Najnowsze wpisy, strona 4


ZDZIRY
Autor: postal
Tagi: kurewska mentalność  
15 marca 2009, 16:05

„Wszystkie kobiety to kurwy, za wyjątkiem naszych matek.”

 

     Od pięt, aż po cebulki ściętych na 1mm włosów przechodzą mnie dreszcze obrzydzenia, kiedy widzę, jak oni się całują.

To takie niehigieniczne, wstrętne i obleśne.

     To mi się w głowie nie mieści. Całować dziewczynę, która jeszcze tydzień temu była z innym. To tak jakby osobiście robić mu laskę. Brrr.

Biedny Tomek. Wymienia płyny ustrojowe z połową województwa świętokrzyskiego i jeszcze cię cieszy.
Łukasz, ostrowiecki Casanova, żigolak z Bożej łaski. Ile on dziewczyn przełożył, wie tylko Wszechmogący, bo on raczej statystyk nie prowadzi, więc sam nie wie.

Przełożył Agnieszkę, przeplatając, żeby mu się nie sprzykrzyło kilkoma innymi. Dzisiaj z nią, jutro z inną, pojutrze znowu z nią, a popojutrze z jeszcze inną.

 

     Ułożyłem sobie teorie spiskową. Chyba powinienem iść na jakąś terapię i to leczyć, bo to dobre nie jest, ale…

Dziewczyna przespała się z chłopakiem, który wcześniej spał z trzema, które to trzy dzielił z dziewięcioma, którzy wcześniej zaliczyli po 3, co daje już 27 i tak dalej i tak dalej.

Morał jest taki, że każdy spał z każdym. Podążając dalej za tym tokiem rozumowania każdy ma HIV, HCV i HPV, nie mówiąc już o wszystkich możliwych chorobach wenerycznych, we wszystkich możliwych typach, szczepach, krzyżówkach i mutacjach.

Całując dziewczynę całujesz całą lokalną męską populację i po trochu w każdym mieście.

Globalizacja…

 

     Mam 26 lat, zakochałem się raz w życiu i mi wystarczy (do tego jestem prawiczkiem, ha! I spróbuj to przebić zdziro, czy inna męska dziwko, worku na spermę, kolonio bakterii, inkubatorze wirusów, nawet Domestos stosowany wewnętrznie nie pomoże).

Zakochany byłem (nieszczęśliwie jak cholera) parę lat, nie oglądałem się za innymi dziewczynami, zwyczajnie dla mnie nie istniały.

Jakiś czas temu miłość, która we mnie żyła jak tasiemiec, karmiąc się moją energią, pasożytując na uczuciach i zatruwając umysł jadem, zaśpiewała łabędzim śpiewem i spikowała z 300 metrów na beton, roztrzaskując się na miazgę. Leży tam i przemienia się w kompost, żyjący własnym życiem, zamieniającym na to, czym sam jest, wszystko, co mu się podrzuci.

 

Nie zakocham się już nigdy.

Bo kocha się raz! Słyszycie zdziry??

 

     Jak można dzisiaj kochać tego, jutro innego, a potem wrócić do pierwszego, bo trzeci się nie spisał? Kurewska mentalność.

 

     Po wnikliwej psychoanalizie przeprowadzonej przez Agnieszkę wreszcie odkryłem, co do niej czuję. Wielki podziw dla jej inteligencji, mądrości życiowej, elokwencji, erudycji, retoryki, zdolności błyskawicznego, diabelnie trafnego, nieomylnego wyciągania wniosków, analizy faktów, bystrości umysłu, odgadywania intencji, wyciągania wniosków (to wszystko jest dla mnie bardzo ważne, sam się tym szczycę, a ona jest po prostu lepsza ode mnie, to mnie intryguje; znam tylko 2 osoby, o których mogę powiedzieć, że są pod tym względem ode mnie lepsze – pozdrawiam socio). Podziwiam ją jednocześnie nią gardząc, brzydząc się jej, czując wstręt i odrazę, w końcu jest zdzirą. Całości dopełnia konsternacja idąca w parze z bożym gniewem, jak takie wspaniałe cechy mogły się znaleźć w umyśle zdziry??!!

 

Resztą kobiet tylko gardzę.

NIE MOZNA
Autor: postal
Tagi: nigdy nie można  
14 marca 2009, 00:58

Nigdy nie można być:

 

- za bogatym

- za szczupłym

- za bardzo uzbrojonym

TADA
Autor: postal
Tagi: tada  
12 marca 2009, 17:08

- Wiesz, że Łukasz miał wypadek? Skasował samochód i nową dziewczynę. Jemu nic się nie stało.

- Wiem.

***

- Wiesz, miałaś rację. Nie mamy, o czym rozmawiać. Nie będziemy się widywać. Przepraszam za kłopot i dziękuję, że pozwoliaś mi spróbować.

ALONE IN THE DARK
Autor: postal
Tagi: stoję sam  
08 marca 2009, 15:25

To przykre, kiedy najbliższy, jedyny przyjaciel przestaje z dnia na dzień nim być.

„Niewyczerpalne” środki na koncie się kończą. Koniec sponsoringu, trzeba ćpać samemu.

Rozumiem.

 

Dam sobie radę.

POTRZEBA BLISKOSCI
Autor: postal
Tagi: potrzeba bliskości  
07 marca 2009, 17:52

Chciałem kogoś przytulić.

Przytuliłem psa.

Pies mnie ugryzł.

 

Dało mi to do myślenia.

KWARANTANNA
Autor: postal
Tagi: kwarantanna  
05 marca 2009, 00:35

Nieczynne do odwołania.

 




Muszę wziąć się w garść.



W przeciwnym wypadku umrę.

KONTROLA
Autor: postal
Tagi: kontrola  
05 marca 2009, 00:29

Straciłem kontrolę nad swoim życiem.
Rzeczywistość jest jak sen, sny są tak realne.


Działam na kreski, niczym na baterie.

DUCHY Z BLOKOWISKA
Autor: postal
Tagi: duchy  
03 marca 2009, 12:15

     Było dobrze po północy, kiedy pod wieżowce zajechał policyjny radiowóz. Był to jeden z tych nowych „szaraków” trudny do wypatrzenia na tle posępnej szarości betonu i nędznych pozostałości topniejącego śniegu.

     A jednak. Zauważyłem go.

- Policja, spierdalamy.

- Jaka policja, to taksówka… O kurwa policja.

     Wymieniliśmy uściski dłoni i rozeszli się dwójkami w przeciwnych kierunkach. Chłopaki z sąsiedztwa, bylcy.

     Z jeepa wyskoczyło 4 funkcjonariuszy. Wiedzieli, po co i dokąd idą, musieli dostać zgłoszenie, ktoś bez wątpienia zadzwonił się poskarżyć, że jest głośno. Śledziłem ich poczynania z okna na przejściach, najwyżej kilka metrów od drzwi od domu. Fakt, że miałem najbliżej obligował do zyskania na czasie. Uchyliłem okno i zagwizdałem. Usłyszeli, zareagowali dokładnie tak jak się spodziewałem. Dwóch weszło do mojej klatki, dwóch do sąsiedniej, środkowej. Trzecią, najbardziej skrajną klatkę olali. Gruby wisi mi piwo, bo mieszka na parterze. Chcieli mnie osaczyć pomiędzy klatkami, odciąć drogę ucieczki.

     Jednocześnie ruszyły 2 windy. Mają łączność, mają logistykę, mają potencjał, mają możliwości, mają latarki, mają Walthery, mają zamaskowane radiowozy, mają syreny, maja pałki, kajdanki, rakiety taktyczne, głowice jądrowe, helikoptery i czapki, ale my byliśmy u siebie, tego chyba nie przewidzieli.

     Spokojnym krokiem udałem się do drzwi, przekręciłem klucz w zamku i wszedłem do przedpokoju, właśnie, kiedy drzwi od windy otworzyły się z impetem. Normalnie jak w amerykańskim filmie, albo W11. To takie teraz są procedury? Korciło mnie, żeby otworzyć pancerne drzwi (zupełnie przypadkiem wyhaczając policjancicę 200 kg stalowym skrzydłem) i zapytać. Mężczyzna i kobieta. Obydwoje z latarkami w łapach i wyciągniętymi pistoletami. Mierzyli do tego, na co świecili, zupełnie jakby przyjechali nas zastrzelić. Zastrzelić i odjechać. Egzekucja? Służyć i chronić. Z drugą parką spotkali się w połowie pasażu. Słyszałem pełne konsternacji szepty i nerwowe szuranie butów o posadzkę. Uśmiechnąłem się paskudnie odklejając oko od wizjera. „Do domu psiarze”, pomyślałem.

     Nie poddali się, chyba jeszcze nikogo dzisiaj nie zastrzelili i mieli ciśnienie. Rozleźli się jak wszy po gaciach kloszarda. Buty jednego zadudniły na schodach tuż za drzwiami. Każdy wziął jedną klatkę, pokonując drogę w dół schodami.

     Nie wiem, czy byli bardziej wkurwieni, czy zdziwieni tym, co się stało. Cały blok grzecznie spał.

FANTASMAGORIA
Autor: postal
Tagi: fantasmagiria  
02 marca 2009, 14:11

<klik>

Dziwacznie wygięta wskazówka odmierzająca minuty przeskoczyła na szóstkę. Rozległ się gong. Groteskowy zegar wyszczerzył zęby w uśmiechu.

<klik>

- Ile amunicji ci zostało?

- Niewiele… Mniej niż pół magazynka.

- Wypadałoby kończyć tę farsę.

- Już? Szkoda.

Lufa H&K MK 23 wędruje do ust mojego towarzysza. Nie zupełnie o to mi chodziło.

- Stój! Nie!

<klik>

Dlaczego za każdym razem, kiedy odkręcam kran w łazience jest tak, jakbym wsadził gwóźdź w gniazdko?! *pstryk* Auaaa, kurwa mać!!

<klik>

Kim…? Kim jesteś? Jesst ci zimno? Jesssteś głodny? Kim… Kim jessteś?

Zemby!! Ty masz ZEMBY!! Nie zbliżaj się! Nie podchodź!!

<klik>

- Cuchnie tu szambem!

- Nic dziwnego, chowamy się w ściekach. Siedzisz po pas w gównie, czego się spodziewałeś? Lawendy?

- Nie mogłeś wybrać lepszej kryjówki??

<klik>

- Cześć Paweł.

Obcięta dubeltówka pojawiła się z nikąd, po prostu zmaterializowała w mojej dłoni. Drewno kolby jest gładkie i ciepłe. Przyjemne w dotyku, jak skóra kobiety. W sumie, czemu się dziwić, to mój sen, ja tu rządzę. Jedyny Imperator, Władca Porcji Lodów.

- Wypierdalaj z mojej głowy! Wypierdalaj z mojego snu!!

Dwie lufy zagrzmiały jednocześnie, ze skróconych rur buchnęły dwa jęzory ognia, kiedy opuściły je dwa pociski breneka zamieniając uśmiechniętą twarzyczkę w krwawą miazgę, czerwoną pulpę z mieszaniny krwi, odłamków kości, ciała i mózgu.

- Ja tu rządzę!! Rozumiesz?! Ja tu rządzę!!

<klik>

Ciemność, cisza. Bezruch, próżnia. Zimno mi w stopę, wierzgnięciem nogi poprawiam kołdrę. Odpływam.

<klik>

Uciekam. Biegnę jak szalony, na oślep. Prosto przed siebie. Śnieżna breja spowalnia mój opętany bieg, rozchlapuje się na boki pod naciskiem ciężkich butów, więzi podeszwy w błocku. Ścigają mnie, są blisko, coraz bliżej. Ich oczy… Boże, co jest z ich oczami??! Wciągają ręce, trzymają w nich ulotki. Levis, TESCO, McDonald’s, CU, ING, Sigma Banque, Praktiker, Empik.

- Weźź ulotkę! Weź ją!! Bież ją!! Żryj ją! Udław się nią!! Weź tą pierdoloną ulotkę! Bież ją skurwysynu!! Weź dwie!! Weź dla rodziny, weź dla przyjaciół, weź dla dziewczyny!! Weź je wszystkie!!

Są straszni, są groteskowi, są przerażający! Którędy?! Którędy iść, żeby nie dostać tępym hasłem, bądź ulotką w zęby?!! Którędy??

<klik>

Wypaczony zegar szczerzy do mnie zęby. Wskazówka przeskakuje na dziewiątkę.

Telewizor jest włączony, ale wyświetla jedynie szum statyczny. Coś jest po drugiej stronie szkła ekranu. Pełźnie w moją stronę. Pełźnie po mnie. Słyszę jak chrzęszczą, ocierając o siebie, połamane kości. Zmiażdżone tkanki mlaskają przy każdym pokracznym ruchu. Bezzębne usta rozciągają się w parodii uśmiechu.

<klik>

Myśleli, że mnie zabili, zabrali do kostnicy. Jestem odrobinę sztywny, to wszystko.

Jak kłoda. Leżę w swojej trumnie. Uśmiecham się i czekam.

Czekam, żeby w odpowiednim czasie wyjść i zabijać.

W odpowiednim czasie, wyjść i zabijać!

MILION MIL
Autor: postal
Tagi: milion chwil  
01 marca 2009, 14:02

W magazynie wspomnień milion mil.

Pudełeczka, kartoteki pełne dni.

Chciałbym, by na koniec dali mi.

Przewinąć swoje życie jeszcze raz jak film.

Znów spotkalibyśmy się wśród chwil.

Co blakną, choć pielęgnuję je z całych sił.

Moje sny zawiesiły się tam, gdzie harmonogram dyktował lekcji plan.

Pozwól nie domykać za mną bram.

Byłem dzieckiem i chyba nie chciałem żadnych zmian.

Więc co noc do utopii zasypiam.

Z imadłem decyzji w chowanego gram.

Tylko tam wiedzie się każdy plan.

Tylko tam śpi rozdwojenia stan.

Tylko tam nic nie przeszkadza Nam.

Tylko tam z czasem ugodę mam.

Tu stoję sam.

Na chorym rozwidleniu moich jaźni.

Na rozgałęzieniu dróg.

Stoję sam.

W nieznośnej akupunkturze wyborów i spraw.

Stoję sam.

 

Każdy miewa rozwidlenia, oto moje. Rozdwojone paranoje.

Transplantacja systemów.

Każdy miewa rozwidlenia, oto moje.

Walczyć, czy wygodnie żyć.

AWARIA SYSTEMU-U-U
Autor: postal
Tagi: rozdwojone paranoje  
01 marca 2009, 12:30


Każdy miewa rozwidlenia, oto moje. Rozdwojone paranoje.

SILENT HILL
Autor: postal
Tagi: silent hill  
27 lutego 2009, 17:43

     Wszystko zaczęło się parę dni temu. Zaczęło się od tego, że dostałem list od żony. Napisany odręcznie, z całą pewnością przez nią. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że moja żona nie żyje.

 

     Silent Hill, małe miasteczko na południu. Tam miałem ją spotkać.

 

     Teraz wiem, że źle odczytałem jej słowa. Spotkać miało oznaczać odnaleźć.

Najpierw jednak musze odnaleźć siebie. Samochodem dotarłem do Silent Hill, tego jestem pewien. Gdzie jestem teraz? Nie mam pojęcia. Czy to jest Silent Hill? Gdzie są mieszkańcy? Skąd bierze się ta dziwna, mleczno biała mgła, tak gęsta, że nie widzę domów po drugiej stronie ulicy? Wreszcie, gdzie się podziała droga, którą tu przyszedłem… Jestem pewien, że to było tutaj. Prawie pewien… We mgle wszystko wydaje się być podobne.

 

- Dlaczego?? Dlaczego zostawiłeś mnie w sileni Hill??!!

KREW I ZEMBY
Autor: postal
Tagi: krew i zęby  
23 lutego 2009, 23:20

Krew, wszędzie jest krew.

Na podłodze, na drzwiach, na boazerii, na ścianie.

Krew, krew, krew.

Moja krew.

 

Mamusiu, pozwól mi odejść.

Pozwól mi przejść na Drugą Stronę.

To życie… nie jest kurwa dla mnie.

To życie, należy mi się więcej.

 

Sznur, kotwica, pętla.

Ludzie się rodzą.

Ludzie umierają.

Na końcu pętli ja. Siny na twarzy, z wywalonym na brodę językiem.

Fioletowego koloru.

 

Krew, czerwona, mokra, śliska.

Pies potłukł mi flaszkę. Zbierałem ją gołymi rękami, ratowałem rozlana po terakocie zawartość.

Uratowałem połowę połowy.

Jest w niej krew. Czerwona, śliska.

Moja krew.

 

Witaj w piekle.

Wiedziałem, że wrócisz.

Wiedziałem, że nie wytrzymasz długo.

Zmarnujesz szansę daną przez Łaskawego.

Smakowały grzyby? Smakowała trawa? Smakowała koka? Smakowały dopalacze?

Smakowało wszystko na raz? No powiedz, smakowało? Smakowało wymieszane?

Trzeba uważać na cienie, bo mogą wyrosnąć im ZĘBY!!

 

Wyjdź z mojej głowy!!

 

Mamusiu, nie chcę pogrzebu.

Nie chcę płaczu.

Nie chcę żałobników.

Chcę wisieć, aż zgniję.

Chcę dyndać, dyndać. Chcę się huśtać.

Aż zgniję!

 

Chcę, żebyście o mnie zapomnieli.

Jakbym nigdy nie istniał.

Jakby nigdy mnie nie było.

 

Wisieć, huśtać się, dyndać!

Aż zgniję!!

 

ZĘBY, ZĘBY, ZEMBY!!

ONE mają ZEMBY!!

GOODBYE DALI!
Autor: postal
Tagi: żegnaj dali  
23 lutego 2009, 13:32

     W czwartek zaliczyłem egzamin poprawkowy z profilaktyki społecznej. Co prawda wyniki miały być w sobotę, ale ja wiedziałem, że zaliczyłem. W końcu to ostatni rok, piąty, szósty. Pół pracy magisterskiej już napisałem, kto ośmieliłby się oblać studenta na ostatnim roku?

 

     Potem był kurz, nóż, tusz, biuro, pióropusz, łóżko, bukiet, muszkiet, puszka, szkółka, peruka, bułka, pieluszka, w sklepie pietruszka, abradab, paragraf, krawat i muszka, szklanka, ciuszki, suszki, szkalunki, podarunki, gumki, skanseny, tańce, malunki, trunki, kina, mięs, wina gatunki, kokaina, dres i pocałunki, w kajdanki, firanki w obrazki w paski, trampki, laski, minetki, skarpetki, bletki, karetki, bajki, metki, wlepki, baletki, szajki, napletki najki, imieniny Majki, która w majtki wkłada sobie niezapominajki, fajki, pety, kasowniki, bilety, o rety, ona ma tam kible, bibeloty, omlety, berety, tapety w planety, wentyle, lunety, motyle, rolety w monety, tony, balony, galony, fotony, parapety i torpedy kwantowe, wiersze, szepty, mgławice, widzę głowice atomowe, flety, talony, naloty bombowe, zawodowiec Leon, potem spowiedź, ksiądz powie po słowie i znowu na głowie neon, prąd, freon, krąg, komp, sto gram koksu, ponton, trąd, swąd, ukłon, dzwon, zgon, no to czarna odzież.

 

A teraz spróbuje to odkręcić.

Oto eksperyment psycho, wlałem w niego wenę. Hmmm, to mój powrót na scenę.

FALLING DOWN
Autor: postal
Tagi: falling of paweł  
18 lutego 2009, 14:55

Pierwszym, co zaobserwowałem były słowa, pojawiające się na neonach, banerach, tablicach diodowych, sklepowych witrynach, na autobusach. Słowa, które widziałem tylko przez chwilę i widziałem je tylko ja. Słowa różne, bezsensowne, za to dziwaczne. Może gdybym poskładał je do kupy coś by z nich wyszło, może ułożyłyby się w większą całość.

Potem były sny na jawie. Krwawienie z nosa.

 

Skręcam, zapalam.

Psuję by zrobić.

Naprawić się nie da tego, co znikło.

 

A teraz doszło to…

WESOLA KOMPANIA
Autor: postal | Kategorie: stuff 
Tagi: wesoła kompania  
18 lutego 2009, 12:15

WESOŁA KOMPANIA

 

            Rubaszne słowa marszowej przyśpiewki dudniły gromko po leśnym trakcie, o całe staje wyprzedzając wyśpiewującą ją drużynę. Słowa te wykrzykiwane z pełnym zaangażowaniem podchmielonych podróżników płoszyły, co mniejsze leśne zwierzątka i sprawiały, że ptaki z furkotem podrywały się z koron drzew.

            Kolumna rozśpiewanych krasnoludów posuwała się iście żółwim tempem z zachodu na wschód. Było ich oględnie ze trzynastu. Wszyscy swoim zwyczajem podróżowali pieszo, ustawieni trójkami zajmowali całą szerokość z rzadka uczęszczanego traktu, obecnie zapomnianego i powoli pochłanianego przez puszczę.

Pochód zamykał czterokołowy, wyładowany wóz ciągnięty przez czterech karłów. Twarze mieli czerwone, ale wysiłek wcale nie przeszkadzał im wrzeszczeć na całe gardło słowa marszowej piosenki.

            - Koooolumna staaać! –Słowa piosenki zostały zmiecione przez huk komendy, wydanej niczym wystrzał z armaty, zachrypniętym głosem dowódcy. – Obooozujemy! Migiem zabezpieczyć teren po lewej i rozstawić polową kuchnie! Ruszać się komando!! Raz, raz!

            Krasnoludy rozbiegły się na wszystkie strony, każdy zabrał się sprawnie za wykonywanie jednej, przypisanej sobie czynności, z pozoru nie mającej sensu, a jednak zmyślnie łączącej się w spójną całość z pracą innych. Nie minęło wiele czasu, jak wszyscy siedzieli wygodnie wokół zawieszonego nad ogniem kociołka, z którego unosił się smakowity korzenno mięsny aromat. W ruch poszły nieproporcjonalnie duże do swoich użytkowników kufle, napełniane przez jednego i podawane dalej.

            - Melduje sierżancie, że piwo wyszło! –wystękał nalewający potrząsając w powietrzu pustą beczułką. – Dla jednego nie starczy!

            - Kuurwa! Miało starczyć do kolacji!! –ryknął dowódca dostając wypieków na pobrużdżonej twarzy. – Kapralu, jak pilnowaliście prowiantu?! Zgadnijcie, kto nie dostanie przydziału! Zatrzymać kranik, beczkę zniszczyć, wykonać!

            Nazwany Kapralem posmutniał, nagle postarzał się, o co najmniej 200 lat. Westchnął rozdzierająco wyciągając żelazny kranik ze szpuntem i chowając go do jednej z wielu sakiewek, którymi był obwieszony. Spoglądając, czy nikt nie patrzy uniósł beczułkę nad głowę, przechylając ją nad otwartymi ustami otworem do dołu. Łapczywie połknął to, co z niej wykapało, po czym roztrzaskał drewnianą skorupę o ziemię, pozbierał deski i rzucił je do ogniska, znad którego ktoś inny zdążył już zdjąć kociołek. Wziął z rąk sąsiada metalową miskę, tak ukształtowaną, ażeby dało ją się nałożyć na podobną, oszczędzając w ten sposób sporo miejsca, z dymiącą, aromatyczną zawartością i ciężko usiadł na swoim miejscu.

            - Mamy dobre tempo. Jeśli nic nie spieprzycie, cel osiągniemy zgodnie z planem, czyli dzisiaj, późnym popołudniem. –Wymamrotał Sierżant wpychając w usta kolejną łychę gulaszu, nie zdążywszy jeszcze przełknąć pierwszej.

            - Trochę niewyraźnie Pan mówi Sir! Mógłby Pan powtórzyć, bo zrozumiałem tylko „spieprzycie”? –Wybąkał któryś z krasnoludów, równie niezrozumiale, wpychając w siebie łapczywie potrawkę z królika.

            - Zamknij dziób Smith! Sierżant mówi! –Wrzasnął Kapral plując dookoła gorącym gulaszem, o mało się nie zachłysnąwszy.

            - Maszerujemy od 3 dni w regulaminowym tempie 2 mil na godzinę. Pokonaliśmy z okładem 60 mil licząc od koszar, 20 mil od rubieży i ostatniej osady, właśnie przekroczyliśmy granicę, jesteśmy obecnie na ziemi niczyjej, w strefie zdemilitaryzowanej, więc obowiązuje czujność i procedura bojowa. –Dowódca wykonał nieokreślony gest łyżką w kierunku z którego przyszli, którego prawdopodobnie nikt nie zrozumiał. - Do osiągnięcia celu pozostało nam około 10 mil, a więc 5 godzin marszu, nażryjcie się dobrze, bo przez najbliższe 5 godzin nie będziecie mieli czasu podrapać się po dupie. Będziecie cały czas iść i wytrzeszczać gały na wszystkie podejrzane krzaki. Co jest celem pewnie się domyślacie i tak to zostanie, bo to tajna misja. –Mówiąc to łypnął konspiracyjnie przekrwionym okiem po twarzach członków oddziału. – Tajna, zrozumiano? Rozkazy jak zawsze: zająć, zabezpieczyć, umocnić, czekać.

            - Czekać? A na co?

            - A gówno ci do tego szeregowy! –Wrzasnął kapral teraz naprawdę krztusząc się ostatnim kęsem potrawki.

            - Na oklaski czekać! Wieńce, salwę armatnią, wartę honorową i medale!! Zwijać obóz!! Raz, dwa! Formacja dwójkami!! I żadnego śpiewania!! Poruszymy się w ciszy, gotowość bojowa! Raz, raz, ruszać dupy!! Ty! Pomóż Smithowi szczać na ognisko, bo nie może sobie chłopina poradzić! Sikawka już nie taka, jak za młodu! Ha-ha! Pozwijaj te koce!! Nie rzucaj ich byle jak!!

            Kolumna znów ruszyła przed siebie, wkrótce uzyskując regulaminowe tempo 2 mil na godzinę. Żołnierze szli tym razem dwójkami, czujni, poważni, skoncentrowani. Nikt nie śpiewał, nikt nie rozmawiał, wszyscy wypatrywali oczy, skanując podejrzanie wyglądające krzaki. Dowódca szedł w środku kolumny, kapral przemieszczał się z tyłu do przodu i z powrotem doglądając marszruty, rozdając kopniaki w tyłek tym, którzy w jego opinii szli za wolno i grzmocąc w plecy tych, którzy w jego oczach się garbili. Nagle nad kolumną szybko przesunął się monstrualny cień. Wszyscy jak na komendę, której dowódca wcale nie wydał, unieśli głowy w górę.

            - Sierżancie, co to było?!

            - Smok kurwa! Nie ma się na co gapić, smoka kurwa nie widzieliście?! Ruszać się, na przód!

CZEKAM
Autor: postal
Tagi: czekam  
16 lutego 2009, 14:54

Czekam, aż pozbieram wszystkie swoje myśli.

Nic nowego Paweł chyba nie wymyśli.

Korzyści z tego płyną rozmaite.

Uderzam kantem palca i wszystko jest rozbite.

Nie wiem, co to jest, jak się to robi.

Skręcam, zapalam, psuję by zrobić.

Naprawić się nie da, tego, co znikło.

Zapalam po raz drugi, ciśnienie ucichło.

Tak. Czuję tylko ciszy smak.

Mam dosyć, nie piję już za Twoje zdrowie.

Nie ma tu przemocy, gangsterów i złości.

Nie ma tu pokoju, nie ma tu miłości.

Jest pustka, czyli stan, o którym nic nie wiesz.

Czekam, nie mam Ci już nic do powiedzenia.

Żegnając zaczynam, płomieniem uderzam.

CZTERDZIESTKA
Autor: postal
Tagi: 40  
12 lutego 2009, 21:21

Ona mnie do piersi przytuli, wysłucha, pocieszy, rozweseli.

Przy niej mogę zasnąć i przy niej się obudzić.

Nic nas nie poróżni, nic nas nie podzieli.

 

Moja 40-stka.

HELO DALI!
Autor: postal
Tagi: helo dali  
11 lutego 2009, 17:29

No to jedziemy.

 

Trzeźwi znajomi mnie olali, helo Dali!

Przyjaciele nie mają czasu, kiedy są potrzebni (kiedy będę potrzebował takich przyjaciół, przykucnę i sobie ich wysram).

Wszyscy uciekają przede mną, chowają się po kątach jak szczury.


Kiedy mam swoje gorsze dni/tygodnie/miesiące, zostaję całkiem sam, samiusieńki.

 

Dzisiaj wystarczy Relanium i alkohol.

Jutro wypłacę coś ze swojego „posagu” i odwiedzę dopalacze.

 

FU everybody, goodnight!

EVERYTHING
Autor: postal
Tagi: wszystko  
10 lutego 2009, 19:49

No i wszystko się popierdoliło.

Jak za dawnych czasów. Helo Dali.

Jestem ćpunem.

 

No i czuję się jak dziwka, zaczęło mi przeszkadzać, że mi wszystko fundują.