Archiwum kwiecień 2007


MONSTER
Autor: postal
29 kwietnia 2007, 20:06

     Gdzieś w oddali rozległ się głęboki, basowy dźwięk gromu. Mężczyzna przerwał pracę, odrzucił na bok łopatę i wygramolił się z dołka, jaki wykopał.
     Wtedy spadły pierwsze krople deszczu. Pojedyncze, wkrótce przerodziły się w nieprzerwane strumienie, widoczność spadła gwałtownie, kiedy horyzont zaciągnęły ołowiane kurtyny. Płytki dół zaczął się wypełniać wodą. Mężczyzna przygarbił się dźwigając drelichowy worek, który po chwili cisnął do kałuży na dnie rowu.
     Niebo przecięła błyskawica, po mokrej ziemi przetoczył się pomruk grzmotu.
Podniósł łopatę i zaczął z powrotem przerzucać ziemię.
     Nagle usłyszał za sobą chrapliwe dyszenie. Zesztywniał cały, po jego karku przebiegł dreszcz, którego nie wywołała jednak woda spływająca mu za kołnierz. Odwrócił się powoli ściskając mocniej trzonek łopaty. Nie widział wyraźnie. Woda zalewała mu oczy, deszcz sprawiał, że wszystkie obiekty zdawały się zlewać w jedną szarą masę. Zamrugał oczami. Zdawało mu się, że zobaczył dwoje dzikich, pałających czerwoną poświatą oczu, które przez ułamek sekundy wpatrywały się w niego. Upuścił łopatę i runął w kierunku drzwi samochodu.  Ociekając wodą wpadł do kabiny, w dłoni trzymał już kluczyki, ale ręce drżały mu tak bardzo, że nie mógł trafić w stacyjkę.
     Krwawe ślepia rozbłysły tuż przed jego twarzą. Bezmyślnie gapił się w kształt majaczący za przednią szybą. Postać wydawała się stanowić jedno z ulewą, widział jedynie jej gorejące oczy. Kolejna błyskawica rozświetliła niebo. Mężczyzna wrzasnął w nieludzki sposób, zasłaniając oczy. Włochata łapa przebiła szkło i jednym szarpnięciem wyciągnęła go na zewnatrz.

W SPARCIE
Autor: postal
22 kwietnia 2007, 21:15

- Wspieram cię bracie.
- I ja ciebie też siostro.

     Dziękuję za wsparcie w oczekiwaniu na sensowną notkę.
     To może chwile potrwać, w przyszłym tygodniu jadę na majówkę do Pragi. Do wyjazdu Las Vegas, później wyjdę na ludzi.

BETON
Autor: postal
21 kwietnia 2007, 21:33

Patrzę przez okno i widzę beton.
Beton poziomy, beton pionowy. Beton, beton, beton.
Dla ludzi, którzy odwiedzają mój dom, jest to najładniejszy widok w całych Kielcach, jednak dla mnie jest to tylko beton.

Chciałbym widzieć więcej szkła.

ROTTEN
Autor: postal
19 kwietnia 2007, 22:22

     Dotarło to do mnie całkiem niespodziewanie, nieoczekiwanie, boleśnie.
     Nagle zstąpiła na mnie jasność. Krystalicznie czysto, klarownie przejrzyście, zdałem sobie sprawę, jak złym człowiekiem jestem. Jak bardzo zepsutym.
     Była piękna wiosenna pogoda. Wraz z przyjacielem wybraliśmy się na rowerową przejażdżkę do pobliskiego parku krajobrazowego. Dotarłszy na miejsce osiedliśmy na ławce.
     Jednym łykiem opróżniłem Powerade’a, pustą butelkę wyrzuciłem za siebie, chociaż pół metra od ławki stał kosz.
     Jakież było moje zdziwienie, kiedy przed nami, chyba z pod ziemi, wyrosło dwóch funkcjonariuszy policji. „Zachował się pan bardzo nieładnie”, usłyszałem głęboki, grobowy głos starszego stopniem krawężnika. „Będzie mandat, klasyczne zaśmiecanie publicznego miejsca, kwota mandatu 50 złotych, poproszę o dokument tożsamości”, zaskrzeczał drugi, niższy i młodszy.
     Nie wywarło to na mnie oczekiwanego wrażenia. „Nie mam dokumentów, a mandatu i tak nie zapłacę. Studiuję dziennie na państwowej uczelni, nie pracuję, jestem niewypłacalny” odparłem butnie. Pięć minut później odeszli niepocieszeni, tylko mnie pouczywszy, iż nie wolno śmiecić.
     Zadowolony z siebie zapaliłem papierosa i pogrążyłem się w rozmyślaniach. Wtedy od kolegi usłyszałem coś, co nigdy nie powinno paść z jego ust. „Byłeś bezczelny, powinieneś dostać ten mandat, nie okazałeś nawet cienia skruchy. Pójdziesz do piekła, o ile już tam nie jesteś”.
     Oczywiście żartował, ale nieświadomie trafił w samo sedno.
     Nie okazałem skruchy, bo nie czuję, że postąpiłem źle. Bez wahania zrobiłbym to raz jeszcze, i jeszcze raz, i znowu.
     Nauczyło mnie to jedynie, żeby najpierw uważnie rozejrzeć się dookoła.

NA WLASNE PODOBIENSTWO
Autor: postal
09 kwietnia 2007, 19:46

- Więc twierdzi pani, że nie jestem taki, jaki myślę, że jestem?
- Nie jest pan…
- Śmie pani uważać, że wie o mnie więcej, niż ja sam wiem o sobie?
- Tak. Myślę, że…
- Jeżeli uznałbym pani rację, przestałbym istnieć. Nie będąc sobą stałbym się niczym. Czy na tym polega ta terapia, którą mi pani proponuje? Mam stać się tym, czym pani chce, abym był?
- Nie można patrzeć na to w ten sposób…
- Nie. Nie będę niczym, bo jestem kimś. Jestem idealną wersją samego siebie.