Tagi: legion
31 sierpnia 2007, 20:36
„Na imię mi legion, bo nas jest wielu.”
czas, czas, czas...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
Zdarzyło mi się coś szczególnie niezwykłego i rozstrzygającego dla mojej psychiki, czego dzisiaj jeszcze dobrze nie rozumiem, aczkolwiek dużo o tym myślałem (…). Nagle całe otoczenie ukazało mi się jaśniejsze i ostrzejsze, jakby w innym świetle. W twarzach otaczających mnie osób spostrzegłem nagle coś dziwnie zwierzęco-ludzkiego. Wszystkie dźwięki stały się szczególnie obce, oderwane od swojej przyczyny. Rozbrzmiewała jakby drwiąca, zagrażająca wspólna mowa, której nie mogłem zrozumieć, lecz która jak gdyby taiła w sobie upiorne, wewnętrzne znaczenie. Posmutniałem, chociaż równocześnie przeniknęła mnie dziwna błogość (…). I nagle naszły mnie wizje czarno-białych obrazów; nie da się opisać, jakie bogactwo przedstawiło się mojej wyobraźni. Opuściłem szybko teatr, ponieważ muzyka i światła przeszkadzały mi i błądziłem bez celu ciemnymi ulicami, wciąż owładnięty, dosłownie zgwałcony przez ciemną siłę, która wyczarowywała przed moją duszą przedziwne zwierzęta, domy, krajobrazy, groteskowe i przerażające sytuacje.
Znów ogarnia mnie to okropne, budzące we mnie paniczny lęk, odczucie.
Niepokój. Niepewność. Strach przed nieznanym, przed przyszłością.
Obawa przed bliskością, przed porzuceniem.
Czuję, że granica bezpieczeństwa została przekroczona.
Jest za dobrze, naturalnym jest, że po dobrym okresie musi nadejść zły.
Tego się boję.
Nie ufam sobie, ale ufam mojemu najlepszemu przyjacielowi.
Tym razem nie popełnię już tego fatalnego błędu. Nie wcielę dyrektywy 3/14.
Nie zrobię nic.
ZOL panuje nad sytuacją.
Mam nadzieję.
„Chory żyje śladami tego, co powstało w pierwszym okresie. Świat staje się szary i pusty. Czas rozpływa się, chory nie nudzi się ani nie spieszy, nic się nie dzieje, niczego nie oczekuje, przeszłość, przyszłość i teraźniejszość zlewają się w bezkształtną nieskończoność.”
„W fazie przejściowej stopniowo rosnąca złożoność systemu zmniejsza ryzyko popadnięcia w całkowity chaos, lecz to ryzyko istnieje zawsze.”
Z nudów postanowiłem przejść się na wyższe piętra trochę pozwiedzać. Zacząłem od samej góry, zamkniętego oddziału nr 2.
Zadzwoniłem dzwonkiem, po krótkiej chwili drzwi otworzyła pielęgniarka.
- Słucham?
- Czy mogę kogoś odwiedzić?
- Kogo?
- Jeszcze nie wiem.
Chwila konsternacji.
- Proszę…
Pierwsze wrażenia były węchowe. Ludzkie siki, starzy ludzie. Całkiem słuszne, w czteroosobowych pokojach na szpitalnych łóżkach leżały staruchy. Nikogo młodego na całym pieprzonym oddziale!! Średnia wieku 60 lat. Przeszedłem się korytarzem, obadałem świetlicę, gdzie mogłem przez moment podziwiać rękodzieła pacjentów. Jakieś tam krzywe hafty przedstawiające bo ja wiem Jezusa, Maryję i takie tam. Nuda i próchnica. Wyszedłem zdegustowany.
Zszedłem dwa piętra niżej na oddział zamknięty nr 1, ten dla cięższych przypadków. Nad drzwiami tabliczka „Zakaz wstępu dzieciom do lat 14”.
Zadzwoniłem dzwonkiem. Odbyłem niemalże identyczną rozmowę, zostałem wpuszczony.
No tu już od wejścia ciekawie. Jakiś facet z wykrzywioną grymasem gębą wałęsa się po korytarzu pokrzykując coś bez sensu. Trafiłem do świetlicy akurat na zajęcia plastyczne. Dwóch chłopaków mniej więcej w moim wieku zbijało ramy do obrazków z drewnianych listewek. Dosiadłem się do jakiejś samotnej dziewczyny, wziąłem pędzel, zamoczyłem go w czarnej farbie i zacząłem smarować po leżącej naprzeciw mnie kartce. Zagadnęła pierwsza. Opowiadała o tym, że źle ją traktują, że przywiązują do łóżka, takie tam pierdoły. Szybko jednak mi się znudziła, bo nie była należycie świrnięta. Skończyłem pracę i spytałem.
- Co widzisz?
- Dwóch ludzi powieszonych na uschniętym drzewie…
- Nie jesteś wariatem. Widzisz dokładnie to, co widzieć powinnaś.
Osiadłem w palarni. Przyszedł jeden z tych, co zbijali ramkę.
- Powiedz mi, co taki młody człowiek jak ty robi tutaj na oddziale?
- Pojebało mi się w bani.
- Od narkotyków?
- Tak.
- Jak ci tu jest?
- Tragedia. Otaczają mnie wariaci, jestem trzeci dzień. Wypisuję się stąd, bo stanę się taki jak oni. Nigdy się tu nie zapisuj, nigdy!
„Dążność do samoorganizacji prowadzi ku coraz większej złożoności, w miarę zbliżania się do krawędzi chaosu.”
Nie jest też jego przyjacielem.
„W obszarze konserwatywnym, z dala od krawędzi chaosu, poszczególne elementy jednoczą się powoli, nie tworząc jednak żadnej struktury uporządkowanej.”
Dzisiaj się dowiedziałęm, że jestem "ludzka wsza", "menda" i "nieudacznik".
Była w złym humorze.
Z wszą i mendą się zgodzę, ale żeby od razu nieudacznik? Chyba nie ja jeden nie potrafię sobie uprać skarpetek, uprasować koszuli i zrobić śniadania..
Zrewanżowałem się stwierdzeniem, że "jest ciekawa jak moja kupa w klozecie" i "jak próbka moczu, którą zanoszę do analizy". Chyba tylko ona potrafi znaleźć pozytywne aspekty w tych inwektywach.
Właśnie za to ją uwielbiam.
Było to 22-go sierpnia, czyli przedwczoraj. 65 milionów lat po wyginięciu dinozaurów, licząc od zeszłego czwartku.
Nie wyspałem się należycie, nie miałem czasu na poranną kawę, więc ległem na oddziale i już odpływałem w krainę snów, kiedy do „sali rekreacyjnej” (powinna się raczej nazywać „kostnica”, albo „przechowalnia zwłok”) weszła pielęgniarka i bezczelnie przerwała moją siestę mówiąc, że ktoś tam chce ze mną rozmawiać. Zwlekłem się z wyrka i poszedłem za nią. W jadalni siedziała przy stolika młoda dziewczyna w białym kitlu. Od wczoraj zachodziłem w głowę co ona za jedna. Wreszcie się dowiedziałem, że to nowa pani psycholog. Świeżo upieczona absolwentka psychologii.
Dwie i pół godziny opowiadałem jej o sobie. Dwie i pół godziny zadawala dziwne pytania odnośnie mnie, począwszy od okresu płodowego, poprzez poród, przedszkole, szkołę podstawową, średnią, studia, aż to dnia dzisiejszego. Muszę przyznać, że zrobiła to mistrzowsko. Niektóre z pytań były gotowymi odpowiedziami, których szukałem w sobie.
Dużo się dowiedziałem na swój temat. Teraz jej ruch. Zgadnij kotku, co mam w środku. Interpretacji mogę się spodziewać w przyszłym tygodniu. Musi się z tym zmierzyć żrąc pączki i siorbiąc kawę rozpuszczalną…
W hołdzie tej jednej, jedynej, najwspanialszej istocie ludzkiej, jaka stąpa po Ziemi, dając radość, miłość, spokój i dobroć wszystkim, którzy mają dostatecznie wiele szczęścia, żeby ją poznać.
Gdyby nie Ty pewnie już bym nie żył, albo był w ostatnim etapie agonii, degradacji, tak jak wielu mi podobnych. Ty złapałaś moją rękę, kiedy głowa była już pod wodą i wyciągnęłaś na powierzchnię.
Znosiłaś dzielnie moje wybuchy, moje afekty i urojenia, psychozy i stagnacje. Dałaś mi drugą szansę, kiedy autentycznie, co sam przyznaję, przegiąłem. Wybaczyłaś, puściłaś w niepamięć coś, czego nikt by nie zdołał darować.
Dla cukierka, który osładza mi absolutną rzeczywistość.
Dla tej, która zawsze wie co dla mnie dobre, chociaż nigdy jej nie wierzę, zanim nie usłyszę tego samego od psychiatry.
Dla tej, która wie jak ze mną rozmawiać, żeby nigdy mnie nie zdenerwować.
Dla tej, która umie mnie rozweselić, odprężyć i zrelaksować.
Dla tej, która potrafi obłaskawić POSTALA.
Dla tej, której POSTAL nigdy świadomie by nie skrzywdził.
Dla tej, której imię nasuwa mi się samo, gdy ktoś zapyta o najbliższą mi osobę.
Dla A. B.
Paweł aka POSTAL
Witaj w domu POSTAL.
Brakowało mi ciebie.
Obronisz mnie przed samym sobą?
Zupełnie nieoczekiwany telefon wszystko odmienił. Dostałem cel, motywację i kopa na rozpęd. Wracam do rzeczywistości absolutnej. Wątpliwości zniknęły.
"Chodź gówniarzu, chodź i zażyj swoje lekarstwo"
Wczoraj…
- Halo, Piotrek?? Za ile będziesz? Kurwa, już jesteś?? Czekaj, jestem na kiblu! Zresztą wchodź, otwarte. Makrela? Dobre? To dobrze.
( … )
Selekcja naturalna na pasach. Damy rade.
Galeria Echo. Kantor. Obstawiam tyły. Nie podoba mi się tu. Oświetlenie, hałas. Za dużo ludzi.
- Łooo, ale mnie ta górka zmęczyła! Nie mam siły siedzieć!
- A wiesz, co ja nie mam siły? Nie mam siły patrzeć!
( … )
Kim jestem, ej wy tam? Pytam i witam…
Citroen C3, a w nim trzy dziewczyny. Nas też trzech. Zmieścimy się, a co.
( … )
- Kurwa, moje jaja! Złaź z moich jaj!
- Kurwa, moje nogi!
- Kurwa, moje wszystko! Zabieraj łokieć z moich żeber!!
Stadion, wreszcie.
- Wypierdalać, raz! Muszę na powietrze!
Sklep. Dwa Tiger’y.
- Kurwa ile ty tego dziennie pijesz?
- Nie pytaj. Zaufajcie mi, znam skrót!
Bar Parkowa.
- Nie kupiłem ci piwa, dobrze zrobiłem?
- Bardzo dobrze.
( … )
- Ale przypał robisz.
- I chuj? Ten koleżka może tylko zazdrościć. On nigdy tego nie pozna. Zaufajcie mi, znam skrót!!
Sklep. Piwa, ja nie piję!!
Bilety, Maciek, przeszukanie, nie mam nawet noża, jestem w środku.
Pierwsza połowa kiepska. Przerwa. Puff…
( … )
Jedna bramka. Dzika radość.
Druga bramka. Dzika radość.
Koniec meczu. Odra pojechana. Zjedzona, zmiażdżona.
Kielce, miasto ewenement na skalę światową. 200 tysięcy mieszkańców i 0,0 koma 9 autobusów. Strajk związków zawodowych.
- Idziemy na zetówkę?
- Za dużo nas jest.
- Zabijmy połowę!
Pierwszy przystanek, sklep. Piwo. Ja nie piję.
Drugi przystanek, sklep. Piwo. Ja nie piję.
Trzeci przystanek, stacja paliw Jet. Piwo, po trzy. Ja nie piję.
Osiedle. Jak to się stało? Niewiele pamiętam z drogi. Retrospekcja, migawki z przeszłości. Budynek sądu grodzkiego, radiowóz, coś się czepiają, ja pertraktuję. Czerwone światła na skrzyżowaniu. Kto nie idzie ten z Ostrowca. Bocianek, alejki, latarnie nie świecą. Dom, zaopatrzenie. Pies, krótki spacer. Dom. Winda, czekają na mnie na ławce.
( … )
Citroen C3. Skąd ona się tu wzięła? Przesadziła, wyniosła z samochodu krzesło i koc. Jak na wczasach. Jakaś awantura na osiedlu. Podnosimy się, ale już pobiegli z sąsiedniej ławki. Oddziały szturmowe SW. Zrobią porządek.
( … )
Zawieszony między jawą a snem. Pod płaskim skosem, nonsensu oczopląsem. Rozchodzimy się. Do zobaczenia za miesiąc…
Może wcześniej.
Może już nigdy.
Uciekam od świata, ludzi i przyjaciół.
Dlaczego? Nie wiem.
Chce zostać sam ze swoją pustką w głowie.
Oblazły mnie robaki. Pająki, muchy, kleszcze, pchły, wszy, karaluchy, pluskwy. Są wszędzie. Na ścianach, na podłodze, w szafach z ubraniami, w butach, w lodówce, w pościeli, w toalecie, w wannie, w cukierniczce, w mące, w ryżu, w makaronie, w rurach kanalizacyjnych, w zlewie. Pełzają po suficie, chowają się w kątach i pod meblami, pod łóżkiem. Są na mnie, są pod moją skórą. Zdjąłem ubranie, ogoliłem głowę na łyso, ale nie mogę się ich z siebie pozbyć! Kiedy je zmyję gorącym prysznicem zaraz przychodzą nowe, więcej!! Drapię się do krwi, wchodzą mi do ran, do ust, do nozdrzy. Nie wytrzymam dłużej, muszę się napić! Kawy… Czarnej z cukrem…
- kawa podobnie jak inne używki może prowadzić do powstania
objawów abstynencyjnych włącznie z majaczeniem drżennym
Potrzeby psychiczne stopniowo znikały, aby obecnie przestać istnieć.
Już nawet nie dokucza mi nuda i rutyna codzienności. Siedem dni zlewa się w jeden.
Nieustannie odczuwam przyjemność, nie muszę nic w tym celu robić. Po co wychodzić z domu?
Nic nie muszę. Czy tego właśnie chciałem?
I DON'T NEED LEAVE MY HOUSE
DON'T NEED OPEN MY MOUTH
DON'T NEED READ MY MAIL
DON'T NEED MEET WITH PALLS
I DON'T NEED FUCK SHIT UP
DON'T NEED FUCKIN' GET UP
DON'T NEED TAKE UP SPACE
DON'T NEED YA TIME TO WASTE
I DON'T NEED FIGHT THIS BACK
DON'T NEED FADE TO BLACK
DON'T NEED TURN TO FAITH
OR NEED BURN AT STAKES
I DON'T NEED BUILD MY LIFE
DON'T NEED BLOODY MY KNIFE
DON'T NEED GRAB THE PHONE
DON'T NEED LEAVE THIS ROOM
I DON'T NEED TALK WITH YOU
I'M FUCKIN'STALKIN’ YOU
DON'T NEED FIX MYSELF
I DON'T NEED NIX MYSELF
I DON'T NEED TRY TO CHANGE
DON'T NEED FRY MY BRAINS
DON'T NEED SLOW SHIT DOWN
I DON'T NEED THROW SHIT AROUND
I DON'T NEED RUN NOWHERE
DON'T NEED NOONE TO CARE
DON'T NEED ANOTHER CRACK AT IT
DON'T NEED BE A CRACK ADDICT
I DON'T NEED LOOK FOR HELP
DON'T NEED HELP MYSELF
I DON'T NEED EVEN TRY...
TO GET BY
„Coś nieuchwytnego dzieli go od najbliższych, jakby był z innego świata, a nie stąpał po tej samej ziemi. Czasem zdradzi się ze swoich urojeniowych podejrzeń, dziwnych myśli, chaosu lub pustki w głowie. Czasem zastanowi otoczenie zbyt częste wyłączenie się z toku rozmowy, zapatrzenie się w dal, dziwny wyraz twarzy, nie odpowiadający aktualnej psychologicznej sytuacji, przelotny grymas nienawiści, ekstazy, wybuch śmiechu, apatia, brak inicjatywy, unikanie towarzystwa, szukanie samotności, zaniedbywanie codziennych obowiązków, nawet najprostszych, dotyczących higieny ciała, nadmierna pobożność, porzucenie dawnych zainteresowań…”
- schizofrenia prosta (simplex)