30 grudnia 2006, 13:38
No i wyjebali mnie z pracy.
Powód? Prozaiczny "Złe stosunki z współpracownikami"...
czas, czas, czas...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
No i wyjebali mnie z pracy.
Powód? Prozaiczny "Złe stosunki z współpracownikami"...
To jedna z tych nocy.
2:40 nad ranem a ja jestem cholernie ućpany…
Pobiegłem na stację benzynową i odstrzeliłem komuś głowę. Myślałem, że to sen, ale spojrzałem na siebie i zobaczyłem, że jestem krwawym wrakiem. Nie mogę pobiec do domu mamy, wiem, że ona nigdy tego nie zrozumie. Muszę być mężczyzną i dokończyć co zacząłem. Zacząłem się oddalać jakby nic się nie stało. Przeszedłem na drugą stronę ulicy do McDrive’a. Zapukałem w okienko, jakiś dzieciak powiedział mi, że jest zamknięte. Wycelowałem mu w głowę i powiedziałem: „Zamknij to”. Zrobiłem mu kolejną dziurę w twarzy.
Czuję się gotowy umrzeć, ale to trwa tak długo.
Świat jest taki pokręcony, taki zły.
Próbuje iść naprzód, próbuję być silny.
Świat jest taki pokręcony, taki zły.
Zacząłem biec, przeskakując płotki w ogródkach. Wbiegłem do sklepu nocnego. Wskoczyłem na ladę, wycelowałem i rozwaliłem główkę sprzedawcy. Zaciągnąłem jego ciało na zaplecze i strzeliłem jeszcze raz tak, żeby wszyscy widzieli. Krew pokryła szyby i ściany, niech to będzie przestroga dla innych.
Policja zaczęła okrążać budynek a ja nie miałem zakładników. Udałem jednak, że mam, trzymając martwego chłopaka. Powiedziałem, że wychodzę, odpowiedzieli, żebym się nie fatygował i zaczęli strzelać. Zwłoki, które trzymałem nie miały głowy, a oni nie są głupi.
Uciekłem na zaplecze i zacząłem pić napoje energetyzujące. Po 10 mogłem podskoczyć do sufitu i widziałem lecące kule w zwolnionym tempie. Przeładowałem strzelbę, ale już nie miałem okazji jej użyć, Ktoś rozwalił mi czaszkę, jedyne co usłyszałem to „wooof”
Czuję się gotowy umrzeć, ale to trwa tak długo.
Świat jest taki pokręcony, taki zły.
Próbuje iść naprzód, próbuję być silny.
Świat jest taki pokręcony, taki zły.
Ogarnięty wątpliwościami na temat sensu życia postanowiłem przeprowadzić eksperyment.
Otóż postanowiłem poobserwować siebie. Skoro JA może obserwować MNIE niechybnie oznacza to, że wyznawany przeze mnie biomedyczny model człowieczeństwa jest błędny.
Moje JA składa się z następujących czynników: POSTALA (nie czujący, używający rozumu, nie wybaczający, uznający tylko czarny kolor, słuchający depresyjnej muzyki, skłonny do używek, nudny, nieciekawy, potrafiący rozmawiać tylko o śmierci, zniszczeniu, broni, nieuchronnym końcu cywilizacji, nienawidzący ludzi, niezrównoważony emocjonalnie, nihilista, mizantrop, cham, egocentryk, mściwy, agresywny, drapieżny), PAWEŁKA (zatrzymał się w rozwoju na etapie szkoły podstawowej, rozpieszczony bachor, zadający tysiące pytań, upierdliwy, żenujący, nadpobudliwy, tryskający energią), WYŻSZEJ ŚWIADOMOŚCI (wrażliwy, uczuciowy, opiekuńczy, kochający, wierny, wybaczający, współczujący).
We MNIE najwięcej jest POSTALA i PAWEŁKA. Takiego siebie lubię, akceptuję, trwanie w tej postawie powoduje, że nie mam problemów egzystencjonalnych.
Ostatnimi czasu do duetu dołączyła owa WYŻSZA ŚWIADOMOŚĆ sprowadzając na MNIE pasmo nieszczęść wynikających z fascynacji drugim człowiekiem, właściwie nie człowiekiem a osobowością. Było mi źle, myśli generowany przez umysł krążyły wokół niej. Było mi smutno, kiedy ona była smutna, było mi wesoło, kiedy się uśmiechała. Nie było to takie złe, ale wkrótce POSTAL dorzucił swoje trzy grosze. Pojawiła się zazdrość, zaborczość, nienawiść. Taki stan niechybnie prowadził mnie na skraj przepaści, samobójstwa lub zabójstwa.
Zacząłem się obawiać, ale wczoraj WYŻSZA ŚWIADOMOŚĆ zniknęła.
Może się zmęczyła, może znudziła, a może POSTAL ją zabił.
Mam nadzieję, że tak się stało. Nie ma już NIEJ. Jestem JA i otaczający MNIE gówniany świat.
W mojej głowie…
Byłaś dla mnie miła, żeby mnie usidlić.
Jestem dla ciebie tylko zabawką, nie przynoszę ci prawdziwej radości.
Widzę to tak, że nie chcesz mnie więcej.
Trzymasz moje czoło, a krew kapie na podłogę.
Bo jestem taki brudny, brudny i ponury.
Chce zniszczyć to ciało, znienawidzone przez wszystkich.
Czasami sam nie wiem dlaczego wciąż próbuję.
O tyle łatwiej było by umrzeć i przestać istnieć, niż to ciągnąć w nieskończoność.
Jeżeli umrę, zabiorę cię ze sobą.
Ja i ty. Możemy być krwawi.
Jeżeli będę chciał się zabić odniosę sukces.
Zabiorę ciebie i siebie.
Ja i ty. Możemy być krwawi.
Czasami sam nie wiem dlaczego wciąż próbuję.
O tyle łatwiej było by umrzeć i przestać istnieć, niż to ciągnąć w nieskończoność.
Ja…
Ja…
Ja....
Nie chce wychodzić z domu, otwierać ust, czytać listów, spotykać się z przyjaciółmi.
Nie chce wstawać z łóżka, zajmować przestrzeni, zabierać twojego czasu.
Nie chce z tym walczyć, po prostu pogrążyć się w ciemnościach.
Nie chce nawracać się na wiarę, nie chce palić stosów.
Nie chce budować swojego życia, chce zakrwawić nóż.
Nie chce odbierać telefonu, nie chce wychodzić z tego pomieszczenia.
Nie chce z tobą rozmawiać, unikam cię szmato.
Nie chce się naprawić, chcę być pojebany.
Nie chce próbować się zmieniać, po prostu spalić swój mózg.
Nie chce zwalniać, chce niszczyć.
Nie chce nigdzie biec, nie chce, żeby ktoś się mną przejmował.
Nie chce szukać pomocy, nie chce, żeby ktoś mi pomagał.
Nie chce nawet próbować się zbawić…
Firma Allegro.pl to jedno wielkie śmierdzące, plugawe, syfiaste, parchate, niemyte, sterczące gówno z kokardką i pomponikiem. Oferowane tam towary to odrzuty z Tajwanu, ktorych nie sposób sprzedać inaczej jak tylko na odległość. Rzeczy tam zakupione nie działają bądź przestają działać pare dni po zakupie. Serdecznie odradzam i potępiam.
Stoję na przystanku i czekam na długie zielone, przegubowe. Pada śnieg, roztapia się na mojej łysej głowie i już w innej postaci spływa mi za kołnierz. Jest zimno, wilgotno, ślisko i nieprzyjemnie. Nie wiem czemu, ale nasuwa mi się porównanie aury do wnętrzności trupa.
- Miły panie wspomóż biednego, nie jadłem od wczoraj…
Ktoś brutalnie przerywa mi kontemplacje rzeczywistości. Jest niski, kudłaty, brudny i strasznie śmierdzi.
- Spierdalaj, bo mnie pobrudzisz!
- Daj chociaż złotówkę, kupię sobie bułkę.
- Idź do pracy.
- Kiedy ja nic nie umiem.
- Nie trzeba nic umieć, żeby nosić ciężary w magazynie, albo układać towary na półkach w hipermarkecie.
- Daj złotówkę, nie jadłem od tygodnia!
- Od tygodnia? A mówiłeś, że od wczoraj. Wypierdalaj z łapami bo mnie pobrudzisz!
- Jestem głodny!
- Dobra masz, straciłem apetyt.
Akurat podjechał autobus. Usłyszałem jeszcze:
- Bułka?? Kurwa po chuj mi bułka?! Potrzebuje pieniędzy na wino!! Słyszysz chuju? Na wino!
Usiadłem i uśmiechnąłem się do swoich myśli. Bułka z szynką uderzyła w drzwi i spadła na ulicę.
No i wyszła.
Pigułki, pigułki, dwadzieścia dziennie...
Miłość jest czymś strasznym, zwłaszcza, kiedy przytrafia się po raz pierwszy.
Miłość jest jak bardzo upierdliwa paranoja. Przez cały czas myślę o niej. Tylko sen przynosi ukojenie, ale od jakiegoś czasu nawet śpiąc nie jestem bezpieczny.
Ktoś może powiedzieć „Jakie to piękne”, „Też bym tak chciał”.
Ten, kto tak myśli jest głupcem. Ja tylko pragnę, żeby wyszła z mojej głowy.
Miłość jest jak choroba psychiczna. Jest jak uciążliwe urojenie. Nie da się przed nią uciec, można się jedynie na chwilę schować, ale bezpieczne miejsce jest jeszcze straszniejsze.
Wyjdź z mojej głowy, wyjdź z mojej głowy, wyjdź z mojej głowy!!
Wszystko mnie wkurwia. Wkurwia mnie ten blog, to że musze iść do pracy i to, że do wypłaty są jeszcze trzy tygodnie.
Chuj, dupa, cycki, jebać!
Czy kulturalniej jest mijać kogoś w ciasnym przejściu dupą czy jajami?
Za cieżkie?
Zbudź się… Otwórz oczy…
Czas na zemstę…
Obudź się…
Dzisiejszej nocy 12 ludzi musi umrzeć…
Niegrzeczny, niegrzeczny…
Zabijać, zabijać…
Niegrzeczny, niegrzeczny…
Zabijać, zabijać…
Czuję się jak nowo narodzony, mogę zacząć swoje dzieło.
Pamiętam każdą jedną twarz, zjawa pokazała mi wszystkie miejsca.
Pierwszy smacznie śpi w swoim łóżku. Wystarczy położyć palce na jego głowie.
Teraz ścisnąć mocno, aż dłonie połączą się razem.
Następny kocha się z moją żoną. Jedyne życzenie odebrać mu życie.
Zanim jego rodzina stoczy się na dno, a on zastawi dzieci w lombardzie. Kazałem pani opuścić pokuj, chyba że chce wziąć udział w jego zagładzie. Zdjąłem strzelbę z regału i podziurawiłem jego gardło.
Czas ucieka, muszę dobrze wykorzystać swoją szansę, następni dwaj pracują na nocnej zmianie. Popijają kawkę na zapleczu, posłucham o czym mówią. Rozmawiają o mojej śmierci. Każde zdanie kończy wybuch śmiechu, ale śmiech ten szybko cichnie, kiedy ich głowy przetaczają się po posadzce.
Teraz mój gniew staję się silniejszy. Następna pracuje jako pielęgniarka. Musiała zadzwonić do chłopaka, zostawiła moje ciało żebym się wykrwawił. Złapałem skalpel i piłę do kości, czas zabawić się w narkozę. Zoperowałem ją trzy razy, zanim ktoś zaczął wołać o basen. Siostra nie mogła podejść, więc ja pomogłem, sąsiad z łóżka obok był niechcący.
Mam już niewiele czasu, zostało jeszcze czterech. Ten jeździ taksówką, był pijany, kiedy na mnie wjechał. Zaczął wrzeszczeć, kiedy mnie zobaczył, przecież wyrzucił mnie przed drzwiami szpitala. Wybierzmy się na przejażdżkę za miasto. Chyba jedziesz złym pasem, kobieta z dzieckiem w brązowym kombi zasłoniła oczy. We wraku pogiętej stali z kierownicą się zespali.
Ten mężczyzna ogląda telewizję. Z nudów skacze po kanałach. Zaciekawił go pewien program. To chyba cyrk. Klaun żongluje, klaun tańczy, klaun wyciąga swoje ręce. Zahipnotyzowany patrzy jak wypełzam z ekranu, ściskam jego szyję, aż staje się zielony na twarzy.
Czas… Czas…
Czas… Czas… Czas…
Czas… Czas…
Myśl, że został już tylko jeden dodaje mi siły, mimo to czuję jak moje ciało coraz bardziej sztywnieje. Bez celu krążę po ulicach, zjawa mnie opuściła. Kawałki ciała odpadają mi jeden za drugim, usta, uszy lądują na asfalcie. Ale wciąż mam parę minut do świtu, moja następna ofiara właśnie nadchodzi. Szybko zachodzę go od tyłu, zarzucam wędkarską żyłkę na jego szyję, trzymam go mocno i ciągnę za linkę widząc jak jego głowa zmienia kolor.
Ogarnia mnie błogość. Wiem, że popełniłem straszliwe zbrodnie, ale teraz to już nie ma znaczenia. Zbawiłem swoją duszę, mogę iść do światła.
Nic nie poprawia bardziej nastroju niż przepierdolenie wypłaty. Przez 15 minut byłem władcą i panem świata, później skończyłi mi się pieniądze...
Pozostaje wspominanie dobrych czasów podczas polerowania noży, które zakupiłem...