Zapalam kolejnego papierosa. Kurwa, to już chyba szósty z rzędu… Trochę się uspokoiłem, chociaż nadal nie mogę opanować drżenia palców, ale jeszcze cztery papierosy temu latały mi całe ręce…
Kilkadziesiąt minut temu siedziałem na kiblu. Srałem i myślałem intensywnie (aż do bólu) nad życia standardu poprawą, gdy nagle do głowy przyszedł mi pomysł. Pomysł tak straszny, że aż sam się go przestraszyłem. Kurwa prawdziwy pieprzony armageddon!!
- Jezu kurwa chryste mać, ja pierdole, kurwa, eureka do chuja pana!!
Wyrwało mi się w mistycznym uniesieniu, kiedy potężny i solidnej konsystencji stolec opuścił mój ustrój i z donośnym chlupnięciem spoczął na dnie muszli klozetowej. Z wrażenia zapomniałem się nawet podetrzeć, kurwa chyba nawet nie zaciągnąłem na dupę spodni…
W amoku popędziłem do pokoju, włączyłem komputer, spod resztek pizzy, pustych pogniecionych puszek po piwach oraz niedopałków papierosów wygrzebałem klawiaturę. Wpisałem URL.
Nic.
Pomyliłem literki!! Kurwa jak można cokolwiek napisać, kiedy ręce drżą jak w zaawansowanym stadium Parkinsona.
Wystukałem ponownie. Znów zrobiłem błąd.
Zacząłem się irytować…
Wykurwiłem klawiaturą w monitor, że aż wywrócił się na bok. To przyniosło spodziewaną ulgę. Przechyliłem głowę, aby widzieć cokolwiek na obróconym o 90 stopni ekranie.
Powoli wprowadziłem adres jeszcze raz. Bingo.
Mam cię skurwysynu, już mi nie uciekniesz…