Archiwum 02 marca 2009


FANTASMAGORIA
Autor: postal
Tagi: fantasmagiria  
02 marca 2009, 14:11

<klik>

Dziwacznie wygięta wskazówka odmierzająca minuty przeskoczyła na szóstkę. Rozległ się gong. Groteskowy zegar wyszczerzył zęby w uśmiechu.

<klik>

- Ile amunicji ci zostało?

- Niewiele… Mniej niż pół magazynka.

- Wypadałoby kończyć tę farsę.

- Już? Szkoda.

Lufa H&K MK 23 wędruje do ust mojego towarzysza. Nie zupełnie o to mi chodziło.

- Stój! Nie!

<klik>

Dlaczego za każdym razem, kiedy odkręcam kran w łazience jest tak, jakbym wsadził gwóźdź w gniazdko?! *pstryk* Auaaa, kurwa mać!!

<klik>

Kim…? Kim jesteś? Jesst ci zimno? Jesssteś głodny? Kim… Kim jessteś?

Zemby!! Ty masz ZEMBY!! Nie zbliżaj się! Nie podchodź!!

<klik>

- Cuchnie tu szambem!

- Nic dziwnego, chowamy się w ściekach. Siedzisz po pas w gównie, czego się spodziewałeś? Lawendy?

- Nie mogłeś wybrać lepszej kryjówki??

<klik>

- Cześć Paweł.

Obcięta dubeltówka pojawiła się z nikąd, po prostu zmaterializowała w mojej dłoni. Drewno kolby jest gładkie i ciepłe. Przyjemne w dotyku, jak skóra kobiety. W sumie, czemu się dziwić, to mój sen, ja tu rządzę. Jedyny Imperator, Władca Porcji Lodów.

- Wypierdalaj z mojej głowy! Wypierdalaj z mojego snu!!

Dwie lufy zagrzmiały jednocześnie, ze skróconych rur buchnęły dwa jęzory ognia, kiedy opuściły je dwa pociski breneka zamieniając uśmiechniętą twarzyczkę w krwawą miazgę, czerwoną pulpę z mieszaniny krwi, odłamków kości, ciała i mózgu.

- Ja tu rządzę!! Rozumiesz?! Ja tu rządzę!!

<klik>

Ciemność, cisza. Bezruch, próżnia. Zimno mi w stopę, wierzgnięciem nogi poprawiam kołdrę. Odpływam.

<klik>

Uciekam. Biegnę jak szalony, na oślep. Prosto przed siebie. Śnieżna breja spowalnia mój opętany bieg, rozchlapuje się na boki pod naciskiem ciężkich butów, więzi podeszwy w błocku. Ścigają mnie, są blisko, coraz bliżej. Ich oczy… Boże, co jest z ich oczami??! Wciągają ręce, trzymają w nich ulotki. Levis, TESCO, McDonald’s, CU, ING, Sigma Banque, Praktiker, Empik.

- Weźź ulotkę! Weź ją!! Bież ją!! Żryj ją! Udław się nią!! Weź tą pierdoloną ulotkę! Bież ją skurwysynu!! Weź dwie!! Weź dla rodziny, weź dla przyjaciół, weź dla dziewczyny!! Weź je wszystkie!!

Są straszni, są groteskowi, są przerażający! Którędy?! Którędy iść, żeby nie dostać tępym hasłem, bądź ulotką w zęby?!! Którędy??

<klik>

Wypaczony zegar szczerzy do mnie zęby. Wskazówka przeskakuje na dziewiątkę.

Telewizor jest włączony, ale wyświetla jedynie szum statyczny. Coś jest po drugiej stronie szkła ekranu. Pełźnie w moją stronę. Pełźnie po mnie. Słyszę jak chrzęszczą, ocierając o siebie, połamane kości. Zmiażdżone tkanki mlaskają przy każdym pokracznym ruchu. Bezzębne usta rozciągają się w parodii uśmiechu.

<klik>

Myśleli, że mnie zabili, zabrali do kostnicy. Jestem odrobinę sztywny, to wszystko.

Jak kłoda. Leżę w swojej trumnie. Uśmiecham się i czekam.

Czekam, żeby w odpowiednim czasie wyjść i zabijać.

W odpowiednim czasie, wyjść i zabijać!