Najnowsze wpisy, strona 30


SZPITAL
Autor: postal
06 kwietnia 2004, 18:57

     Siedzę w obskurnej poczekalni oddziału zamkniętego Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Morawscy. Wskazówki dużego zegara zwisającego przy suficie leniwie pełzną do przodu, nieubłaganie zbliżając się do osiągnięcia godziny ósmej. Śmierdzi tu stęchlizną. Ostry zapach środków dezynfekujących nie jest w stanie skutecznie okryć i zdusić odoru śmierci i rozkładu, który zdaje się być niemal namacalny w nieruchomym ciężkim powietrzu. Oprócz mnie i siedzącej za biurkiem podstarzałej pielęgniarki nie ma tu nikogo. Wbrew temu co sobie wyobrażałem o podobnych temu miejscach nie słychać żadnych potępieńczych wrzasków, szaleńczych chichotów, upiornych zawodzeń, głośnych łkań. Szeleści tylko papier przekładany z jednej teczki do innej przez oddziałową. Korytarzy nie przemierzają osiłkowaci sanitariusze w klatkach na głowach śpieszący spuścić wpierdol zbytnio pobudzonemu podopiecznemu. Kobieta jakiś czas temu przestała przyglądać mi się badawczo i zajęła się papierami (tymi potwornie szeleszczącymi,  pierdolonymi papierami!!).

- Gdzie tu jest toaleta?

Kobieta wskazała ręką korytarz ciągnący się w lewo nie przestając przekładać papierów. Wstałem i chwiejnym krokiem pokuśtykałem we wskazanym przez nią kierunku.

- Na dole znajdzie pan bufet. Kawa dobrze panu zrobi.

Usłyszałem jej miły, pełen troski głos (babcia?).

     Kibel najpierw poczułem, zanim jeszcze zobaczyłem brudne drzwi z wymalowanym krzywymi literami napisem „WC dla odwiedzających”. Kiedy je otworzyłem targnęły mną gwałtowne torsje i to że nie zwymiotowałem było tylko zasługa tego, że od dwóch dni nie miałem niczego w ustach. Udało mi się przezwyciężyć chwilową słabość i zatykając nos wszedłem do środka. Wysikałem się, prawie przepełniając zapchaną muszlę, w której malowniczo pływało czyjeś gówno i podszedłem do śmiesznie małego zlewu. W pierwszej chwili nie poznałem twarzy, która spoglądała na mnie zamglonymi oczami z brudnego lustra.

Blada, mizerna twarz pokryta kilkudniowym zarostem.

 

Twarz szaleńca...

Twarz wariata…

FLOW
Autor: postal
06 kwietnia 2004, 16:56

MORDERSTWO… CZASAMI TYLKO TO POZOSTAJE

 

     Obudziłem się wcześnie rano. To taka szczególna pora, kiedy resztki nocy mieszają się z wschodzącym dniem tworząc niesamowitą psychodeliczną mieszankę. W pierwszej chwili nie byłem pewien, czy to jeszcze sen, czy już jawa. Szyby pokrywała gruba warstwa szronu nie pozwalająca upewnić się co do tożsamości świata, w którym się znajdowałem. Nie czułem rąk ani nóg. Przez dłuższą chwilę mogłem tylko leżeć, obserwując obłoczki pary wydobywające się z moich ust, trwając w niepewności… Powoli odzyskiwałem czucie. Krew zaczynała krążyć żwawiej przywracając życie moim odrętwiałym mięśniom. Jęknąłem z bólu próbując zmienić pozycję. Ostrożnie wyjąłem rękę spod okrywającego mnie płaszcza i spojrzałem na zegarek. Była 5:50.

     Usiadłem i przekręciłem kluczyk w stacyjce. Silnik odmówił jednak współpracy. Trzęsąc się z zimna (czy może na skutek fragmentów snu wyłaniających się z trzewi podświadomości) zapaliłem papierosa. Zacząłem przypominać sobie gdzie jestem i właściwie co tu robię. Proces był mozolny i sprawiał mojemu umysłowi niewysłowiony ból. Wkrótce więc dałem sobie spokój. Skupiłem się na wpatrywaniu się w zasnuwający szybę lód.

 

I MÓR CZERWONY NIEPODZIELNIE ZAWŁADŁY WSZYSTKIM...

ARMAGEDDON
Autor: postal
13 marca 2004, 01:06

1. Buenos Aires, Argentyna
17.03.1992-Eksplozja samochodu pułapki niszczy ambasadę izraelską.
Zabitych: 29. Rannych: 242.
2. Algier, Algieria
26.08.1992-Wybuch bomby na lotnisku.
Zabitych: 12. Rannych: co najmniej 128.
3. Nowy Jork, USA
26.02.1993-Ekstremiści religijni podkładają bombę w Światowym Centrum handlu.
Zabitych: 6. Rannych: 1000.
4. Matsumoto, Japonia
27.06.1994-Członkowie sekty Najwyższa Prawda rozpylają sarin.
Zabitych: 7. Innych poszkodowanych: 270.
5. Tokio, Japonia
20.03.1995-Członkowie Najwyższej Prawdy znów rozpylają sarin.
Zabitych: 12. Innych poszkodowanych: przeszło 5000.
6. Oklahoma City, USA
19.04.1995-Eksplozja ładunku wybuchowego.
Zabitych: 168. Rannych: 500.
7. Kolombo, Sri Lanka
31.01.1996-Separatyści etniczni taranują budynek banku ciężarówką.
Zabitych:  90. Rannych: 1400.
8. Londyn, Wielka Brytania
09.02.1996-Terroryści irlandzcy podkładają bombę na parkingu.
Zabitych:2. Rannych: ponad 100.
9. Jerozolima, Izrael
25.02.1996-Zamachowiec samobójca wysadza samochód w powietrze.
Zabitych: 26. Rannych: 80.
10. Az-Zahran, Arabia Saudyjska
25.06.1996-Przed amerykańską bazą wojskową eksploduje cysterna z paliwem.
Zabitych: 19. Rannych: 516.
11. Phnom Pehn, Kambodża
30.03.1997-Zamachowcy rzucają w kierunku demonstrantów cztery granaty.
Zabitych: 16. Rannych: 100.
12. Kojambatur, Indie
7.08.1998-Zamachy bombowe.
Zabitych: 43. Rannych: 200.
13. Nairobi, Kenia i Dares-Salam, Tanzania
7.08.1998-Zamachy bombowe na ambasadę  USA.
Zabitych: 250. Rannych: 5500.
14. Kolumbia
18.10.1998 i 03.11.1998 -Atak bombowy.
Zabitych: 209. rannych: ponad 130.
15. Moskwa, Rosja
9 i 13 .09.1999- Dwie silne eksplozje.
Zabitych: 212. Rannych: przeszło 300.
16. Nowy Jork, USA
11.09.2001-Al kaida porywa cztery samoloty, dwa uderzają w World Trade Center
Zabitych 3000. Rannych ok. 4000.
17. Madryt, Hiszpania
12.04.2004-Nieznana grupa terrorystyczna podkłada ładunki wybuchowe (ok. 100kg) na stacji kolejowej
Zabitych: 220. Rannych 600.
18. USA
??.??.2004-Teroryści detonują 4 bomby jądrowe w centrach największych miast USA
Zabitych: 1000000. Rannych: 10000000

     Ostatnimi czasy działalność organizacji terrorystycznych wyraźnie się nasiliła. Ilość ofiar zwiększa się z zamachu na zamach, metody działania oraz techniki terrorystów są coraz bardziej zaawansowane i finezyjne. Ludzie się boją, rządy mocarstw są bezradne… Al-kaida zapowiada kolejny atak na USA, przy którym 11 września ma się okazać dziecinną igraszką.  Cóż to będzie?

     Podczas zimnej wojny Sowieci wpadli na genialny pomysł. Otóż wyprodukowali kilkaset miniaturowych bomb jądrowych o sile 10kT, upakowali je w niepozorne aktówki, rozdali swoim dyplomatom, którzy z kolei wywieźli je do państw, w których sprawowali urząd. Tak narodziła się idea „bomby walizkowej”. Świat dowiedział się o ich istnieniu po opadnięciu żelaznej kurtyny. Rząd Radziecki tłumaczył, że zostały one stworzone „tak na wszelki wypadek” i oczywiście nigdy nie zamierzano ich użyć…
Na chwilę obecną Kreml nie może się doliczyć 150 takich walizek. No dobra, mój ojciec wygrał jedną w karty od ruskiego generała, ale gdzie jest pozostałe 149?
     Broń biologiczna? Wyobraź sobie następującą sytuację. W trzech amerykańskich centrach handlowych terroryści rozprowadzili śmiercionośne wirusy czarnej ospy. Zarażeniu ulegają przypadkowi klienci. Nieco ponad tydzień później lekarze rozpoznają chorobę u 20 osób. W ciągu kolejnych dni wirus  się rozprzestrzenia. Ludzi ogarnia panika. Wybuchają zamieszki. Placówki medyczne pękają w szwach. Granice kraju zostają zamknięte. Załamuje się gospodarka. Dwadzieścia jeden dni po ataku epidemia jest już w 25 stanach USA i 10 innych państwach. Zachorowało 16000 osób, a 1000 zmarło. Lekarze oceniają, że w ciągu kolejnych trzech tygodni liczba zakażonych wzrośnie do 300000. Co trzeci straci życie.


Dalej uważasz, że apokalipsa to tylko biblijne pierdolenie?

Otwórz oczy, koniec jest blisko…

Sugestie? Albo MY ICH, albo ONI NAS.
Trzeba zorganizować kolejną krucjatę. Rusz dupę, ilu arabów dzisiaj zabiłeś?


 

Żelazna Gwardia, Komunistyczna Partia Filipin i Nowe Siły Ludowe, Ugrupowanie Bojowników Dżihadu, Komórki Rewolucyjne, Irgun, Hagana, Organizacja Mudżahedinów Narodu Irańskiego (MEK, minus ‘Narodowa Rada Oporu Iranu’ - NCRI), Ochotnicy Orańscy (OV), Sword and Arm of the Lord Covenant, Freeman, Patriot's Council, Michigan Militia, The New Order, Mountaineer Militia, World Church of the Creator, Viper Militia, Southern California Minuteman, Colorado First Light Infantry, Aryan Nation, Washington Militia, National Alliance, Narodowa Armia Wyzwoleńcza (ELN), Armata Corsa, Japońska Armia Czerwona (JRA), Hizb - ul - Mujehideen, Jamaat ul - Fugra, Partia i Front Wyzwolenia Ludu Tureckiego (DHKP-C), OBROŃCY CZERWONEJ RĘKI (RHD), CZERWONE BRYGADY, MAU MAU, CZARNE PANTERY, ZJEDNOCZONE KOLUMBIJSKIE SIŁY SAMOOBRONY, ZBROJNE GRUPY ISLAMSKIE, TYGRYSY - WYZWOLICIELE TAMILSKIEGO ILAMU, ŚWIETLISTY SZLAK, ETA, REWOLUCYJNE SIŁY ZBROJNE KOLUMBII, RAF, PARTIA PRACUJĄCYCH KURDYSTANU, PALESTYŃSKI ISLAMSKI DŻIHAD, OAS, LUDOWY FRONT WYZWOLENIA PALESTYNY, ISLAMSKI RUCH UZBEKISTANU, HEZBOLLAH, HAMAS, FATAH - RADA REWOLUCYJNA, Fatah Tanzim, Kach i Kahane Chai, Laszkar-e-Taiba (LET), GRAPO, Dżamaa Islamija, Międzynarodowa Federacja Młodzieży Sikh (ISYF) i Babbar Khalsa, Al-Takfir i Al-Hijra, Irlandzka Armia Kontynuacji (CIRA), Prawdziwa IRA, AUM NAJWYŻSZA PRAWDA, AL-QAEDA, Grupa Abu Sayyaf, 17 Listopada…

PRZYSTANEK 1
Autor: postal
08 marca 2004, 23:34

MORAWICA

 

     Przejeżdżałem tędy setki (a może i więcej) razy, ale nigdy nie zatrzymałem się choćby na chwile w tym zapomnianym przez boga i postęp zadupiu. Bo niby i po co? Miasto (bo tak każe nazywać ową dziurę wielka tablica umieszczona przy szosie) oddalone jest od miejsca skąd zacząłem swoją wyprawę o około 20 kilometrów. Dojechałem tam w kilkanaście minut i pewno przemknął bym dalej ochlapując tubylców lepkim od brudu śniegiem, gdyby nie fakt, że bez benzyny daleko bym nie zajechał… O tym tajemniczym miejscu krążą różne niesamowite legendy. Wszystkie, a w każdym razie znakomita ich większość kręci się wokół znajdującego się tam szpitala dla umysłowo chorych. Kiedy zobaczyłem małą zżartą przez rdzę tabliczkę z napisem „SZPITAL 2” coś mnie tknęło. Zwolniłem do 90 i ostro kręcąc kierownicą w lewo ściąłem ostry zakręt, cudem unikając kolizji z jadącym z naprzeciwka busem. Po chwili z ciemności wyłonił się słabo oświetlony niewyraźny zarys koszmarnie kwadratowego gmaszyska. Nieopodal mojego samochodu w szaleńczym tempie mknęły kolejne metry wysokiej siatki zwieńczonej spiralą drutu kolczastego. Za nią majaczyły cienie betonowych wsporników podtrzymujących podobna konstrukcję biegnącą równolegle do pierwszej. Nagle z całej siły nadepnąłem na hamulec. Brama. Zatrzymałem się kilkadziesiąt metrów dalej sunąc po nie odśnieżonej śliskiej nawierzchni. Chciałem cofnąć, ale zamiast tego zgasiłem silnik i ściszyłem muzykę. Poczułem się tak strasznie zmęczony.

 

Powieki same mi się zamknęły. Otuliłem się szczelnie płaszczem.

Sen przyszedł z nikąd przynosząc nową porcję koszmarów…

Prawdziwych i realnych jak nigdy przedtem...

WHY ME??
Autor: postal
08 marca 2004, 01:12

Jadę...
Nie wiem dokąd. Przed siebie...

Stało się coś strasznego...
Czy wrócę? Nie wiem sam...

Przez łzy i brudną szybę oglądam świat. 180 na liczniku...

THINKING...
Autor: postal
02 marca 2004, 17:23

Leżę sobie i myślę...
Myślę nad życia standartu poprawą....

     Morfina sączy się z wolna spływając leniwie cienkim wemflonem prosto do mojej tętnicy udowej. Doktór był z początku sceptycznie nastawiony do mojego pomysłu, ale udało mi się go przekonać (cóż, ze 2 bańki na protetyka to będzie musiał wybulić...).

Migreny od razu ustąpiły.
Właściwie to ustapił cały ból egzystencjalny jaki odczuwałem. Jest mi dobrze, niczego mi nie trzeba.

Tylko co będzie jak mi się ampułki skończą... Jeszcze tylko 5 - w sam raz na dzisiaj...

NOTHING
Autor: postal
29 lutego 2004, 13:18

( ... )

CENZURA

( ... )

I to byłoby na tyle.

KROTKA NOTKA
Autor: postal
26 lutego 2004, 13:51

NIC NIE WARCI BEZIDEOWCY!!!

Dodam krótką notkę - mnóstwo komentarzy...
Dodam długą (ciekawą i odkrywczą) notkę - zero zainteresowania

Morał?
Czytać się wam kurwa nie chce!!!

To chój wam wszystkim w dupe!!
Ciekawe ile osób to przeczyta...

COMPLICATIONS
Autor: postal
25 lutego 2004, 23:14

Nasi przodkowie mawiali, że złego diabli nie wezmą...

I co kurwa?
I gówno!!

     Rozchorowałem się i to nie na żarty. Leżę w łóżku, kaszlę, prycham, kicham i smarczę. Na termometrze zabrakło skali, a domowe metody (spirytus i aspiryna) w moim przypadku się nie sprawdziły. Cóż, jutro wybiorę się do konowała, niech mnie kutasina zdiagnozuje i przepisze prochy, które w szybkim tempie postawią mnie na nogi.
Tylu żywych, a tak mało czasu...

Przy okazji muszę lapiducha przekonać, żeby mi morfinę przepisał. Ostatnio miewam silne migreny...

BACK TO THE PAST
Autor: postal
24 lutego 2004, 07:17

     Dziś nadszedł czas aby odłożyć broń, wziąść tłuczek do mięsa, wsiąść w samochód i pojechać odwiedzić moje stare liceum.

Mam tam niewyrównane rachunki...

     Pozostaje mieć nadzieję, że ten chój od polskiego co mie przez długie 4 lata molestował psychicznie wciągając mnie w swoje głupie dyskusje na tematy religji i boga (albowiem jam jest OPONENT, jam jest niosący światłość), jeszcze tam pracuje...

WEIRD...
Autor: postal
23 lutego 2004, 00:39

Bolą mnie wnętrzności...
Chyba się zatrułem (te bółki weneckie, skąd oni biorą grzyby?)...

Lustro?

     Nie pamiętam jak wróciłem do domu, ani co robiłem później, aż do teraz. Widzę jednak, że tworzyłęm (mógłbym przysiąc, że nie miałem tego pentagramu na suficie i dziwnych symboli na ścianach - cóż może to i ładne...). W tym pieprzonym hipermarkecie siedziałem chyba ze 4 godziny. Tam naprawdę można się zgubić i zdechnąć z głodu gdzieś w ciemnym kącie, gdzie nawet sprzątaczki nie zaglądają. Dobrze, że mili panowie z ochrony pomogli mi odnaleść drogę na parking. Trochę za mną pobiegali, bo z początku myślałem, że goni mnie Lord Dark Vader i mroczne siły Imperium.

Pojechałem po mleko, bółki, piwo, olej i mrożone paluszki rybne, a oto lista rzeczy jakie znalazłem w reklamówkach...

- konserwa Tyrolska
- młotek stolarski
- płyta CD z nagraniami Tadeusza Woźniaka
- sok pomidorowy 100% Fortuna (jak się okazało ze złotą rybką w środku)
- mapa samochodowa Radomia
- pismo kobiece "Wysokie Obcasy"
- tampony OB
- olej silnikowy Castrol
- farba olejna czerwona
- farba olejna czarna
- klej do tapet
- całkowicioe rozpuszczone lody waniliowe
- bita śmietana w sprayu
- połamana bagietka TIP
- martwy chomik szczelnie zawinięty w foliową reklamówkę wraz ze śledziami w oleju
- granulat witaminowy dla gryzoni
- suszone rozwielitki
- kaganiec dla rottwailera
- skarpetki rozmiar 30 (22 pary)
- flakonik tandetnej wody toaletowej BOND

PS- nie należy palić ogniska w toalecie hipermarketu, bo mogą włączyć się zraszacze przeciwporzarowe i popsuć całą zabawę.

VIVE LA REVOLUTION!!!
Autor: postal
22 lutego 2004, 13:24

     Grzyby halucynogenne to jeden z najstarszych środków odurzających znanych ludzkości. Nie zmienia to faktu, że jeden z najlepszych…
 
     Kolory. Wszystkie powierzchnie pokrywają się surrealistycznie jaskrawymi teksturami. Coś zaczyna dziać się z moim ciałem…
Tak szybko?
     Ogarnia mnie słabość. Nogi zaczynają uginać się pod moim ciężarem.
Tak szybko…
     Już nie pcham wózka, ale jadę na nim zawieszony na rurce przeznaczonej do przekazywania energii kinetycznej wprawiającej go w ruch. W mijanym lustrze dostrzegam niewyraźne odbicie.
To ja?
     Wyglądam jak paralityk, albo starzec uczący się na nowo chodzić przy użyciu balkonu.
W każdym razie dziwnie.
     Ludzie zaczynają oglądać się za mną. Wzbudzam powszechną ciekawość.
Jak nowo odkryty gatunek małposzczura w zoo??
     Półki przesłaniają mi widok. Ciągną się w nieskończoność we wszystkich płaszczyznach. Falują. Ich zawartość sama wpada do mojego koszyka.
Czy widziałem krasnoludka? Taki mały kurdupel w czerwonej czapce z kutasem i w żółtych rajtuzach…
     Groteskowo zakrzywiają się ku mnie gdzieś pod sklepieniem sufitu. To istny labirynt. Prawdziwa dżungla.
Tarzan na lianie przecina mi drogę z głośnym wrzaskiem wpadając na regał z konserwami.
Tyrolska? Czemu nie dziękuję Mogwli.
     Wiertarki, betoniarki.
Chodzące młotki? A to skąd się tu wzięło?
     Krocząc stukają drewnianymi butami o ceramiczną podłogę. Ochrypłymi metalicznymi głosami śpiewają pieści religijne - pielgrzymka do Czestochowy...
     Wkraczam do innego wymiaru. Otacza mnie technologia. Z monitorów zajmujących całą ścianę spoglądają na mnie twarze.
Ćwiczymy z Cindy Crawford. Raz, dwa trzy, kalafior.
     Słyszę głosy. Kablowe węże wiją się po podłodze. Przedzieram się przez dzielnice wież stereo. To niebezpieczna dzielnica. Łatwo tu zabłądzić i zostać zaatakowanym przez pigmejów w czerwonych koszulach.
My do lodówki…
Nie mieszczę się w środku. Kto projektował tą kapsułę ratunkową?
     Świat się zmienia. Gna do przodu. Z zachodu na wschód, a może odwrotnie. Ryby, ślimaki, ośmiornice, kraby, ogromne pająki, szczury, meduzy. Sześciogłowy potwór za ladą mieli mięso w wielkiej napędzanej parą maszynce. Mięso krzyczy, wierzga i wymachuje rękami.
- Następny proszę! (Dla pana wątroba? Proszę się tu położyć, to nie będzie bolało.)
Nie podoba mi się tu wcale.
Znowu te krasnoludki!!! Teraz na pewno je widziałem…
     W samym sercu labiryntu dyskoteka!! Przy suficie wesoło błyska wielka srebrna kula dyskotekowa. Mieni się, rzuca dookoła tęczowe cienie. Grono wyznawców bije przed nią pokłony. Sprzątaczki z fryzurami afro czyszczą podłogę w takt muzyki, wywijając gołymi pośladkami.
     O cześć! Ty też tu z przypadku? Czemu mnie przedrzeźniasz?
Lustro?
     Napoje. Nie mogę sięgnąć najwyższej półki (niknie w chmurach gdzieś pod nieboskłonem zaraz obok szczytu Mount Everest).
Wejdę na wózek. Udało się!
     Kartony z kandyzowaną krwią spadają na podłogę (źle je przykleili). Łapię falę. Serfuję w kierunku Wielkiego Kanionu Przypraw Korzennych.
Cholera, inkwizycja!!
     Zeskakuję z rumaka łapiąc w locie dwuręczną bagietkę.
Angard!! Touche!!
     Rozgromiłem oddział nieprzyjaciela! Uciekają w popłochu. Kolorowe obrazy wirują przed oczami, kolorowa tęcza pod powiekami.
Jestem koniem.
     Ciągnę ciężki wóz pełen szmaragdów i złotego runa.
To znowu ja? Cześć Mnie…
Lustro??
     Aż tak źle ze mną? Trzeba się uspokoić. Wyciszyć.
Granica. Sznur samochodów ciągnie się przede mną.
Zaczekam, mam czas.
     Znów dziwne spojrzenia. Wytykanie palcami. Wpadam w złość…
- Wypierdalać!! Niech żyje rewolucja!!!
To ja powiedziałem??
     Czemu okładam ta miłą starszą panią bagietką? Chyba nie chcę, żeby mi się połamała…
Dlaczego wszyscy odchodzą? Koniec imprezy? Też muszę iść do domu?
Ooo!! Moja kolej!
- Guhalabula??
Oj, miało być inaczej…
- 215zl 96gr proszę pana. Czy pan się dobrze czuje? Może potrzebuje pan pomocy?
- Hilebibule?
Kurwa, nie mogę się skoncentrować. Ten buczący piorunochron mi przeszkadza…
- Zapomniał pan reszty!! Chwila, proszę to dla pana.
- Ghhh… blee… Sajokurwanara!!
No i co teraz?? Zgubiłem się! Musze kupić mapę… Może w tej pralni mają jedną, albo ze dwie na wszelki wypadek?
 
( … )

DZIEN DOBRY BARDZO KURWA MAC!!!
Autor: postal
20 lutego 2004, 12:01

     Nienawidzę tego, po prostu nienawidzę!! Ilekroć słyszę to słowo zbiera mnie na wymioty i dostaje ataku niepohamowanej agresji…

 

     Kiedy dzisiaj w sklepie ekspedientka rzuciła mi w twarz na powitanie tym zaplutym, zmiętym jak wyjęta z prania koszula, słowem nie wytrzymałem.

Wpadłem w złość.

- Słuchaj cipo!! O co ci kurwa chodzi? Czy sugerujesz że ten dzień jest dobry dla ciebie, czy może dopiero będzie dobry? Czy wczorajszy dzień był dobry, czy jutrzejszy będzie dobry? Dobry dla ciebie, dla mnie czy dla całej pieprzonej ludzkości?? Jeżeli dla ciebie to zatrzymaj ta informację dla siebie, bo gówno mnie obchodzi co myślisz!! Jeśli dla mnie, to wiedz, że ostatni dobry dzień miałem zanim jakiś zasrany gnojek w białym fartuchu wydarł mnie z łona matki i bez najmniejszego powodu strzelił mnie po dupie!! Każdy mój dzień jest jednakowo chójowy, a teraz to już w ogóle tylko się zajebać idzie! Od ponad pół roku przychodzę do tego sklepu, kupuje, płacę uczciwie i jeszcze nigdy nikt mnie tak nie wkurwił! Kto ty w ogóle jesteś?

- 21 zł, 40 groszy...

MY DESTINY
Autor: postal
19 lutego 2004, 03:51

     Serafin Hadriel rozpostarł skrzydła. W muskularnych ramionach dzierżył bez najmniejszego wysiłku wielką żelazną tarczę i płonący niebieską poświatą dwuręczny miecz. Biła od niego oślepiająca aura najczystszego złota. Jego wiecznie młodą twarz zasnuwał cień bólu i cierpienia. Emanował spokojem i niewysłowionym smutkiem. Powoli wzniósł swą zbroją prawicę i krystalicznie czystym głosem zaintonował:

- Tyś jest Antychryst. Ten który zrodzon na ludzkim padole za sprawą Diabła, wzniecisz ogień, który pogrąży to co najświętsze w piekielnych płomieniach. Zszedłeś ze ścieżki Pana, niecne siły zawładnęły twym umysłem kierując cię na zakazany szlak. Jam jest zbrojnym ramieniem Pana Naszego, drżyj przed Jego majestatem!!

     Ogarnęło mnie przerażenie. Uczucie, jakiego żaden śmiertelnik nigdy nie zaznał. Największy spośród mistyków nie potrafił by nazwać go dziesiątkami ludzkich słów. Korząc się w Bożej Bojaźni padłem na kolana. Chciałem błagać o przebaczenie… Hadiel załamującym się pod falą nagłego wzruszenia głosem wyszeptał.

- Wysłany zostałem aby zadać kres twojemu żywotu! Uwolnić udręczoną duszę i pozwolić jej rozpaść się w nicość z jakiej powstała!! Chodź sprzeczne to z moim sumieniem uczynić to muszę. Takam wola Pana!!

     Zaczęła wzbierać we mnie gorycz. Bojaźń w jednej chwili prysnęła, nie pozostawiając żadnego śladu po swojej obecności. Miecz opadł szerokim łukiem z potępieńczym świstem tnąc powietrze. Uderzył prosto w mój kark.

     Rozległ się głuchy dźwięk stali uderzającej w granit. Miecz pękł z łoskotem i wibrując dźwięcznie spadł w otchłań nicości, która otworzyła się pod moimi stopami. Uniosłem twarz spoglądając prosto w jego przepełnione zdumieniem oczy. Otworzył usta w niemym pytaniu, po czym rozpłynął się jak dym na wietrze.

     Ozwał się głos, głos niczym tysiące głosów wydobyte na raz z tysięcy piersi.

- Tyś wybranym... Tyś niszczyciel…

Obudziłem się drżąc na całym ciele. Po piersi i plecach płynęły mi strugi gorącej krwi.

DEMONY
Autor: postal
18 lutego 2004, 05:09

Czas mi bardzo szybko zmyka, zabić muszę następnego śmiertelnika.

W mojej głowie są demony plan kolejny ułożony...

Umrzeć musi, pewne jest, przyszedł kres litery eS!

TRZY A ZARAZEM JEDEN
Autor: postal
18 lutego 2004, 04:01

     Bartek to (był) kawał skurwysyna. Nienawidziłem go od zawsze. Począwszy od podstawówki, gdzie na każdej przerwie dręczył mnie i terroryzował. Cóż był ode mnie trzy razy cięższy... Kiedy skończyłem podstawówkę wydawało mi się, że już więcej nie będę musiał oglądać jego wstrętnej opasłej gęby. Bardzo się przeliczyłem…

     Z początkiem szkoły średniej zaczął się okres eksperymentowania. Brałem narkotyki. Dużo i zdecydowanie za często. Bartek był mi potrzebny, aby je zdobyć. Jako że był jedynym w okolicy, który miał wtyki musiałem korzystać z jego pomocy. Chociaż przy każdym spotkaniu szydził ze mnie i traktował mnie jak popychadło wtedy jeszcze nie chciałem go zabić, byłem za słaby… Później odkryłem, że w sposób perfidny oszukuje mnie na ilości zabierając dla siebie więcej niż połowę. Zaczęła wzbierać we mnie frustracja, której jeszcze wtedy nie potrafiłem nazwać. Miarka przebrała się, kiedy raz i drugi nie pojawił się wcale kasując mnie w ten sposób na przeszło 100zł. Poprzysiągłem mu zemstę.

Jakże długo przyszło mi czekać…

 

WTOREK, GODZINA 2:26AM

     Wyposażony w odpowiednie narzędzia wybrałem się na mały spacer. Mieszkał niedaleko, więc po kilku minutach byłem już pod jego blokiem. Zza zasłoniętych szczelnie żaluzji (jak zawsze ukrywał się przed wierzycielami, którzy chcieli mu zrobić krzywdę) sączy się nikłe światło. Ulepiłem twardą jak kamień pigułę i cisnąłem w okno. Szyba zadygotała o mało nie wypadając z framugi. Światło zgasło, nastała cisza, bezruch. Ulepiłem kolejną, tym razem zamierzałem rzucić mocniej. Żaluzje lekko się uniosły, za nimi błysnął fragment jego bladej facjaty. Znów cisza. Powoli uchylił okno, przez moment przyglądał mi się głupawo, po czym wyszczerzył zęby w paskudnym uśmiechu i machnięciem ręki zaprosił mnie do siebie. Pokonałem schody i stanąłem przed sfatygowanymi drzwiami noszącymi ślady noży i licznych kopniaków. 

     Delikatnie w nie zastukałem. W głowie kłębiły mi się myśli. Misternie przygotowany plan mógł w jednej chwili wziąć w łeb. Jeszcze raz przypomniałem sobie i powtórnie rozważyłem wszystkie kombinacje. Rozległ się szczęk zamka, drzwi otworzyły się zapraszając mnie do środka. Wytarłem buty i wszedłem. Przedpokój wyglądał dokładnie tak samo jak zapamiętałem go ze swoich licznych wizyt, z tą może różnicą, że był jeszcze bardziej obskurny i zdewastowany. Bartek zatrzasnął drzwi i przekręcił obydwie zasuwy. Uśmiechnął się przebiegle i wyciągnął rękę. Zignorowałem jego gest i oschle powiedziałem.

- Musisz mi w czymś pomóc.

- Jasne, czego ci potrzeba? -Przebiegły usmiech, który widziałem tyle razy... Wyczuł kasę.

- Jesteś sam?

- Spoko, mów śmiało, starzy są na nocnej zmianie!

- Właściwie to tyle chciałem wiedzieć…

- Coo…

     Szybkim, wielokrotnie przećwiczonym ruchem wyciągnąłem zza paska paralizator, przytknąłem go do wylewającego się spod koszuli brzucha i z niewysłowioną przyjemnością nacisnąłem spust. Rozległ się dźwięk przeskakującego łuku elektrycznego i zaśmierdziało przypalonym ciałem. Nie wiem ile tak stałem nad nim przytykając paralizator do jego ciała upajając się cudownym smakiem zemsty. Ocknąłem się dopiero kiedy bateria była pusta. Zdegustowany wsunąłem paralizator do kieszeni kurtki. Stanowczo za krótko – pomyślałem. Naciągnąłem na dłonie chirurgiczne rękawiczki, zdjąłem buty i zacząłem wlec jego cielsko do łazienki. Tego nie przewidziałem, ale instynktownie wiedziałem co robić…

     Włożyłem korek i odkręciłem kurki.

 

NAJWIĘCEJ WYPADKÓW ŚMIERTELNYCH ZDARZA SIĘ W DOMU…

 

     Z obrzydzeniem rozebrałem bezwładne zwłoki (to już kwestia paru chwil), ubrania cisnąłem na bieliźniarkę stojącą w koncie. Wanna była już wypełniona w połowie. Zacząłem przetrząsać wszystkie szafki w poszukiwaniu (czegoś)… Znalazłem…

     Ująłem go pod pachami i spróbowałem dźwignąć. Stęknąłem boleśnie. Zaczęła ogarniać mnie panika. Taka głupota nie może zniweczyć tak doskonałego planu, który pod wpływem chwili nakreślił się w moim umyśle. Spróbowałem ponownie. Tym razem przewiesiłem jego ręce przez namydloną (jestem genialny!!) krawędź wanny i pchając z całych sił zacząłem po kawałku wsuwać go do wody. Kiedy wreszcie udało mi się ułożyć go w pełnej po brzegi wannie (sukinsyn wyparł więcej wody niż przypuszczałem) miałem poważną zadyszkę i byłem cały spocony.

Włożyłem wtyczkę do kontaktu…

Najwięcej wypadków zdarza się w domu…

     Nagle grubas otworzył oczy i miotając wściekłe przekleństwa zaczął gramolić się na nogi. Odsunąłem się o dwa kroki i pstryknąłem przycisk suszarki.

NIC!!

     Pstryknąłem jeszcze raz i jeszcze jeden. Nie działa!!

- Ty szmato co ty chciałeś mi zrobić?? –Zaryczał wściekle. – Zabije cię!!

Wyciągnął ręce chcąc mnie pochwycić.

Teraz będę musiał upozorować włamanie…

     Wtem poślizgnął się na leżącym na dnie mydle i upadł do przodu uderzając czołem o stalową baterię kranu. Trysnęła krew. Bezwładne ciało osunęło się twarzą do wody. Znieruchomiało. Przez chwile stałem oszołomiony z nożem w jednej, a suszarką w drugiej ręce, po czym wybuchnąłem śmiechem. Usiadłem na podłodze i zapaliłem papierosa. Wypaliłem jednego, potem następnego. Spojrzałem na zegarek – 7 minut jeżeli nie jest Hudinim, to na pewno nie żyje… Wstałem i poszedłem do drzwi. Zasuwki – nikt nie kapie się przy otwartych drzwiach!!

Balkon…

Balkon…

Balkon…

Szybko do domu. Szklanka gorzałki i odgrzana pizza przed snem…

PAYBACK TIME
Autor: postal
16 lutego 2004, 04:30

     Nadszedł czas, aby wyrównać rachunki. Ci którzy mnie skrzywdziliście drżyjcie, albowiem jam jest Palec Boga, który jest w was wymierzon. Ide po was, zapukam do każdych drzwi, znajdę do ostatniego...

     Siedem osób, siedem dni. Zacznę od litery By.

B jak Bartek, B jak brzuch, jam jest koszmar z twoich snów...

 

 

Czekam, a pistolet jest w mojej dłoni, już nic mnie nie goni, wyrok zostanie zaraz wykonany...

NIEBIESKA RADIOLKA
Autor: postal
12 lutego 2004, 17:31

     Wczoraj pod wpływem nagłego impulsu (nie, nie wyżutów sumienia, tylko ogłoszenia w gazecie) postanowiłem odwiedzić rejonową komendę policji, gdzie odbywał się przetarg na używane pojazdy i osprzęt pochodzący z policyjnego demobilu.

     Po drodze miałem kilka drobnych wpadek (bramka wykrywająca żelastwo rzy wejściu na teren komendy omało nie eksplodowała kiedy wskaźnik osiągnął maksymalną wartość i głośnik zaczął wyć przeraźliwie). Na przykład okazało sie, że prawo polskie zabrania noszenia przy sobie granatów odłamkowych, żeliwnych kastetów, oraz pistoletów maszynowych jeżeli posiada się na nie jedynie pozwolenie kolekcjonerskie, ale mili funkcjonariusze przymkneli na to oko, kiedy powiedziałem im po co tu jestem. Cóż korupcja szeży sie wszędzie, a za pieniądze mozna już kupić wszystko...

     Zasiadłem wygodnie w śmierdzącej petami i grzybem sali, gdzie miała odbyć się aukcja. Oprócz mnie tłumnie zjawiły się na nią jeszcze trzy osoby. Kiedy zrobiło sie tak tłoczno, że nie było już czym oddychać zabrzmiał gong obwieszczający rozpoczecie aukcji. Jeden z licznie przybyłych gości prowadził na bazarze stoisko z używaną odzieżą, więc zakupił 50kg policyjnej (niezniszcalnej, nieprzemakalnej i 3 gatunku) odzieży, którą zamierzał opchnąć ze znacznym profitem, drugi był rolnikiem i potrzebował armatki wodnej wcześniej służącej do rozpędzania manifestacji, która zamieżał przekształcić w ultrawydajną opryskiwarke do roślin, a trzeci z kolei przybył z "tajną misją", nic nie kupił tylko notował wszystko w swoim notesie.

     Jako, że jestem amatorem polskiej motoryzacji nabyłem po rewelacyjnej cenie 8.000zl "prawie nowego" oryginalnego psiarskiego poloneza caro. Dostałem gratis kratę, której chyba nie chciało im sie odkręcać oraz zepsute CB-radio. Dostałem kwit, z którym udałem sie do garażu po odbiór mojego sprzęta. Mechanicy właśnie kończyli demontowanie kogutów, ale napisów policja to już im sie zerwać nie chciało. Powiedzieli, że mam to jak najszybciej uczynić, bo jezdzenie z oznakowaniami jest nielegalne. Wydali mi dowód rejestracyjny i 3 miesieczna gwarancję na wady  ukryte, ujawnione podczas ekspoatacji, oraz nie omieszkali napomnąć o tym, "że nie jest to zwyczajny polonez" (tylko magiczny...). Ma oryginalne policyjne ogumienie, zawieszenie, modyfikowany układ kierowniczy, kręcony silnik i przyspieszenie, które wgniata w fotel (też modyfikowany grubym tyłkiem starszego posterunkowego).

Dzisiaj muszę go solidnie przetestowac...

MOR CZERWONY
Autor: postal
07 lutego 2004, 22:25

"I Mór Czerwony niepodzielnie zawładły wszystkim..."

MATRIX
Autor: postal
06 lutego 2004, 19:03

"Drużyna ruggby zjada swoich zmarłych..."
"Chodź gówniarzu, chodź i zarzyj swoje lekarstwo"

 

TO MÓJ ŚWIAT
MOJA RZECZYWISTOŚĆ
MOJE ŻYCIE
MOJA SŁUŻBA
MOJE POWOŁANIE
MOJE PODATKI

JA... JA JESTEM NIKIM... WYRYWAM TYLKO CHWASTY, CHWASTY CO PRZESZKADZAJĄ ŻYĆ DRUGIM...