12 lutego 2006, 05:52
Ciemno, zimno, palce przymarzają do spustu. A mogłem zostać w domu, zajadać pizze i mieć wszystko w dupie, ale nie, zachciało mi się strzelać do ludzi. Tylko gdzie niby są ci ludzie? Może wybrałem złe miejsce. Ciemno tu jak w dupie u murzyna, kto przy zdrowych zmysłach chciałby tędy przechodzić? Chuj, dupa, gówno, jebać, trza iść do domu, bo tu sczeznąć można.
Złorzecząc bogu i prezydentowi zacząłem prostować skostniałe kolana, kiedy nagle usłyszałem głośne beknięcie, mlaśnięcie, przekleństwo i w reszcie kretyńską pijacką piosenkę. W moją stronę zmierzała radośnie przebierając nogami grupka meneli. Uzbrojony w gogle noktowizyjne, które notabene przymarzły mi do twarzy, widziałem wyraźnie 3 żuli idących wprost na mnie. Jeden dzierżył butelkę wina czy raczej wino-podobnej wydzieliny, drugi plastikowy kubek, trzeci trzymał własną fujarę… Usłyszałem odgłos płynu uwalnianego pod dużym ciśnieniem oraz westchnienie ulgi.
- No panowie. Kurwa to po szklanie i kurwa na rusztowanie!
- Hahaha! Na rusztowanie, kurwa słyszałeś Zbysiek?!
- Zamknij mordę, przez ciebie sobie pałę przyciąłem kurwa! Rysiek otwieraj flaszkę, zimno. Rysiek? Ryyysiek kurwa? Gdzie polazłeś z naszym aperifem?
Rysiek niestety nie mógł usłyszeć nawoływań kolegów, gdyż leżał krwawiąc obficie z czoła z otworu wlotowego grubości palca.
- O kurwa co to było? Zbysiek? Zbyyysiek??!! Nie róbcie sobie jajec! Kurwaaa…. Hhrrr…..
Zdegustowany wyszarpnąłem ostrze z szyj tego, który zapomniał się przedstawić. Za takich to państwo powinno mi płacić. Rękojeścią noża urwałem szyjkę od aperifa i pociągnąłem solidnego łyka. Trza iść do domu, sczeznąć to można…