13 maja 2007, 13:09
Opowiem ci, co bedzie dalej.
Pewnego dnia, wczesniej lub pozniej, stwierdzisz, ze nikt tak naprawde cie nie rozumie, ze nie masz nikogo, kto bezkrytycznie zaakceptuje, cokolwiek zlego bys nie zrobila.
Wtedy zadzwonisz do mnie (ja nie moge, bo nie mam juz twojego numeru), odbiore telefon, wyslucham cie i pociesze. Sprawie, ze znow bedziesz mogla patrzec w lustro.
ON jest dla ciebie zabawka. Pobawisz sie nim, znudzisz i zostawisz. To nastepny etap klatwy, ktora czaji sie w mroku za jego plecami.
Mysle, ze jestesmy warci siebie. Tak samo przedmiotowo traktujemy ludzi. To dlatego tak doskonale sie dogadujemy.
Zabilas jednym prostym cieciem piekne uczucie, ktore sie we mnie wyleglo, bo pozwolilem emocjom kierowac moimi myslami. Dobrze zrobilas, chcialas mi pomoc.
Nie zlamalas mi serca, bo nie bylo czego lamac. Pogodzilem sie z tym w ciagu trzech godzin spedzonych w samotnosci, po ciemku.
Zalezy mi na tej bezgranicznej przyjazni, ale przyjaciele moich wrogow nie moga byc moimi przyjaciolmi, chyba, ze tylko udaja ich przyjaciol.
Bardziej potrzebujesz mojej przyjazni, niz ja twojej milosci. Cala ta milosc zmiescila sie w jednym malym kartonowym pudelku, ktore upchnalem w szafie.
Nie czuj sie przegrana, kiedy bedziesz wybierac moj numer, ja nie bede odczuwal satyswakcji, ze wygralem. Po prostu tak musi byc.
Wygramy oboje lub przegramy wszyscy.