Najnowsze wpisy, strona 21


TRYUMF POSTALA
Autor: postal
13 maja 2007, 13:09

Opowiem ci, co bedzie dalej.
Pewnego dnia, wczesniej lub pozniej, stwierdzisz, ze nikt tak naprawde cie nie rozumie, ze nie masz nikogo, kto bezkrytycznie zaakceptuje, cokolwiek zlego bys nie zrobila.
Wtedy zadzwonisz do mnie (ja nie moge, bo nie mam juz twojego numeru), odbiore telefon, wyslucham cie i pociesze. Sprawie, ze znow bedziesz mogla patrzec w lustro.
ON jest dla ciebie zabawka. Pobawisz sie nim, znudzisz i zostawisz. To nastepny etap klatwy, ktora czaji sie w mroku za jego plecami.
Mysle, ze jestesmy warci siebie. Tak samo przedmiotowo traktujemy ludzi. To dlatego tak doskonale sie dogadujemy.
Zabilas jednym prostym cieciem piekne uczucie, ktore sie we mnie wyleglo, bo pozwolilem emocjom kierowac moimi myslami. Dobrze zrobilas, chcialas mi pomoc.
Nie zlamalas mi serca, bo nie bylo czego lamac. Pogodzilem sie z tym w ciagu trzech godzin spedzonych w samotnosci, po ciemku.
Zalezy mi na tej bezgranicznej przyjazni, ale przyjaciele moich wrogow nie moga byc moimi przyjaciolmi, chyba, ze tylko udaja ich przyjaciol.
Bardziej potrzebujesz mojej przyjazni, niz ja twojej milosci. Cala ta milosc zmiescila sie w jednym malym kartonowym pudelku, ktore upchnalem w szafie.
Nie czuj sie przegrana, kiedy bedziesz wybierac moj numer, ja nie bede odczuwal satyswakcji, ze wygralem. Po prostu tak musi byc.
Wygramy oboje lub przegramy wszyscy.

MANIAK, CZY NIE MANIAK?
Autor: postal
11 maja 2007, 19:29

Przychodzi Postal do psychiatry…
I czego się dowiaduje? Ano, że leki, które brał na głowę i które mu pomagały działały na zasadzie placebo. Dawka terapeutyczna jest 3 razy większa.
Morał?
Że niby sam sobie radzę ze swoimi zaburzeniami.
Stracić wiarę w ludzi, czy zyskać w siebie?

900
Autor: postal
08 maja 2007, 23:45

W tym miejscu powinny być zdjęcia, ale jak wybrać pare z dziewięciuset, do tego kiedy zamiast zabytków fotografowało się kobietę...

BO TO POLSKA
Autor: postal
06 maja 2007, 05:51

Polska. Ponura, odstręczająca, zaniedbana, brzydka, niezagospodarowana, szara, smutna, przygnębiająca.
Polacy. sfrustrowani, zawistni, nieuprzejmi, hamscy, wulgarni, ponurzy, zazdrośni, agresywni.
Skoro Czesi potrafią inaczej, lepiej, to dlaczego my tak nie możemy?

W ciagu tych paru dni przeżyłem więcej, niż w ciągu ostatnich trzech lat.
Warto wychodzić z domu, warto rozmawiać z ludźmi, warto kochać, warto myśleć pozytywnie, warto być optymistą.
Wyrzekam się egzystencji, jaką prowadzę, rzucam prochy, nawet papierosy. Wyjdę na ludzi. Bo warto.

Dzieki za konstruktywną krytykę mojego opowiadania. Nie ważna była trerść tylko fleksja i szyk wyrazów w zdaniu. Chciałem sprawdzić czy uda mi się uzyskać klimat, a u czytelnika napięcie emocjonalne. Dzieki.

MONSTER
Autor: postal
29 kwietnia 2007, 20:06

     Gdzieś w oddali rozległ się głęboki, basowy dźwięk gromu. Mężczyzna przerwał pracę, odrzucił na bok łopatę i wygramolił się z dołka, jaki wykopał.
     Wtedy spadły pierwsze krople deszczu. Pojedyncze, wkrótce przerodziły się w nieprzerwane strumienie, widoczność spadła gwałtownie, kiedy horyzont zaciągnęły ołowiane kurtyny. Płytki dół zaczął się wypełniać wodą. Mężczyzna przygarbił się dźwigając drelichowy worek, który po chwili cisnął do kałuży na dnie rowu.
     Niebo przecięła błyskawica, po mokrej ziemi przetoczył się pomruk grzmotu.
Podniósł łopatę i zaczął z powrotem przerzucać ziemię.
     Nagle usłyszał za sobą chrapliwe dyszenie. Zesztywniał cały, po jego karku przebiegł dreszcz, którego nie wywołała jednak woda spływająca mu za kołnierz. Odwrócił się powoli ściskając mocniej trzonek łopaty. Nie widział wyraźnie. Woda zalewała mu oczy, deszcz sprawiał, że wszystkie obiekty zdawały się zlewać w jedną szarą masę. Zamrugał oczami. Zdawało mu się, że zobaczył dwoje dzikich, pałających czerwoną poświatą oczu, które przez ułamek sekundy wpatrywały się w niego. Upuścił łopatę i runął w kierunku drzwi samochodu.  Ociekając wodą wpadł do kabiny, w dłoni trzymał już kluczyki, ale ręce drżały mu tak bardzo, że nie mógł trafić w stacyjkę.
     Krwawe ślepia rozbłysły tuż przed jego twarzą. Bezmyślnie gapił się w kształt majaczący za przednią szybą. Postać wydawała się stanowić jedno z ulewą, widział jedynie jej gorejące oczy. Kolejna błyskawica rozświetliła niebo. Mężczyzna wrzasnął w nieludzki sposób, zasłaniając oczy. Włochata łapa przebiła szkło i jednym szarpnięciem wyciągnęła go na zewnatrz.

W SPARCIE
Autor: postal
22 kwietnia 2007, 21:15

- Wspieram cię bracie.
- I ja ciebie też siostro.

     Dziękuję za wsparcie w oczekiwaniu na sensowną notkę.
     To może chwile potrwać, w przyszłym tygodniu jadę na majówkę do Pragi. Do wyjazdu Las Vegas, później wyjdę na ludzi.

BETON
Autor: postal
21 kwietnia 2007, 21:33

Patrzę przez okno i widzę beton.
Beton poziomy, beton pionowy. Beton, beton, beton.
Dla ludzi, którzy odwiedzają mój dom, jest to najładniejszy widok w całych Kielcach, jednak dla mnie jest to tylko beton.

Chciałbym widzieć więcej szkła.

ROTTEN
Autor: postal
19 kwietnia 2007, 22:22

     Dotarło to do mnie całkiem niespodziewanie, nieoczekiwanie, boleśnie.
     Nagle zstąpiła na mnie jasność. Krystalicznie czysto, klarownie przejrzyście, zdałem sobie sprawę, jak złym człowiekiem jestem. Jak bardzo zepsutym.
     Była piękna wiosenna pogoda. Wraz z przyjacielem wybraliśmy się na rowerową przejażdżkę do pobliskiego parku krajobrazowego. Dotarłszy na miejsce osiedliśmy na ławce.
     Jednym łykiem opróżniłem Powerade’a, pustą butelkę wyrzuciłem za siebie, chociaż pół metra od ławki stał kosz.
     Jakież było moje zdziwienie, kiedy przed nami, chyba z pod ziemi, wyrosło dwóch funkcjonariuszy policji. „Zachował się pan bardzo nieładnie”, usłyszałem głęboki, grobowy głos starszego stopniem krawężnika. „Będzie mandat, klasyczne zaśmiecanie publicznego miejsca, kwota mandatu 50 złotych, poproszę o dokument tożsamości”, zaskrzeczał drugi, niższy i młodszy.
     Nie wywarło to na mnie oczekiwanego wrażenia. „Nie mam dokumentów, a mandatu i tak nie zapłacę. Studiuję dziennie na państwowej uczelni, nie pracuję, jestem niewypłacalny” odparłem butnie. Pięć minut później odeszli niepocieszeni, tylko mnie pouczywszy, iż nie wolno śmiecić.
     Zadowolony z siebie zapaliłem papierosa i pogrążyłem się w rozmyślaniach. Wtedy od kolegi usłyszałem coś, co nigdy nie powinno paść z jego ust. „Byłeś bezczelny, powinieneś dostać ten mandat, nie okazałeś nawet cienia skruchy. Pójdziesz do piekła, o ile już tam nie jesteś”.
     Oczywiście żartował, ale nieświadomie trafił w samo sedno.
     Nie okazałem skruchy, bo nie czuję, że postąpiłem źle. Bez wahania zrobiłbym to raz jeszcze, i jeszcze raz, i znowu.
     Nauczyło mnie to jedynie, żeby najpierw uważnie rozejrzeć się dookoła.

NA WLASNE PODOBIENSTWO
Autor: postal
09 kwietnia 2007, 19:46

- Więc twierdzi pani, że nie jestem taki, jaki myślę, że jestem?
- Nie jest pan…
- Śmie pani uważać, że wie o mnie więcej, niż ja sam wiem o sobie?
- Tak. Myślę, że…
- Jeżeli uznałbym pani rację, przestałbym istnieć. Nie będąc sobą stałbym się niczym. Czy na tym polega ta terapia, którą mi pani proponuje? Mam stać się tym, czym pani chce, abym był?
- Nie można patrzeć na to w ten sposób…
- Nie. Nie będę niczym, bo jestem kimś. Jestem idealną wersją samego siebie.

CHAOS
Autor: postal
30 marca 2007, 11:42

     Rzeczywistość stała się bardzo niestabilna. Balansuje na krawędzi chaosu. Krok do przodu grozi popadnięciem w manię, krok w tył zagraża powrotem depresji. Cokolwiek zrobię, będzie to niekorzystne dla chwiejnego poczucia bezpieczeństwa, jakie sobie zbudowałem.
     W moim pancerzu pojawiły się szczeliny. Siatka pęknięć zagraża całemu systemowi. Jak uchronić się przed wrogami wiem aż nazbyt dobrze, ale jak zabezpieczyć się przed przyjaciółmi?
     Czy można usprawiedliwić zabójstwo z miłości?

EPIDEMIA, POCZATEK
Autor: postal
19 marca 2007, 22:16

     Paweł obudził się w podłym humorze. Nadepnął psa, który go ugryzł i uciekł pod szafkę. Paweł zaklął, wyciągnął spod łóżka kij baseballowy, wykrzywił twarz w parodii uśmiechu i wyszedł z pokoju. Nagle wypuścił pałkę z dłoni. Jego wzrok padł na opartą o ścianę maczetę. Oczy zalśniły mu paskudnie. „Reks chodź tu. Chodź tu kurwa twoja mać piesku!”.

     Pierwsze co poczuł Piotr był potworny ból. Zacisnął mocniej powieki, ale ból stał się jeszcze dotkliwszy, jeszcze bardziej drażniący. Otworzył oczy, usiadł na łóżku i zaczął masować skronie. Spojrzał na stojący na stoliku budzik. To on tak nieznośnie tykał. Patrzył na niego natrętnie jakby chciał go w ten sposób uciszyć, po czym błyskawicznym ruchem złapał go i cisnął o ścianę. Wstał i powlókł się do łazienki ogolić twarz, jak co dzień rano. Nie mógł pozbyć się natarczywej myśli o tym jak bardzo nienawidzi swojej sąsiadki. Zamyślił się na chwilę. Kiedy odzyskał świadomość tego co robi stał przed drzwiami jej mieszkania. W dłoni ściskał pistolet.

     Katarzyna walczyła ogarniającą ją falą gniewu. Naprawdę walczyła. Czerwona mgła zasłoniła jej oczy. Kłykcie zbielały na rączce patelni, którą ściskała w dłoni. Na patelni skwierczał tłuszcz. Na tłuszczu skwierczał bekon. Dzieci piszczały i chichotały nieznośnie. Wyobraźnia podsuwała jej kuszące obrazy. Wiedziała, że są okropne, ale jej się podobały. Podniosła patelnie nad głowę synka i przekręciła do góry dnem.

     Grzesiek stał na przystanku. Był sam nie licząc mężczyzny, który dziwnie zgięty siedział na ławce. Z jego głowy kapała krew. Grzegorz rzucił w niego kamieniem, który trzymał w ręce. Zaklął, autobus się spóźniał. W plecaku ciążył mu młotek ślusarski. Zamierzał zatłuc nim nauczycielkę od matematyki, nauczyciela od WF-u i polonistę. Kolegę, tego frajera z ławki, koleżankę z tyłu, woźną. Kiedy o tym myślał w przystanek wjechał samochód.

     Marzena szła do pracy. Na rękach ciągle miała krew swojej córki. Nie myślała jednak o tym. Myślała o tym co zrobi swojemu szefowi. Uderzy go w głowę kantem tej okropnej kryształowej piramidy, którą trzyma na biurku, potem wbije mu w twarz cały magazynek zszywek do papieru, na koniec włoży jego głowę do zgrzewarki do folii i włączy odsysanie ze zgrzewaniem. Temperatura 180 stopni. Przyjemne fantazje przerwało ukucie bólu. Złapała się za kark, przez palce tryskała jej krew w rytm uderzeń serca. Upadła z kawałkiem butelki tkwiącym w szyi.

JAK TO JEST?
Autor: postal
16 lutego 2007, 00:48

     Jak to jest zabić człowieka?
     Podobno 9 na 10 zabójców ma wyrzuty sumienia. Słyszałem również, że 95% skazanych na śmierć w czasie egzekucji błaga swoją ofiarę o wybaczenie.
     Mnie jednak interesuje, co czuje się w chwili zadawania śmierci i w ciągu kilkudziesięciu następnych sekund. Czy czuje się wtedy strach? Może satysfakcje, jak po dobrze wykonanej pracy? Euforie? Może tylko pustkę bo nic nie zostało już do zrobienia. A może nic.

     Kiedyś kolega przyglądający mi się podczas gry w Hitman’a powiedział, że kiedy zabijam mam twarz dziecka, które dostało lizaka, na którego wcześniej z utęsknieniem patrzyło przez szybę…

NIC MADREGO
Autor: postal
15 lutego 2007, 01:08

     Ostatnio nie mam do powiedzenia nic mądrego. Mniej więcej od dwóch miesięcy, chyba odkąd zwolnili mnie z pracy. Praca ma z tym niewiele wspólnego, zamierzałem się zwolnić, tyle że miesiąc później. Miałem chyba za dużo wolnego czasu i za mało perspektyw.
     Poczułem się jak w szkole średniej. Inni zadecydują za mnie, po co się męczyć. I tak oto przestałem myśleć. Myślę więc jestem, nie myślę znikam.
    
Ostatni raz rozmawiałem z człowiekiem chyba trzy tygodnie temu kiedy jakimś cudem zaliczyłem egzamin z teorii wychowania. Właściwie to nie była rozmowa, tylko forma przesłuchania. Zdolny człowiek z tego profesora. Tak pokierować rozmową, żeby wydawało się, że odpowiedziałem na wszystkie pytania.
     Nie można rozmawiać nie myśląc.

IT'S ALL FOR YOU
Autor: postal
07 stycznia 2007, 18:11

     Znów się pocę, zawsze się pocę. Chyba powinienem wziąć pigułkę lub dwie. W lustrze widzę twarz Frankensteina i ta twarz należy do mnie.
     W mięsnym chciałem pokroić sobie szynkę. Kurwa, znowu uciąłem sobie palec.
Poszedłem do domu zrobić unik i ukryć się przed znajomymi i światem. Kiedy zamknąłem za sobą drzwi zadzwonił telefon.
- Kurwa, gdzie jesteś?
- W domu.
- Zaaplikowałeś już sobie coś?
- Nie! No może i tak…
Nikt tego dnia nie widział tego co ja widziałem. Wszyscy odwracali się ode mnie jak od opętanego.
Bez przyjaciół, bez stylu i bez miejsca gdzie myłbym pójść.

Spójrz na mnie teraz. Śmierć mózgowa. Mógłbym wykoleić pociąg za pomocą czoła.
Ale teraz czuję, że żyję, więc jebać twoją opinię.
Jestem na ścieżce wariata. Zabijam pederastów, przyjaciół, sąsiadów, rodzinę, każdego, a jeżeli nie zabijam trzymam w piwnicy i torturuję.
Żartuję. Zamknęli mnie za niewinność. Ja na chwilkę się tylko zamyśliłem. Nie interesuje mnie co myślisz, ty tego nie zrozumiesz.
Jebać ten pokój, jebać wszystkich w środku. Możesz myć się codziennie i zmieniać ubrania, nie przejmuje mnie to, jebcie się wszyscy!
Matki, ojcowie, wariaci, prześladowcy, grubasy, gangsterzy, nimfomanki, makowe głowy, dupki.

     Paliłem fajki pokoju z indiańskimi wodzami wojny, kradłem z chińskimi ninja złodziejami, szurfowałem na fali tsunami, piłem roztopione skały, wessało mnie tornado, we Włoszech wyprostowałem tą krzywą wierzę.

     No i znowu, kolejny dzień. Dilowanie z tymi pieprzonymi idiotami w metrze. Dobrze, że mam to za sobą. Pamiętam o sobie, nie chce być jak te pieprzone roboty, marionetki, które widzę na ulicach. Myślą, że są lepsi ode mnie.
Ja tylko próbuję przetrwać w świecie jaki mi stworzyli.
Czekam na dzień sądu, a ze mną moi ludzie.

YOU ARE FIRED
Autor: postal
30 grudnia 2006, 13:38

No i wyjebali mnie z pracy.
Powód? Prozaiczny "Złe stosunki z współpracownikami"...

ONE OF THOSE NIGHTS
Autor: postal
20 grudnia 2006, 13:04

To jedna z tych nocy.
2:40 nad ranem a ja jestem cholernie ućpany…

     Pobiegłem na stację benzynową i odstrzeliłem komuś głowę. Myślałem, że to sen, ale spojrzałem na siebie i zobaczyłem, że jestem krwawym wrakiem. Nie mogę pobiec do domu mamy, wiem, że ona nigdy tego nie zrozumie. Muszę być mężczyzną i dokończyć co zacząłem. Zacząłem się oddalać jakby nic się nie stało. Przeszedłem na drugą stronę ulicy do McDrive’a. Zapukałem w okienko, jakiś dzieciak powiedział mi, że jest zamknięte. Wycelowałem mu w głowę i powiedziałem: „Zamknij to”. Zrobiłem mu kolejną dziurę w twarzy.
Czuję się gotowy umrzeć, ale to trwa tak długo.
Świat jest taki pokręcony, taki zły.
Próbuje iść naprzód, próbuję być silny.
Świat jest taki pokręcony, taki zły.
     Zacząłem biec, przeskakując płotki w ogródkach. Wbiegłem do sklepu nocnego. Wskoczyłem na ladę, wycelowałem i rozwaliłem główkę sprzedawcy. Zaciągnąłem jego ciało na zaplecze i strzeliłem jeszcze raz tak, żeby wszyscy widzieli. Krew pokryła szyby i ściany, niech to będzie przestroga dla innych.
Policja zaczęła okrążać budynek a ja nie miałem zakładników. Udałem jednak, że mam, trzymając martwego chłopaka. Powiedziałem, że wychodzę, odpowiedzieli, żebym się nie fatygował i zaczęli strzelać. Zwłoki, które trzymałem nie miały głowy, a oni nie są głupi.
     Uciekłem na zaplecze i zacząłem pić napoje energetyzujące. Po 10 mogłem podskoczyć do sufitu i widziałem lecące kule w zwolnionym tempie. Przeładowałem strzelbę, ale już nie miałem okazji jej użyć, Ktoś rozwalił mi czaszkę, jedyne co usłyszałem to „wooof”
Czuję się gotowy umrzeć, ale to trwa tak długo.
Świat jest taki pokręcony, taki zły.
Próbuje iść naprzód, próbuję być silny.
Świat jest taki pokręcony, taki zły.

WYJSCIE
Autor: postal
16 grudnia 2006, 22:04

     Ogarnięty wątpliwościami na temat sensu życia postanowiłem przeprowadzić eksperyment.
     Otóż postanowiłem poobserwować siebie. Skoro JA może obserwować MNIE niechybnie oznacza to, że wyznawany przeze mnie biomedyczny model człowieczeństwa jest błędny.
     Moje JA składa się z następujących czynników: POSTALA (nie czujący, używający rozumu, nie wybaczający, uznający tylko czarny kolor, słuchający depresyjnej muzyki, skłonny do używek, nudny, nieciekawy, potrafiący rozmawiać tylko o śmierci, zniszczeniu, broni, nieuchronnym końcu cywilizacji, nienawidzący ludzi, niezrównoważony emocjonalnie, nihilista, mizantrop, cham, egocentryk, mściwy, agresywny, drapieżny), PAWEŁKA (zatrzymał się w rozwoju na etapie szkoły podstawowej, rozpieszczony bachor, zadający tysiące pytań, upierdliwy, żenujący, nadpobudliwy, tryskający energią), WYŻSZEJ ŚWIADOMOŚCI (wrażliwy, uczuciowy, opiekuńczy, kochający, wierny, wybaczający, współczujący).
     We MNIE najwięcej jest POSTALA i PAWEŁKA. Takiego siebie lubię, akceptuję, trwanie w tej postawie powoduje, że nie mam problemów egzystencjonalnych.
     Ostatnimi czasu do duetu dołączyła owa WYŻSZA ŚWIADOMOŚĆ sprowadzając na MNIE pasmo nieszczęść wynikających z fascynacji drugim człowiekiem, właściwie nie człowiekiem a osobowością. Było mi źle, myśli generowany przez umysł krążyły wokół niej. Było mi smutno, kiedy ona była smutna, było mi wesoło, kiedy się uśmiechała. Nie było to takie złe, ale wkrótce POSTAL dorzucił swoje trzy grosze. Pojawiła się zazdrość, zaborczość, nienawiść. Taki stan niechybnie prowadził mnie na skraj przepaści, samobójstwa lub zabójstwa.
     Zacząłem się obawiać, ale wczoraj WYŻSZA ŚWIADOMOŚĆ zniknęła.
     Może się zmęczyła, może znudziła, a może POSTAL ją zabił.
     Mam nadzieję, że tak się stało. Nie ma już  NIEJ. Jestem JA i otaczający MNIE gówniany świat.

IN MY MIND
Autor: postal
16 grudnia 2006, 00:48

W mojej głowie…
Byłaś dla mnie miła, żeby mnie usidlić.
Jestem dla ciebie tylko zabawką, nie przynoszę ci prawdziwej radości.
Widzę to tak, że nie chcesz mnie więcej.
Trzymasz moje czoło, a krew kapie na podłogę.
Bo jestem taki brudny, brudny i ponury.
Chce zniszczyć to ciało, znienawidzone przez wszystkich.
Czasami sam nie wiem dlaczego wciąż próbuję.
O tyle łatwiej było by umrzeć i przestać istnieć, niż to ciągnąć w nieskończoność.
Jeżeli umrę, zabiorę cię ze sobą.
Ja i ty. Możemy być krwawi.
Jeżeli będę chciał się zabić odniosę sukces.
Zabiorę ciebie i siebie.
Ja i ty. Możemy być krwawi.

Czasami sam nie wiem dlaczego wciąż próbuję.
O tyle łatwiej było by umrzeć i przestać istnieć, niż to ciągnąć w nieskończoność.

Ja…
Ja…
Ja....
Nie chce wychodzić z domu, otwierać ust, czytać listów, spotykać się z przyjaciółmi.
Nie chce wstawać z łóżka, zajmować przestrzeni, zabierać twojego czasu.
Nie chce z tym walczyć, po prostu pogrążyć się w ciemnościach.
Nie chce nawracać się na wiarę, nie chce palić stosów.
Nie chce budować swojego życia, chce zakrwawić nóż.
Nie chce odbierać telefonu, nie chce wychodzić z tego pomieszczenia.
Nie chce z tobą rozmawiać, unikam cię szmato.
Nie chce się naprawić, chcę być pojebany.
Nie chce próbować się zmieniać, po prostu spalić swój mózg.
Nie chce zwalniać, chce niszczyć.
Nie chce nigdzie biec, nie chce, żeby ktoś się mną przejmował.
Nie chce szukać pomocy, nie chce, żeby ktoś mi pomagał.
Nie chce nawet próbować się zbawić…

TWOJA ULUBIONA NOTKA O ALLEGRO
Autor: postal
15 grudnia 2006, 22:54

Firma Allegro.pl to jedno wielkie śmierdzące, plugawe, syfiaste, parchate, niemyte, sterczące gówno z kokardką i pomponikiem. Oferowane tam towary to odrzuty z Tajwanu, ktorych nie sposób sprzedać inaczej jak tylko na odległość. Rzeczy tam zakupione nie działają bądź przestają działać pare dni po zakupie. Serdecznie odradzam i potępiam.

BRUD, SMROD I GLUPOTA
Autor: postal
12 grudnia 2006, 16:53

     Stoję na przystanku i czekam na długie zielone, przegubowe. Pada śnieg, roztapia się na mojej łysej głowie i już w innej postaci spływa mi za kołnierz. Jest zimno, wilgotno, ślisko i nieprzyjemnie. Nie wiem czemu, ale nasuwa mi się porównanie aury do wnętrzności trupa.
- Miły panie wspomóż biednego, nie jadłem od wczoraj…
Ktoś brutalnie przerywa mi kontemplacje rzeczywistości. Jest niski, kudłaty, brudny i strasznie śmierdzi.
- Spierdalaj, bo mnie pobrudzisz!
- Daj chociaż złotówkę, kupię sobie bułkę.
- Idź do pracy.
- Kiedy ja nic nie umiem.
- Nie trzeba nic umieć, żeby nosić ciężary w magazynie, albo układać towary na półkach w hipermarkecie.
- Daj złotówkę, nie jadłem od tygodnia!
- Od tygodnia? A mówiłeś, że od wczoraj. Wypierdalaj z łapami bo mnie pobrudzisz!
- Jestem głodny!
- Dobra masz, straciłem apetyt.
     Akurat podjechał autobus. Usłyszałem jeszcze:
- Bułka?? Kurwa po chuj mi bułka?! Potrzebuje pieniędzy na wino!! Słyszysz chuju? Na wino!
     Usiadłem i uśmiechnąłem się do swoich myśli. Bułka z szynką uderzyła w drzwi i spadła na ulicę.