ROTTEN
19 kwietnia 2007, 22:22
Dotarło to do mnie całkiem niespodziewanie, nieoczekiwanie, boleśnie.
Nagle zstąpiła na mnie jasność. Krystalicznie czysto, klarownie przejrzyście, zdałem sobie sprawę, jak złym człowiekiem jestem. Jak bardzo zepsutym.
Była piękna wiosenna pogoda. Wraz z przyjacielem wybraliśmy się na rowerową przejażdżkę do pobliskiego parku krajobrazowego. Dotarłszy na miejsce osiedliśmy na ławce.
Jednym łykiem opróżniłem Powerade’a, pustą butelkę wyrzuciłem za siebie, chociaż pół metra od ławki stał kosz.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy przed nami, chyba z pod ziemi, wyrosło dwóch funkcjonariuszy policji. „Zachował się pan bardzo nieładnie”, usłyszałem głęboki, grobowy głos starszego stopniem krawężnika. „Będzie mandat, klasyczne zaśmiecanie publicznego miejsca, kwota mandatu 50 złotych, poproszę o dokument tożsamości”, zaskrzeczał drugi, niższy i młodszy.
Nie wywarło to na mnie oczekiwanego wrażenia. „Nie mam dokumentów, a mandatu i tak nie zapłacę. Studiuję dziennie na państwowej uczelni, nie pracuję, jestem niewypłacalny” odparłem butnie. Pięć minut później odeszli niepocieszeni, tylko mnie pouczywszy, iż nie wolno śmiecić.
Zadowolony z siebie zapaliłem papierosa i pogrążyłem się w rozmyślaniach. Wtedy od kolegi usłyszałem coś, co nigdy nie powinno paść z jego ust. „Byłeś bezczelny, powinieneś dostać ten mandat, nie okazałeś nawet cienia skruchy. Pójdziesz do piekła, o ile już tam nie jesteś”.
Oczywiście żartował, ale nieświadomie trafił w samo sedno.
Nie okazałem skruchy, bo nie czuję, że postąpiłem źle. Bez wahania zrobiłbym to raz jeszcze, i jeszcze raz, i znowu.
Nauczyło mnie to jedynie, żeby najpierw uważnie rozejrzeć się dookoła.
Dodaj komentarz