| Kategorie: tical
Tagi: odosobnienie
09 listopada 2008, 14:42
no friends, no style, no place to go.
godlike.
czas, czas, czas...
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
no friends, no style, no place to go.
godlike.
zajebiście wesołego halloween, dużo słodyczy, ten, co cię kocha tak bardzo, że nie może na ciebie patrzeć życzy. cukierek albo psikus.
za każdym razem, kiedy ją widzę. boli.
to tak kurewsko boli!!
robi się duszno, nie ma czym odychać, gorąco, pot zalewa skronie, czoło, serce coraz mocniej bije, kłuje, w głowie się kręci, podłoga ucieka spod stóp, zasycha w ustach, ćiśnienie rozsadza czaszkę.
takie wielkie miasto a musimy na siebie wpadać!
ty chuju na górze!! jaja sobie ze mnie robisz??
ta. życie.
cudowna metamorfoza. już nie jestem bandziorem, odzyskałem status wzoru cnót obywatelskich.
droga ku oświeceniu.
podejrzany à świadek à pokrzywdzony.
niewinny.
jestem skłonny wybaczyć moim wrogom… jeśli poproszą, ale nie poproszą, bo nie wiedzą o amnestii.
w dzisiejszych czasach informacja jest w cenie.
22-gi października.
dzień sądu.
ja też człowiek, tak jak każdy inny. na sali sądowej padnie winny, lub niewinny.
trochę się ostatnio wydarzyło, ale utopiony w wirtualnej rzeczywistości ledwo to zauważyłem. nie obchodzi mnie nic dopóki mam komputer przed sobą i opłacony abonament za lineage.
zostałem kryminalistą.
pospolitym zbrodniarzem, przestępcą, bandziorem, złoczyńcą.
parę gier kupionych 4 lata temu od pirata i teraz czekam na proces, po wizycie na komendzie w charakterze podejrzanego i przyznaniu się do winy (ciekawe ilu śledczych pracowało nad 300 stronicowym materiałem dowodowym, z zapisami maili, które na mnie uzbierali). studencina resocjalizacji z wyrokiem w zawieszeniu jak za narkotyki, świetnie.
tik-tak, tik-tak, tik-tak…
czas, czas, czas…
coraz mniej do stracenia…
straciłem pracę, albo raczej praca straciła mnie.
zwolniłem się wczoraj, poszło o przeterminowaną o 6 godzin sałatkę za 7 złotych.
zamiast do kosza postanowiłem ją zutylizować w inny sposób. zeżreć. zostałem przyłapany i sprzedany menagerowi. luz blus, nic się nie stało, ale z frajerami nie będę pracował.
złożyłem wypowiedzenie.
tik-tak, tik-tak, tik-tak…
czas, czas, czas…
coraz mniej do stracenia…
nigdzie na świecie nie znajdę miejsca, gdzie byłbym bardziej u siebie.
lineage II
jeden, jedyny raz w calutkim życiu czułem bliskość…
wtedy…
boże, oddaj jej tą siłę, przecież ją zabiłem!!
przyjaciel to skarb…
mądry człowiek po szkodzie…
gdybym mógł cofnąć czas…
ukochana, wymarzona żona, świat mógłby pisać o nas w tomach, nic nas nie pokona…
dla mnie miłość kona, niespełniona...
proszę, błagam nie wysychaj, wiem co nam nie czyha, przyjdzie mi tu zdychać…
co ja narobiłem? boże oddaj jej, jej siłę, przecież ją zabiłem.
kotku, mogę tak do ciebie mówić? kotku każdy może się pogubić…
w środku jestem dalej tym, kim byłem…
kotku, to ja, nie żaden potwór…
tyle jest we mnie pasji do nas teraz…
już nie potrzebuje tej maski twardziela, zobacz, niweluje ją i zacznę od zera…
za późno…
już jutro jadę na drugi koniec polski spotkać się z moim przeznaczeniem. twarzą w twarz.
poznałem ją w świecie warcraft’a. grubą, brzydką krowę, do tego kochającą kwiatki, króliczki i motylki druidkę. kto by przypuszczał, że pod tą wirtualną powłoką kryję się całkiem nie brzydka, drobna blondynka z dużym… dużymi... przecież tylko kaszaloty uciekają do wirtualnej rzeczywistości. kaszaloty i wykolejeńcy, którzy nie mogą się odnaleźć w interpersonalnej, prawdziwej rzeczywistości.
znajomość jakich wiele, płytka, bezpieczna relacja bez zobowiązań, w każdej chwili można ją zerwać, skasować jednym klikiem. relacja nastawiona na zabawę, rekreację i rozrywkę.
wymiana zdjęć, pierwsza rozmowa na voice chacie i mój bezpieczny dystans przestał istnieć.
zaczęła się prawdziwa znajomość, która z czasem ewoluowała w… no właśnie, w co?
dowiem się jutro.
va banque, wszystko na wszystko, a jak nie to spierdalaj. może się zacieśnić, albo rozpieprzyć.
pomogła mi przetrwać kryzys z tą, której imienia nie wymawiamy, chyba, że wznosimy toast za jej cierpienie i powolną, rozciągnięta w czasie śmierć.
nie wiem, jakbym poradził sobie bez niej…
zrobię jak radziłaś agnieszka, ty głupia suko, obyś zdechła.
pojadę, bo inaczej nigdy się nie dowiem.
było mi smutno, bo nie miałem butów, aż spotkałem człowieka, który nie miał stóp…
najszczęśliwszy dzień w roku.
mój prywatny dzień dziecka, moje urodziny, chociaż urodziłem się w listopadzie.
międzynarodowe salony przemysłu obronnego.
piaskownica pełna zabawek.
mnóstwo czasu, żeby pobawić się każdą z osobna.
poszedłem z własnym fotografem.
dla potomnych.
w drodze powrotnej w autobusie zobaczyłem anioła. tak podobna do tej, której imienia nie wymawiamy (gdyby nie kolor włosów… czy to była ona?), ale o ile to możliwe piękniejsza. ideał ideału.
zakochałem się i teraz biję się w pierś, że z nią nie zagadałem, że tylko stałem i się gapiłem jak na cudowny obraz.
wczoraj…
muszę się skupić, tylko nie rzygaj paweł…
sto lat beata, kto to kurwa jest beata?
krzysztof, ciebie pamiętam, pijesz? no to za zdrowie beaty! kto to kurwa jest beata??
ewaaa!! jesteś taka piękna. gdybyś nie była szmatą, to mógłbym cię kochać, ale ciebie interesują tylko moje ramiona, brzuch krzyśka i penisy wszystkich w pracy.. I poza pracą.
łóżko… ja bez koszulki z 2 dziewczynami. nie dotykaj!! kto to kurwa jest beata?? no mówiłem nie dotykaj!! aha, to nie tobie mówiłem, tylko tej drugiej… jak masz na imię? zresztą nie mów i tak nie zapamiętam.
kto mi nabił mięśniaka na lewym ramieniu?
jola? ty to zrobiłaś kaszalocie! ale i tak ciebie lubię, bo równy z ciebie chłopak. no i flaszke kupiłaś.
półtora litra?? kurwaaa!! która godzina?
autopilot, azymut dom.
dobranoc.
kurwa.
wolny od ja, wolny od ty. wolny od ciebie, szukam siebie.
stworzyłaś mnie, nic dziwnego, że tak trudno mi się ciebie pozbyć, bez ciebie jestem niczym.
dostałaś do ręki kawałek miękkiej, surowej, bezkształtnej gliny i ulepiłaś z niej wielkiego chuja, pasującego jedynie do twojej… twojego świata. 4 lata temu.
zrobiłaś ze starego ćpuna, chcącego tylko się ućpać i przestać istnieć, istotę ludzką pragnącą kochać i być kochaną, potrzebującą miłości, akceptacji, przynależności, samorealizacji.
kiedyś ci za to dziękowałem, sądziłem, że uratowałaś mi życie, dałaś życie…
to życie, nie jest kurwa dla mnie.
odkryłem cudowną mieszankę. pół miligrama alprazolamu (miligram to przesada) i jedno piwo (dwa to za dużo). pozwala mi to spojrzeć na siebie z perspektywy trzeciej osoby (jak w tomb raiderze), śmiać się ze swojej głupoty, ze swoich lęków, marzeń, pragnień, dążeń, aspiracji. widzieć, to co niewidzialne.
już nie muszę wchodzić do twojej głowy, żeby dowiedzieć się, kim dla ciebie byłem.
zabaweczką.
ugryź więcej, nisz zdołasz przeżuć, a później przeżuwaj dalej, przeżuwaj szybko jak cholera!!
taka potęga skupiona w jednej dłoni…
tamtej nocy coś leżało pomiędzy oknem a mną i dreszcz mnie przechodził za każdym razem, gdy instynkt nakazywał, bym próbował to określić.
gdyby przynajmniej zawarczało, zawyło lub zaśmiało się zawodzącym, piskliwym chichotem, to przynajmniej do pewnego stopnia złagodziłoby przepastną potworność owego zdarzenia.
lecz to było ciche, tak ciche… położyło mi na piersi ciężkie swe ramię lub nogę…
czemu to zabrało ich, a mnie zostawiło na koniec?... senność jest tak przytłaczająca, nieodparta… a sny tak upiorne…
potrzebuje pomocy siły większej ode mnie.
chcę się nawrócić na wiarę.
który bóg wysłucha modlitw o śmierć moich wrogów?
„życzę wam z całego serca, ażeby urodziło się wam chore, kalekie dziecko, żebyście musieli je pochować, kiedy będziecie jeszcze młodzi. życzę wam, niezliczonych kłótni, rozpadu pożycia, nienawiści, ale żebyście musieli z sobą żyć z jakichś przyziemnych materialnych powodów. życzę wam wielu wrogów, przyjaciół, którzy was zdradzą, kłopotów finansowych, długów, bankructwa, procesów sądowych, policji gospodarczej na karku, komorników, urzędu skarbowego. zdrad, chorób wenerycznych, wytykania palcami, potępienia nawet wśród członków rodziny. Tego wszystkiego i jeszcze więcej życzę wam na nowej drodze życia.”
jesteście razem. potwierdzasz.
co twoje to jego. co jego to twoje. z całym dobrodziejstwem inwentarza, z wrogami.
przyjaciel mojego wroga jest moim wrogiem. bagatelizujesz, zobaczymy, co powiesz, kiedy zabiję ci męża, teściów, szwagra i szwagierki. zasłonisz ich swoim ciałem, zabiję też ciebie.
po prostu mnie lubisz, tak?
a wiesz, co ja lubię? lody śmietankowe.
wszystko albo nic, a jak nie to spierdalaj.
bycie w związku nie wyklucza znajomych? bycie w związku z moim wrogiem wyklucza.
wyklucza, to że ja nie potrzebuje znajomych, tylko jednej jedynej bratniej duszy, która będzie dla mnie całym światem. nie potrzebuje armii zabawek, branych do rąk wedle zachcianki, samopoczucia, dnia tygodnia, okazji, okoliczności.
kasuje cię po raz siódmy, ale nie rozpoczynam nowego rozdziału, ani nie kończę.
rutyna.
no i mam zastępstwo, na moje podobieństwo.
więc jednak grasz ze mną w grę.
myślisz, że to teraz twoja gra, że ty stanowisz zasady?
bawisz się mną? jak chomikiem, którego życie zależy tylko od ciebie, a którym myślisz, że jestem?
twój chłopak, a mój wróg gra z nami? po twojej stronie, czy swojej własnej?
no to zagrajmy w grę.
przez chwile myślałem, że nie jesteś taką szmatą, jaką jesteś.
chciałem w to wierzyć.
ale to niemożliwe, kiedy nie ma się już serca.
wiesz, co mnie przeraża?
przeraża mnie to, że jestem dla ciebie jak otwarta książka. że tak wiele wiesz o mojej przeszłości, wiesz, co myślę, wiesz, w jaki sposób rozumuję, znasz mój algorytm, jestem dla ciebie całkowicie przewidywalny, obliczalny, przeźroczysty. wiesz, jak mnie zranić, jak ucieszyć, znasz moje słabe punkty.
a wiesz, co przeraża mnie jeszcze bardziej?
to, że ja nic o tobie nie wiem. nie mówisz, co myślisz, a gdy zapytam, zawsze milczysz albo zmieniasz temat. nie rozumiem cię, nie potrafię przewidzieć ani nawet odgadnąć jak zareagujesz, co zrobisz, jak się zachowasz, co powiesz, co pomyślisz. jesteś dla mnie nieobliczalna, całkowicie chaotyczna. nie mieścisz się w granicach mojego monochromatycznego światopoglądu. twój algorytm jest dla mnie jedną wielką zagadką.
jesteś łamigłówką, której wcale nie chcę rozwiązywać.
czasem lepiej nie wiedzieć.
- wiiiiitam paana.
- gdzie? gdzie ja kurwa jestem?? gdzie jestem??
- pytanie nie brzmi gdzie się znajdujesz, tylko gdzie się udajesz. a tego nie będziesz wiedzieć dopóki nie zakręcisz korbą. zaakrrręciszzz korrrbą! oto pudełko zagadek.
paaniee i paaanowie! witamy na waszej śmierci! teraz zobaczmy, gdzie się udacie! zakręćcie korbą i doświadczcie, co przygotowało dla was pudełko niespodzianek!
dzisiaj to słabe, 63 kilowe ciało (składające się głównie z kości, ścięgien i mięśni) przeniosło, tymi słabymi, chudymi rękami trzy i pół tysiąca kilogramów. za 30 polskich nowych złotych.
dzień, jak co… 2 razy w tygodniu dostawa towaru w mcdonald’sie.