Tak chciałbym Ci powiedzieć, jak bardzo się mylisz.
Że w dupie byłaś, gówno widziałaś.
Ale może to Ty masz rację.
Może między nami nie może być przyjaźni, a jedynie nieodwzajemniona, pożerająca mnie miłość (chociaż ja myślę, że byłbym Twoim najzajebistrzym przyjacielem, gdybyś tylko lepiej mnie traktowała, z większą dbałością, szacunkiem i lojalnością, no po prostu jak traktuje się PRZYJACIELA).
Czekałem rok, rok karmiłem się nadzieją, że kiedyś, jakoś… Odwzajemnisz moje uczucie Krążyłem, jak sęp nad umierającym. Na przemian odchodziłem i wracałem, starając się wymusić na Tobie (lub sobie) podjęcie decyzji…
Utraciłem wiarę, straciłem nadzieję.
Przestałem się łudzić.
Olewany, odrzucany, odtrącany, kopany w dupę (lekceważony, zapominany, olewany, olewany, olewany!!).
Zrezygnowany, wreszcie gotowy powiedzieć Ci „spieprzaj dziewczyno”.
Miałem Ci to wszystko wysłać esemesem, ale ja w przeciwieństwie do Ciebie znam umiar i wiem, że farmazony w stylu „Będę za Tobą tęskniła”, którymi mnie niepotrzebnie, bez sensu, złośliwie uraczyłaś, tylko utrudniają sprawę.
Podsumowując:
Ty nie chcesz takiego chłopaka jak ja (bleee).
Ja nie chce takiego z dupy przyjaciela jak Ty (bleee!!).
I co okrutne, ale szczerze prawdziwe nie chce też bonusowych dodatków do Ciebie w postaci Dominiki, Wojtka, Tomka, Eweliny, Magdy, Robsona i więcej nie pamiętam.
To Twoi przyjaciele. Mnie zawsze interesowałaś tylko Ty.