Tagi: słabość
06 czerwca 2009, 22:01
Jest mi tak źle, jak tylko źle może być istocie ludzkiej.
Czuję się taki samotny, jak nigdy dotąd samotny się nie czułem.
Wyobcowany, odrzucony, izolowany.
Sam tego chciałem, dążyłem do tego. Chciałem być sam.
Nie mam przyjaciół. Nie mam nikogo, do kogo mógłbym się zwrócić ze swoim smutkiem nie narażając się na drwiny i kpiny.
Czuję się jakbym był terminalnie chory, jakbym umierał, jakbym był w ostatnim etapie umierania.
Nie chcę umierać w samotności. Chciałbym, żeby ktoś trzymał mnie za rękę, mówił, że wszystko będzie dobrze, że po drugiej stronie będzie lepiej.
Chyba dawno powinienem był iść do psychiatry po pigułki. Pigułki działają powoli, teraz jest za późno na pigułki.
Gdybym dotrwał… Zebrał wpisy, zdał egzaminy. Mógłbym położyć się na oddziale w domu wariatów. W szpitalu.
Poskładaliby mnie do kupy.
Pomóż mi, porozmawiaj ze mną.
Odwiedź mnie, zadzwoń…
Ktoś, ktokolwiek.
Filia.
Nawet matka przestała mnie już kochać.