Tagi: void
02 września 2007, 22:27
Spotkałem się ze starą znajomą. Nie widzieliśmy się równo miesiąc, ale nie o tym chciałem pisać. Było miło i sympatycznie. Cztery godziny zleciały niezauważalnie, na rozmowie i grze w bilard. Poruszaliśmy tematy głębokie, jak i te zupełnie błahe.
Przyznałem się przed samym sobą, że jestem cholernie samotny. Nie, nie samotny. Samotny byłbym, gdybym tę samotność odczuwał, cierpiał z tego powodu. Ja jestem pusty. Nie kocham nikogo. To, że nikt nie kocha mnie wcale mnie nie obchodzi. Wyzbyłem się złudzeń, że kocham się w przyjaciółce. „Jeśli kochasz, to cierpisz z powodu każdej sekundy, w której nie jesteście razem, a nie świadomie i z premedytacją separujesz się na czas określony, w celu nabrania dystansu. Co to za miłość bez pożądania?”.
Wydaje mi się, że to prawda. Straszna, okrutna, brutalna, naga prawda o mnie. Nie kocham nikogo!! Nikogo nie pożądam. Może przedmioty, pieniądze...
Tak chciałbym kochać…
Nawet bez wzajemności, byle nie być pustym.