26 września 2006, 20:02
Nie uwierzycie co mi się wczoraj przydarzyło.
Otóż kiedy pięć minut po północy wracałem z kina, zamyślony, z muzyką na uszach, na pasach zabił mnie samochód…
Nie widziałem go, nie słyszałem. Przemknął jak pocisk, 180 km na godzinę przynajmniej.
Nawet się nie zatrzymał.