19 lipca 2004, 17:22
Świat się zmienia…
Ja też…
Ostatnie 3 tygodnie spędziłem na refleksjach i bezczelnym nicnierobieniu w zapomnianym przez boga i wynalazki ludzkości sanatorium w Romanowie-Zdroju.
Kiedyś dawno temu wysłałem do kasy chorych wniosek o przyznanie mi jakże zasłużonego wypoczynku w jakimś szpitalu uzdrowiskowym gdzieś na końcu świata, gdzie nie dociera nic prócz promieni słońca i ciepłego wiatru.
Jakże byłem zdumiony, kiedy po tylu latach otrzymałem podejrzanie ostemplowaną kopertę, w której znajdował się mój pozytywnie rozpatrzony wniosek… Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się co mam z tym zrobić - spalić, czy może po prostu wyrzucić do kosza. Uczyniłem jednak cos zupełnie innego… Spakowałem się, wsiadłem w samochód i pojechałem drogą krajową nr 7 prowadzącą prościutko jak w mordę strzelił ku równikowi (no może troszkę bliżej, w każdym razie na południe).
Po 5 godzinach błądzenia, wyklinania niedzielnych kierowców i złorzeczenia bogu dojechałem na miejsce.
A to co tam zastałem przerosło moje najgorsze obawy…