Tagi: złom
23 lipca 2010, 22:31
Uderzenie było tak silne, że oderwało ważące sześćset kilogramów zwierzę od asfaltowej drogi.
Plastikowy zderzak rozsypał się na drzazgi, drogę zasypała kaskada szklanych odłamków z rozpryśniętych kloszy reflektorów.
Krowa poszybowała kilkanaście centymetrów w górę, po czym jak wór mięcha, siłą bezwładności nadanej jej przez masę uderzyło w przednią szybę, która w ułamku sekundy przestała istnieć. Zwyczajnie implodowała.
Pękły słupki łączące nadwozie z dachem. Dach z przeraźliwym zgrzytem rozdzieranego metalu zsunął się do tyłu.
Poczułem zapach potu zwierzęcia. Potu wymieszanego z krwią, krew chlusnęła wszędzie zraszając wszystko z promieniu metra fontanną czerwieni.
Przez smród mięsa przedarł się swąd ścieranych opon.
Pisk, ryk, grzmot, delikatne dzwonienie toczącego się po betonie szkła, zgrzyt wyginanego metalu, odkształcającej się blachy. Potem tępe uderzenie o ziemisty nasyp, ostatni harkot dogorywającego motoru, rytmiczne cykanie stygnącego silnika.
Ciemność.
Kap, kap, kap…
Olej wypływający z rozbitej miski olejowej, syk uchodzącej z układu chłodzenia pary.
Ciemność.
Migające światła, wizg syren.
Rozdzierający ból.
Ciemność.
Nie umarłem, chociaż powinienem. Krowa zdechła. Nie przetrwała konfrontacji z prawie toną metalu rozpędzoną do 25 metrów na sekundę.
Lekarze mówią, że prawdopodobnie kiedyś będę jeszcze chodził.
Nie wiedzą kiedy.