Tagi: bez happyendu
25 stycznia 2009, 22:18
Znalazłem ją.
Szukałem długo. Prościej byłoby podejść i zapytać, ale kolejny raz bym się nie odważył.
Wiedziałem, w której sali ma zajęcia we wtorek o 11:30. To wiedziałem od początku, i w tym punkcie na długo utknąłem. Za dużo kierunków, za dużo roczników. Myślałem, kombinowałem, poddałem się.
Tydzień temu nie było jej na korytarzu. Na drzwiach sali wisiała karteczka. Doktor taka, a taka odwołuje zajęcia z kierunkiem takim, a takim, rokiem takim, a takim z powodu.
Deus ex machina. Miałem gotowy scenariusz na taką okoliczność. Pościągane plany zajęć. Na tej podstawie bez trudu wywnioskowałem grupę. Jak tajny agent pojawiłem się na uczelni z aparatem. Uczelnia nie dba o bezpieczeństwo danych osobowych studentów, w gablocie wiszą listy, a może tak być powinno? Nie mnie to oceniać. 25 nazwisk, zacząłem od tyłu. Błąd. Trafiłem za 22 podejściem. Nasza-klasa, powinni tego zabronić.
Następnego dnia rozmawialiśmy już na Gadu-gadu. Trzeciego dnia wyrok. Ma chłopaka.
Kiedy nie będzie lekko, stawiaj czoło inwazji. Powiedz nie takie piekło pokonaliśmy w Azji.
Zrobiłem sobie po znajomości komplet badań krwi. Siadła mi trzustka i wątroba. Nie dobrze, pierdole, nie piję już za Twoje zdrowie. W ogóle musze przestać.
Jest wiele możliwości. Jest wiele opcji.
Co się teraz stanie? Co będzie dalej?