| Kategorie: tical
Tagi: pierwszy krok
05 sierpnia 2008, 14:00
wstałem. dźwignąłem się najpierw do siadu, potem na klęczki i wreszcie podpierając się rękami stanąłem na nogach. przed oczami zawirowały mi gwiazdy, eksplodowały miliony fajerwerków, bólem, który niemalże pozbawił mnie przytomności. zwymiotowałbym, gdybym miał co zwrócić. chciałem płakać, ale kanały łzowe wyschły mi na wiór całe eony temu.
stopy zapadły mi się w piasek, straciłem równowagę, ale podparłem się kolanem. wzmógł się wiatr, uderzając we mnie drobinami kwarcu. plaża… diuna zaczęła mnie pochłaniać, pokrywać piaskiem, grzebać mnie żywcem.
nadludzką siłą zrodzoną z desperacji i rozpaczy szarpnąłem za stalowy odłamek tkwiący w lewej komorze mojego serca.
wiedziałem, że umrę.
szpikulec wyszedł gładko. raz tylko zaczepił się jakimś zadziorem.
nie było krwi, której spodziewałem się ujżeć strumienie. z okrągłej, równej, czystej rany w mojej piersi posypał się piach…
spojrzałem na szrapnel. wcale nie był stalowy, okazał się kawałkiem lodu, który już zaczynał topnieć w moich dłoniach. kurczyć się, zmniejszać, aż całkiem rozpłynął się przeciekając mi przez palce.
wydałem z siebie bardzo nieludzki jak na człowieka ryk. odpowiedziało mi uderzenie wiatru, nieomal powalając mnie na plecy, zasypujące oczy milionami kwarcowych drobin.
wrzasnąłem ponownie.
wstałem. zacząłem iść.
na wschód, odtąd zawsze na wschód.