Tagi: po urlopie
25 maja 2008, 00:11
No i po urlopie.
Przykro było wracać, zwłaszcza, że ekipa z Kapitanem Browar na czele została jeszcze do jutra.
Podróż zajęła mi 15 godzin, z czego 3,5 godziny spędziłem w pociągu, 3,5 godziny w samochodzie i 7,5 godziny w autobusie w drodze powrotnej z Piszu.
Nie ma porównania między nicnierobieniem w domu, a nicnierobieniem na Mazurach. Jeden dzień nicnierobienia na Mazurach regeneruje organizm i psychikę jak tydzień opierdalania się w Kielcach.
Z tym nicnierobieniem, to nie do końca tak, bo pływałem łódką po jeziorze, łowiłem ryby, chodziłem po lesie, oddychałem świeżym, rześkim powietrzem, jadłem ekologiczne jedzenie, srałem ekologiczną kupą, piłem syntetyczną Coca-Colę i szczałem syntetycznym moczem.
Piotrek rzeczywiście większość czasu bzykał się z Moniką, za to Zając wcale nie chciał moknąć z piwem i wędką, zamiast tego spał do 14-tej, a jak nie spał, to truł mi dupę, skutecznie uniemożliwiając czytanie (dzięki niemu pobiłem absolutny rekord powolnego czytania – 3 strony w 2 godziny).
Poznałem Monikę na tyle, żeby móc z czystym sumieniem powiedzieć, że jej nie lubię. Jest głupia, próżna, nudna i rozpieszczona. Nie znam bardziej popieprzonego babska, ale pewnie tylko i wyłącznie dlatego, że moje żeńskie znajomości można policzyć na jednej ręce kanadyjskiego drwala. Ich związek jest żenujący i nie wierzę, że poza przytulaniem, muskaniem wargami i poklepywaniem po zadkach, coś ich jeszcze łączy. Ale czy nie na tym to właśnie polega?
Idę się teraz wykąpać, bo ekologicznie się również nie myłem i wszystko mnie swędzi, co nieco mnie dziwi, gdyż to tylko 4 dni.
To pewnie komary…