06 marca 2006, 00:10
Znowu mnie oszukano.
Stoję na przystanku, palę papierosa. Nagle moją uwagę przykuł plakat przedstawiający głowę z wepchniętą do przełyku wiertarką. Pod nią wielki napis „HOSTEL”, nad tym wszystkim nieco mniejszy „Najbardziej przerażający film ostatnich lat”.
Po co komu szkoła, idę do kina postanowiłem.
Z początku myślałem, że pomyliłem sale. Raz się już w Kinoplexie zgubiłem, ale wtedy byłem pijany. Czekam. Myślę sobie „No fajny obyczaj o ruchaniu cipek i paleniu marihuany w odwrotnej kolejności”. 20 minut przed końcem seansu zaczyna się splatter. Znaczy się tony krwi, lateksowe wnętrzności, malowniczo udekorowane protezy rąk i nóg, machający maczetami rzeźnicy, wrzeszczący pacjęci. Mnustwo zbędnej przemocy i sadyzmu. Pytam się gdzie tu horror? Co tu miało mnie wystraszyć? Bo chyba nie ćwiartowany tasakiem człowiek. Takie coś to widzę jak zamknę oczy.
Gwoli przypomnienia definicja horroru.
Zło pochodzi z innego świata, jest nieśmiertelne i niezniszczalne. Ludzie nie są w stanie się mu przeciwstawić. Wszyscy pozytywni bohaterowie giną przez zakończeniem seansu, owo zło powraca w następnej części. Film ma pozostawić w widzu poczucie strachu, poczucie, że jutro zło może przyjść po niego. Jednym słowem po obejrzeniu jedynego słusznego gatunku mam wrócić do domu i bać się zgasić światło, ewentualnie wziąć prysznic, czy kąpiel.
W ostatnich latach ukazał się tylko jeden horror z prawdziwego zdarzenia, Grudge.
Spalić kina, uwolnić orke.