17 sierpnia 2004, 18:04
„BAKUŚ”
Miałem kiedyś chomiczka… Nie był to byle jaki chomik, tylko chomik syryjski…
Kupiłem go w sklepie zoologicznym za całe 7zł. Nazwałem go Bakuś. Karmiłem go, poiłem, zmieniałem mu trocinki, paliłem z nim marihuanę, czasami częstowałem go piwem… Codziennie kiedy wracałem ze szkoły w pierwszej kolejności witałem się z Bakusiem. Przeżyliśmy razem nie jedną przygodę. Kiedy wyjeżdżałem zabierałem Bakusia ze sobą. Razem kradliśmy radia z samochodów, razem dokonywaliśmy rozbojów i gwałtów. Zrobiłem mu nawet taką mała kominiarkę…
Pewnego razu zdarzyła się tragedia…
Kiedy wróciłem ze szkoły pobiegłem do swojego pokoju, aby przywitać się z Bakusiem. Bakuś leżał w swoim małym domku. Nawet nie wyszedł, aby mnie powitać… Po prostu leżał… Ciężko oddychał. Miał zaropiałe oczka. Chorował…
Całą noc czuwałem przy nim…
Kiedy się obudziłem Bakuś już nie żył.
Odszedł, umarł, przekręcił się, wyciągnął kopyta, kopnął w kalendarz, zdechł, wywaliło mu pikawę, przegrzał się, odleciał, odpadł…
Długo cierpiałem, płakałem, wyłem…
Następnego dnia poszedłem do zoologa i kupiłem sobie świnkę morską. Ale nie byle jaką świnkę morską, bo świnkę rozetkową!!
Ale to już zupełnie inna historia…
MORAŁ: Nigdy nie trzymaj swojego ukochanego zwierzątka w pobliżu płytki owadobójczej firmy „Rajd”, bo ona naprawdę działa...