Archiwum 30 lipca 2004


NIGHTMARE... OR MAYBE NOT...
Autor: postal
30 lipca 2004, 22:09

     Jest mi zimno… Tak bardzo zimno…

Coś jest za drzwiami… Wiem to na pewno…

     Czuję TO… Słyszę jak oddycha, jak się porusza…

Woła mnie… Chce mnie…

     Nie dostanie…

Przynajmniej nie żywego…

     Deszcz bębni o parapet mojego okna. Blade światło księżyca sączy się do środka przez szpary w żaluzjach. Jakiś zwierze zawyło złowieszczo, po czym nastała cisza.

Jest tak cicho… Tylko ten chrapliwy oddech…

     Szafa rzuca podłużny prostokątny cień padający u stóp mego łóżka. Cień ten zdaje się poruszać, drga nieznacznie. Wydłuża się, wypacza, zmienia formę…

     Błyskawica rozcina niebo, jej światło na moment wyłania dziwny kształt kryjący się za szafą.

O mój Boże, widzę TO!!

     Sekundę później znów nastaje ciemność. Szafa znów rzuca swój zwyczajny kanciasty cień.

Poszło sobie?

     Rozglądam się panicznie po pokoju. Czuję zimny pot występujący mi na czoło, gęsia skórka pokrywa całe moje ciało, moszna kurczy się i przywiera mocno do ciała.

Boję się…

     Przez grzbiet przebiega mi spazmatyczny dreszcz. Wzrok wyławia z ciemności wyraźnie odcinające się od mrocznego tła, wpatrzone wprost we mnie, białka jakichś nieludzkich oczu. Gasną jednak w świetle kolejnej błyskawicy. Czuję ulgę. Wzdrygam się mimowolnie.

     Deszcz przybiera na sile. Gdzieś z oddali dochodzi stłumiony odgłos grzmotu.

Cisza…

     Piętro wyżej rozlegają się kroki. Ktoś przechodzi od okna i przystaje dokładnie nad moim łóżkiem. Nic dziwnego, w końcu załom ściany tworzy idealne miejsce, żeby postawić tu łóżko. Coś jednak nie daje mi spokoju…

     Dopiero po chwili dobiera do mnie, że przecież mieszkam na najwyższym piętrze…

Balkon!!

     Słyszę jak skrzypią dawno nie oliwione zawiasy, Drzwi otwierają się na oścież uderzając z hukiem o ścianę. Dźwięk deszczu potęguje się. Dzwoni mi od niego w uszach. Znów oblewa mnie zimy pot.

Co tak śmierdzi?? Jakby gnijące mięso…

     Jakiś ciemny kształt przesuwa się za oknem. Widzę go wyraźnie w świetle kolejnej błyskawicy rozcinającej wściekle niebo. Basowy pomruk grzmotu wprawia w drżenie szyby w oknie.

A może to COŚ innego próbuje dostać się do środka??

Moje rozważania na ten temat przerywa zgrzyt rygla w drzwiach od mojego pokoju.

Klamka powoli wędruje w dół…

Wydaję z siebie zduszony kszyk.

Naciągam kołdrę na głowę.

Cisza…

Ciemność…