Archiwum 22 listopada 2003


ONLY MY WEAPON UNDERSTANDS ME
Autor: postal
22 listopada 2003, 02:42

OTACZAJĄ MNIE KRETYNI...

     Coraz częściej odnoszę wrażenie, że wszyscy ludzie, których spotykam na swojej drodze cierpią na poważny niedorozwój umysłowy, ewentualnie zespół downa albo autyzm (mongolizm, kretynizm etc.).

     Czasami nawet nie potrafią odpowiedzieć na proste pytanie ("Powiedz, czy przypuszczałeś, że dzisiaj umrzesz?"), tylko stoją i wlepiają wytrzeszcone oczy w otwór lufy jakby ujrzeli mesjasza.

    

     Ale to skrajny przypadek. Niech będzie coś bardziej z życia - restauracja McDonalds:

- Witam w restauracji McDonalds, w czym mogę pomóc? -pyta brzydka, zezowata (i szpotawa) hostessa, szczeżąc zęby w starannie wypracowanym uśmiechu.

- Dawaj hamburgera i nie szczeż nię tak, bo rzygać mi się chce, a przyszedłem tutaj zjeść...

- Hamburgera? -sztuczny uśmiech znika z jej facjaty, a na jego miejsce pojawia się głupkowata mina, z którą się chyba urodziła.

- Hamburgera?? -ironia powinna zadziałać motywująco, ale...

- BicMac'a? -Dorota (tak ma nabazgrane na identyfikatorze) już całkiem zgłupiała, rozpaczliwie próbuje znaleść przewidziany na taką okoliczność schemat, którego starannie wyłuczyła ją korporacja; próbuje się przepisowo uśmiechnąć, ale jej to nie wychodzi.

- Hamburgera?? -próbuje jeszcze raz, ale wyraźniej i nieco głośniej (może ktoś starszy starzem jej pomoże).

- Co do picia?

- Może zacznijmy jeszcze raz. Dzieńdobry, chciałem zamówić hamburgera - tego za 2.99...

- 2.99 PLN -chyba wreszcie zrozumiała!! - Co do picia? -jednak nie...

- Gówno, dawaj tego hamburgera, bo rozwale ci leb!! -czy ja to powiedziałem głośno? W każdym razie bez zbędnych emocji zinterpretowała to jako przepisowe "Nie, dziękuje".

- Może ciastko? -one nigdy nie wiedzą, kiedy przestać...

- Słuchaj... Dorota... Naprawdę starałem się być miły, ale widzę, że inaczej się nie da. Dawaj tego pieprzonego hamburgera, BicMac'a, największy napój, ciastko i tą ośmiornicę z HappyMeala. Zapakój to ładnie w taką papierową torbę i dożuć jeszcze kethup, sól, słomkę, serwetkę, mieszadełko do kawy i co tylko jeszcze kurwa chcesz. -wreszcie wygląda na naprawdę szczęśliwą. Po chwili wraca z dużą papierową torbą i uśmiechniętym od ucha do ucha ryjem.

- 21.90 PLN. Dołożyłam jeszcze frytki. -chwali się z nieskrywaną dumą, jakby to było jej pieprzony życiowe osiągnięcie.

- Widzisz to?

- Pistolet?

- Tak właśnie. Masz tu 2.99 PLN, wydaj resztę i powiedz mi jeszcze ładnie, który to twój samochód. I masz się uśmiechać, bo poskarżę się twojemu przełożonemu.

- Reszta dla pana, 354zl, 87gr. Czerwone seicento. Dziękuję, życzę miłego dnia. -chyba ma taka sytuację w programie, bo zachowuje się bardzo naturalnie i ma nawet wystudiowany na tę okoliczność uśmiech, taki trochę mniej rażący, ale i tak prosi się o kulę między oczy.

     Kulturalnie wychodzę, pociągając drzwi z kopa, wsiadam do zaparkowanego w trochę niewłaściwym miejscu samochodu (na chodniku przed drzwiami - boli mnie noga, lekarz kazał mi się oszczędzać, poza tym miał naprawdę twardą głowę) i powoli podjeżdżam do stojącego równo w rządku czerwonego seicento. W restauracji jeszcze niczego nie zauważyli. Klient, który stał za mną jest chyba stałym bywalcem, bo nie przejął się wcale tym, że hostessa się "zawiesiła" i stoi w bezruchu spoglądając prosto przed siebie. Gdybym miał czas, to pewnie powybujałbym w nim wszystkie szyby i karoserie przerobił na peugeot'a 206, ale że mi się śpieszyło tylko oparłem się o niego zderzakiem i wprasowałem w stalowy słup z wielkim logo McDrive na szczycie (chyba go popsułem, bo przestało świecić...).

 

Takich sytuacji mogę przytoczyć setki. Właściwie, to nieporozumienia zdażają mi się na każdym kroku.

Co by się nie działo, to zawsze boli mnie to bardziej... Cóż, chyba jestem bardzo wrażliwą osobą i łatwo jest mnie zranić.

 

CZY TO MOŻLIWE, ŻE WSZYSCY LUDZIE TO ŚWIRY??