Archiwum 30 maja 2009


I SEE DEAD PEOPLE
Autor: postal
Tagi: hydra  
30 maja 2009, 18:28

     Ogarniająca mnie niemoc musi wynikać ze spalającej mnie od wewnatrz energii, która nie może znaleźć ujścia…

 

     Stała tam gromadka kobiet i dzieci, ale ja widziałem grupę żołnierzy wrogich mi sił. Trzymane przez niektóre na rękach dzieci wydawały mi się bronią skierowaną przeciwko mnie, zagrażającą mojemu istnieniu.

     Oczyma wyobraźni widziałem siebie, odpalającego w ich kierunku pocisk z pancerzownicy.

 

To przerażająca wizja.

 

     Znów widzę wokół martwych ludzi. Umierających na moich oczach. Umierających za moim sprawstwem.

 

     Wyłom w rzeczywistości, nagłe przejście z normalnego świata do czegoś nowego, niepojętego i przerażającego…

 

Obudziłem wielogłową, niebezpieczną bestię, która teraz szuka mnie po całym mieście…

 

Palę światła w całym mieście…

Czekam, kiedy dzień nadejdzie wreszcie…

POSZEDLEM SOBIE Z KUMPLEM NA KONCERT...
Autor: postal
Tagi: vavamuffin  
30 maja 2009, 11:34

     Miało być fajnie, miało być reggae, miało być Vavamuffina.

     Było Mundo Caffe, było bałaganowo, było dzieciarsko, było 3 razy ludniej, niż był w stanie pomieścić ten malutki lokal, ale zacznijmy od początku.

 

     Mieliśmy iść na koncert, mieliśmy nie iść na koncert, bo diler nawalił, w końcu poszliśmy.
     Jakieś gówno kupione w Dopalaczach, browar po drodze i jesteśmy na miejscu. Pod wejściem ciśnie się gromadka nastoletnich bałaganów. Aż od nich czarno i rudo (bałagańskie kobiety są rude). „Przykro mi, ale jeszcze nie wpuszczamy…”. Okay, sklep, piwo. „Przykro mi, ale jeszcze nie wpuszczamy…”. Okay, sklep, 100ml wódki. Zaczęło padać. „Przykro mi, ale jeszcze… No dobra, ale tylko do schodów…”. Jakieś pokojowe te bałagany, powinni robić rozróbę, a oni potulnie stoją na deszczu. No i tak blokersi w liczbie dwóch nagle stali się pierwsi w kolejce. Pół godziny na schodach. „Dobra zaczniemy ich wpuszczać, panowie pozwolą… Tak masz ich przeszukiwać…”. Chujowo, wniosłem nóż i gaz, gdybym był talibem, to byłyby ofiary, ale przyszedłem w pokoju, na reggae. Zamówiliśmy piwo, zajęli fajne miejsce i czekamy, aż wpakują się wszystkie bałagany, których na dole kłębiły się setki.

 

Wreszcie rozpoczął się koncert i zaczęły problemy.

 

     Kto to widział tańczyć pogo w sali wielkości mojego dużego pokoju? Kto to widział nosić ludzi na rękach w sali wielkości mojego dużego pokoju? Kto to widział zamykać okna, bo głośno na zewnątrz?!!

     Wytrzymaliśmy godzinę. Godzinę rozwalającego bębenki w uszach darcia japy przez wokalistów (staliśmy przy głośnikach, głośnikach na koncert w plenerze, a nie do sali wielkości mojego dużego pokoju), godzinę miażdżenia przez pogujący tłum (staliśmy przy barierkach, które zostały nami przesunięte o ponad pół metra), godzinę służenia jako ręcznik bałagańskim laskom, wycierającym w nas plecy i dupska (to miało być erotyczne doznanie? Nie kurwa mać!).

 

     Uciekliśmy. Kiedy wreszcie udało nam się przepchnąć przez falujący i podskakujący tłum bałaganów, czułem się i wyglądałem jak wyrzygany. Kolega wyglądał jakby wyszedł z basenu, albo sauny, lało się z niego.

 

Nigdy więcej bałagańskich imprez. Może bym to zniósł, gdybym miał 16 lat.