Archiwum lipiec 2008


ZAWIASY
Autor: postal | Kategorie: tical 
Tagi: podsumowanie roku pracy  
31 lipca 2008, 14:55

„ty się nie naprostowałeś, ty się zawiesiłeś. na rok.”

IZOTOKSYNACJA
Autor: postal | Kategorie: tical 
Tagi: obrażony na świat  
30 lipca 2008, 19:07

spakowałem w plecak butelkę wody, książkę, stary, zabazgrany notes, parę ołówków, nóż…

 

tik-tak, tik-tak, tik-tak…

czas, czas, czas…

 

wsiadłem na rower i wyjechałem. cel? poligon strzelecki policji. ten, który odkryliśmy wczoraj. jechałem szybko, chciałem dogonić wspomnienia…

dogoniłem, ale już chwilę później to one goniły mnie. ścigał mnie demon, nakarmiony tym, co od ciebie usłyszałem. czasami lepiej nie wiedzieć… czasami lepiej nie myśleć, nie zastanawiać się nad tym co nigdy się nie wydarzy.

uciekałem krętymi leśnymi ścieżkami, przeskakiwałem płożące się po ziemi korzenie, osaczające mnie drzewa chciały mnie spowolnić, zatrzymać, chwycić rachitycznymi konarami, chłostały palcami gałęzi.

uciekałem jak oszalały.

 

tik-tak, tik-tak, tik-tak…

 

dopadły mnie. ciemne, pozbawione kształtu i twarzy cienie rzuciły się na mnie zwalając na ziemię. otoczyły, przesłoniły słońce. nie pozwalały zamknąć powiek, kazały patrzeć, drapały i gryzły, szarpały ciało, pruły duszę.

 

muszę zapomnieć.

 

odizolowany imaginacją elektryfikacji doznaję izotoksynacji.

oszukane neurony resetują mózg gigadawką danych ze spektakularnego ekranu.

palce w klawiszach, uszy w słuchawkach, oczy w pikselach, psychika w skrawkach.

STANĄŁ CZAS
Autor: postal | Kategorie: tical 
Tagi: utopia  
28 lipca 2008, 23:40

cały dzień razem. jak za dawnych dobrych czasów.
metronom przestał odmierzać mijające bezpowrotnie, bezsensowne sekundy, ustało nieznośne tik-tak, tik-tak, tik-tak…

 

czas, czas, czas....

 

zatrzymał się. słyszałem śpiew ptaków, czułem zapach lasu.
pijany powietrzem, którym oddychaliśmy razem.

 

jak ja bardzo cię kocham.
jak ja bardzo nie potrafię tego okazać.

 

bo boga się nie pieprzy. boga się czci.

WALL.E
Autor: postal | Kategorie: tical 
Tagi: kino  
26 lipca 2008, 20:43

głupia kreskówka przejechała przez moją świadomość jak buldożer. rozprostowała mi neurozwoje.

 

jednostka centralna uszkodzona.
azymut „dom” na autopilocie.

 

jeszcze teraz moja twarz wygląda jakbym dopiero co przejrzał na oczy.

 

zdumienie, podziw, zmieszane z nabożnym lękiem i szczyptą dekadencji.
niebieskie niebo, zielona trawa.
wszędzie roją się i wiją pasożyty. uśmiechnięte, zadowolone.
istota stu twarzy, która kocha, nienawidzi i parzy.

 

wystarczy odrobina troski, żeby…

jeden mały fakt, ta mała była zła. ta mała bakt.

w oparach absurdu, metanu i CO2.

otruta matka ziemia pobladła, zapłakała nad tym co wydała i wychowywała, przez miliony lat. załamana zawołała…

na planecie ziemia bakteria homo sapiens emituje trujący jad.
na planecie ziemia bakteria homo sapiens kosmosu harmonie zmienia w nieład.

 

nawet śmieciobot może zdobyć ukochaną?
dużo lepszą, nowocześniejszą, high-tech?

 

chuja w dupę.

POZIOM UKOŃCZONY
Autor: postal | Kategorie: tical 
Tagi: koniec gry  
25 lipca 2008, 19:32

unoszę się w próżni. zewsząd otoczony pustką, nicością.

plansza ukończona. tutaj naprawdę nic już nie zostało do zrobienia.

wszystkie sekrety odkryte, wszędzie byłem, wszystko widziałem.

 

chciałbym awansować na kolejny poziom, ale nie spełniam wymagań.

utknąłem na wydmach niedojrzałości emocjonalnej, niedorozwoju psychofizycznego.

 

„pocałuj ją, wykonaj ruch, na który ona czeka! już więcej nie może zrobić, to ty jesteś facetem!”

 

nie umiem, nie potrafię, nie wiem jak. nigdy tego nie robiłem, wtedy, kiedy wy macaliście się na dyskotekach, wymieniali enzymy trawienne w klubach, ja latałem na klatce schodowej mojego wielkopłytowego wieżowca.

teraz jestem za stary, żeby się uczyć. wstyd, obciach. to nie przystoi, nie wypada.

nie chcę.

 

wróciłem do używek.

przestałem śnić...

DIUNA
Autor: postal | Kategorie: tical 
Tagi: pustynia  
23 lipca 2008, 23:05

leżę na plaży. wiatr delikatnie głaszcze piasek, sprawiając, że wydmy niezauważalnie przesuwają się do przodu, w stronę morza.

 

tik-tak, tik-tak, tik-tak…

czas, czas, czas…

 

wydmy.

leżę na piasku i umieram. bardzo powoli, tak wolno jak wiatr popycha wszechobecne wydmy. to nie plaża, to pustynia. diuna.

 

tik-tak, tik-tak, tik-tak…

czas, czas, czas…

 

wykrwawiam się. krew błyskawicznie wsiąka w spragniony wilgoci piasek, piach, który nigdy nie doświadczył deszczu.

stalowy, lodowato zimny szrapnel tkwi w moim sercu. nie mogę go wyciągnąć, gdybym spróbował, cała hemoglobina wylałaby się ze mnie w parę sekund.

nie wiem jak to było przedtem, chociaż kolec ugodził mnie zaledwie dwa lata temu. nie pamiętam kim, ani gdzie byłem. nie pamiętam czym żyłem, czym się żywiłem.

 

czas, czas, czas…

 

z nikąd pomocy, nie wiedziałbym w którą stronę pójść, nawet gdybym mógł się ruszać. wszędzie tylko piasek. plaża… wydmy, pustynia. diuna.

 

pękło niebo, pojawił się otwór, poleciał przez niego rzęsisty roztwór. kwaśne deszcze, też jego sobowtór, w skutkach dotkliwy jak nowotwór złośliwy. niby dla chwał, strzał i tysiące ciał rozdartych na miał.

ścieki zamienione w purpurowe rzeki, krajobraz zmienił status na kaleki. nowy design globu rzeźbiony przez wieki, za sprawą tej chemio-toksycznej opieki.

plastik pod skorupą imituje chwasty na dynastii swojego szklanego protoplasty. na casting zajrzał też oddział gumiasty i papierowy ex las iglasty.
oktanów chór, z biur do domów, z domów do biur.

styczniowe lato, para klimatów, wrzody, uranowe rybo-mutanty wyjdą z mętnej wody.

nadejdą szkody, anomalia pogody. przodkowie walczyli tu o dobrobyt, który potomkom postawi masowe groby, choroby…

 

getto zabrało mi mózg, ty zabrałaś mi serce, sam ci je oddałem. chcę to z powrotem.

muszę rozpalić ogień, podsycany papierowymi stopklatkami przeszłości.

URANOWE RYBO-MUTANTY WYJDĄ Z MĘTNEJ WODY...
Autor: postal | Kategorie: tical 
Tagi: nuda  
23 lipca 2008, 17:37

tical… tical…

fuck your lifestyle.

 

tik-tak, tik-tak, tik-tak...

czas, czas, czas...

 

zabijam dnie, w nocy śpie.
piwo, jointy. jointy, piwo.

 

jestem sobą, jestem nikim, stapiam się z tłem, mieszam z tłumem. nie mam nic mądrego do powiedzenia, nie mam żadnych refleksji ani przemyśleń. myślę, więc jestem, nie myślę, więc znikam?

 

tik-tak, tik-tak, tik-tak…

czas, czas, czas…

 

dzisiejsze spotkanie z ukochaną okazało się wielką porażką. dzisiaj jej nie kocham, znudziła mnie. myślałem o tym, żeby wrócić do domu, wypić piwo i zapalić jointa.

i warcraft.

 

bóg jest na odwyku, a księżyc i ziemia powstały bez zastanowienia w wyniku zderzenia. potem słońce zmagało się z wszechlodowatym szkłem.

fotosynteza sinic, a afektem ubocznym ten tlen. zatem to dzięki ekskrementom sinic powstał nasz główny bohater, powstał no tak z kupy. a z nim porno, herbata, raty, ratan, trabant i toaletowy papier.

 

tu pewnie mieliby refren, tu pewnie mieliby refren...

KŁAMIĄ...
Autor: postal | Kategorie: tical 
Tagi: kłamią  
19 lipca 2008, 01:32

kłamią…

w kałamarzu kłamstw fałszu toną do ramion.

 

kłamią, kłamią, kłamiony słowa łamią…

kłamią…

w kałamarzu kłamstw fałszu toną do ramion.

 

kłamią, kłamią, kłamiony słowa łamią.

 

pchełki…

zaprawdę, naprawdę znacie prawdę pchełki, adoptując słowa na wasze kukiełki.

dzięki połamane nim macie wdzięki.

szczerość barierą zbyt łamliwą, to kruszywo, które kończy żywot.

 

intencje w myśli, myśli w sentencje, sentencje w słowa, słowa w esemesencje.

czterokrotne transkrypcje, zniekształcenia, latencje.

 

komunikacyjny krach, kłamstwo jako wygoda, zemsta, kłamstwo jako lenistwo i strach.

ZIELONE SZKŁO
Autor: postal | Kategorie: tical 
Tagi: gniazdko  
17 lipca 2008, 15:15

wyszedłem wczoraj do ludzi.

wyszedłem wczoraj z przyjacielem, najlepszym.

 

wkrótce jednak, za sprawą wypitego alkoholu, otaczający nas ludzie przestali istnieć.

chwilę później także i my przestaliśmy dla siebie mieć znaczenie.

 

każde wyjście do ludzi kończy się randką z do połowy pustą butelką. intymne sam na sam z zielonym szkłem i białymi bibułami z suszonymi chwastami.

 

przepraszam ukochana, ale wczoraj chyba nawet o tobie nie pomyślałem.

 

on pojutrze wylatuje.

zostanę sam. samiusieńki.

 

psycholęki litrami leją się ze ściany.

MOGĘ WSZYSTKO
Autor: postal | Kategorie: tical 
Tagi: sny  
16 lipca 2008, 19:01

spałem 12 godzin. śniłem.

zajrzałem w głąb bramy prowadzącej do świata cudów należących do nas, zanim staliśmy się mądrzy i nieszczęśliwi.

zabiłem kolejny dzień.

 

tik-tak, tik-tak, tik-tak…

 

codziennie śnię jego śmierć. za każdym razem umiera inaczej. szybko, powoli, boleśnie, łatwo, krwawo, czysto, humanitarnie, brutalnie.

 

tical… tical…

 

zmieniam się, tracę swoje człowieczeństwo, staję się potworem, staję się mozaku.

niedługo ciało przestanie być moim więzieniem, a żadne mury nie będą w stanie mnie zatrzymać.

ZOSTAWIŁ CIĘ!
Autor: postal | Kategorie: tical 
Tagi: zmartwienie  
16 lipca 2008, 03:52

poszłaś ze znajomymi do klubu. poszłaś do klubu z nim.

to normalne, ludzie mają znajomych, ludzie mają parterów.

to normalne, ludzie czasem wychodzą do klubu, do innych ludzi, kiedy chcą się zabawić, rozerwać, odstresować, złapać oddech po ciężkim tygodniu pełnym pracy i obowiązków.

nienormalne jest to, że on się tam upił. zostawił cię za sobą wraz z problemami, od których chciał uciec. uciekł też od ciebie.

czy to możliwe, że sama twoja obecność nie wystarcza mu, żeby poczuć się zrelaksowanym?

nienormalne, bo powinien cię chronić, opiekować się tobą, pilnować. odprowadzić cię do domu, nie powinno być na odwrót.

nie zapytam, dlaczego chcesz z nim być, bo sam nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. dlaczego chciałbym być z tobą. dlaczego ty tak bardzo chcesz, żebym był twoim przyjacielem, na zawsze.

 

tik-tak, tik-tak, tik, tak…

 

nie śpię. czekam, kiedy dzień nadejdzie wreszcie.

DOBRANOC
Autor: postal | Kategorie: tical 
Tagi: samobójstwo czasu  
15 lipca 2008, 22:13

nie było cię dzisiaj w moim życiu. nie zadzwoniłaś, nie napisałaś esemesa.

ale dzisiaj nie byłaś mi potrzebna.

 

tik-tak, tik-tak, tik-tak…

czas, czas, czas…

 

dzisiejszy dzień zabił się sam.

GDZIE JESTEŚ?
Autor: postal | Kategorie: tical 
Tagi: niepokój  
15 lipca 2008, 00:39

gdzie jesteś ukochana?

dlaczego nie odbierasz telefonu, kiedy dzwonię?

czy stało się coś złego? czy jesteś cała, bezpieczna? czy nic ci nie grozi?

czy jesteś sama? czy jesteś z nim?

smucisz się, złościsz? czy jest ci wesoło? jest ci dobrze?

 

wszystko w porządku, wróciłaś do domu. nie wzięłaś telefonu.

nie ważne gdzie byłaś. nie ważne z kim. teraz jesteś bezpieczna, nic ci nie grozi.

aż do jutra…

POCZĄTEK
Autor: postal | Kategorie: tical 
Tagi: początek  
14 lipca 2008, 18:50

tik-tak, tik-tak, tik-tak…

czas, czas, czas…

 

czas to jedyne, czego mam w nadmiarze.

 

już nie muszę udawać kogoś, kim nie jestem. kim mógłbym się stać, ale nie muszę. do trzech razy sztuka, to był trzeci.
nie jestem superbohaterem, nie jestem neofitą, nie jestem materiałem na męża dziewczyny, którą kocham, nie jestem też bezdusznym terminatorem.

 

tik-tak, tik-tak, tik-tak…

czas, czas, czas…

 

„otwórz się na ludzi”, to takie proste.

to takie trudne, kiedy na całej planecie czterem daje prawo do życia, do zużywania tlenu, do zajmowania przestrzeni, resztę bym zabił. humanitarnie, zagazował.

 

tik-tak, tik-tak…

 

muszę zabić dzisiejszy dzień, może jutro będzie lepiej…

TRULY ALONE
Autor: postal
Tagi: bez przyjaciół  
12 lipca 2008, 15:21

There ain't nobody, askin me, where I've been
There ain't nobody, that would name me, as a friend
There ain't nobody, that's droppin by, to say hi
There ain't nobody, that's carin whether I live or die
I have nobody, to tell about, my growing angers
I have nobody, to tell about me, following strangers
There ain't nobody makin sure I'm taking all of my pills
There ain't nobody, slowing me down and keeping me still, Im truly alone

They say a man can only be alone for so long, before the man's mind is gone
They say a man can only be alone for so long, before the man's mind is gone
They say a man can only be alone for so long, before the man's mind is gone
They say a man can only be alone for so long, before the man's mind is gone


There ain't nobody, telling me, not to jump off
There ain't nobody, telling me, not to chop your block off
I get so bloody, I ruin, all of my clothes
I get so bloody, I sit in, the dark alone
I have nobody, to tell about, my dark fantasies
I have nobody, to tell about, my dark realities
There ain't nobody, around me, nobody wanna be friends
I get so bloody, all on me, the mess never ends, I'm truly alone


They say a man can only be alone for so long, before the man's mind is gone
They say a man can only be alone for so long, before the man's mind is gone
They say a man can only be alone for so long, before the man's mind is gone
They say a man can only be alone for so long, before the man's mind is gone


I walked into a Super K, and went to the back
I started askin' questions checkin' out the chainsaw rack
they had a test model, I pulled the cord and got it runnin'
turned the blade on the kid workin and blood started gunnin'
"what the fuck am i doing?" I dropped the shit and started crying
I made it down two aisles before some hero clotheslined me
I got up, grabbed a shovel and stabbed him in the gut
I pulled it out and hammered it across the back of his nug
I'm hearing sirens going off, it's no blue light specials
I turned murderer, caving in to daily life pressures
but fuck that now all y'all gonna know me
seein' me of TV, being like "look there go my homie"
I'm more than lonely I'm lost, lives are the cost,
I just beat some bitch in the head, stabbed her twice and took off
they can't find me I'm hidin' in the flannel coat rack
I jump out and attack and put a gash in your neck
I finally made to the front door and to the parking lot
that's when I got shot, a lot, I got got
Police withe bullets and more bullets pluggin' me deep
I'm seeing flashes, hearing screamin' and it's all over me
I see a crowd of people being held behind the police tape
all watching me die, I think I made no mistake
I finally got some recognition, dying on my knees
ready for hell because compared to my life it should be an easy..
like easy...
cake walk...
I'm ready...
let's go...

ODSZCZEKUJE
Autor: postal
Tagi: kłamałem  
11 lipca 2008, 15:13

Odwołuje wszystko, co powiedziałem w życiu.

Od pierwszego „mama” po ostatnie „ja pierdole”.

PIERWSZA FALA
Autor: postal
Tagi: atak  
11 lipca 2008, 01:32

     Pierwszy kryzys nadszedł całkiem nieoczekiwanie, tym bardziej, że zbyt szybko. Bałem się, tak bardzo się bałem.

     Demony, tym straszniejsze, że niewidoczne, kusiły, straszyły, groziły.

     Chodziłem w kółko po pustym mieszkaniu. Z salonu do pokoju, z pokoju do łazienki, z łazienki do kuchni, i znów do salonu. Czułem, że zaraz coś się wydarzy, jakiś kataklizm. Dwa zmieniające się jak w kalejdoskopie stany, lęk i rozpacz. Niczego na świecie nie pragnąłem bardziej, niż żeby ktoś był ze mną. Trzymał mnie za rękę, głaskał po głowie.

Alprazolam, papieros. Ulga.

Chyba wrócę do papierosów.

 

Werter na moim miejscu już dawno się zabił.

Może to nie narkotyki zrobiły mi w głowie sieczkę?

Może to Ty?

 

W bezsensie sens jest jedynym awansem.

Muszę coś zrobić.

Muszę iść.

I'M COMMING HOME!!
Autor: postal
Tagi: idę do domu  
10 lipca 2008, 15:07

     Minęły 4 dni? Aż nie chce się wierzyć. Nie pamiętam, żeby słońce zachodziło, nie pamiętam, żeby wschodził księżyc.

     Boli mnie głowa, bolą mnie wszystkie ważne dla życia organy, zwłaszcza wątroba i nerki.

     Decyzja zapadła spontanicznie, kiedy wstałem się w nocy wysikać i na poły z rozbawieniem, na poły z przerażeniem stwierdziłem, że się zataczam i nie mogę w drzwi trafić.

     Nawet się nie pożegnałem. Zwyczajnie zwiałem po angielsku, wsiadłem w samolot i lecę do domu.

Złamałem wszystkie abstynencje.

Ale… To wspaniałe, unosić się 40 centymetrów nad chodnikami. Bez stresów, bez problemów, bez depresyjnych myśli, bez mózgu.

 

Śniłaś mi się Agnieszka.

Raz nawet nie spałem.

CHEMICAL BROTHERS
Autor: postal
Tagi: wyjazd do las vegas  
06 lipca 2008, 15:37


Już tu jest.

Przywitaliśmy się, umówili na wieczór.

Wyjeżdżam na wakacje. Do Las Vegas.

 

Trzymajcie kciuki, żeby udało mi się kupić bilet powrotny.

 

A na koniec filozoficzna zagadka: „Kto tu kogo zawiódł?”.

 

Żegnajcie.

WHY NOT?
Autor: postal
Tagi: dlaczego nie  
04 lipca 2008, 21:23

     Zostawmy na chwilę temat mojej nieszczęśliwej miłości do niewłaściwej osoby.

Mam chwilowo większy problem.

 

     Otóż w poniedziałek/wtorek przyjeżdża, na okres dwóch tygodni, jedyna osoba, którą z całą pewnością mogę nazwać swoim przyjacielem, według moich popapranych brokersko-ćpunowskich kryteriów. Przyjaciel, który nigdy mnie nie zawiódł, z którym zawsze było mi dobrze, przez którego nigdy nie uroniłem łzy.

 

     Tak jest narkusem. Nie potrafi inaczej spędzać czasu, inaczej się bawić, ale przecież ja mam ten sam problem.

Przecież narkusem jestem też ja. Czystym od pół roku, ale…

 

Właściwie po co?

 

     Co mi to dało oprócz dużej ilości niezagospodarowanych pieniędzy, za które zacząłem hurtowo kupować noże i mundury, z powodu braku lepszego pomysłu na ich wydanie.

     W moim życiu nie zmieniło się nic, oprócz tego, że przestałem odczuwać radość. Że utraciłem sens. Stałem się pustą skorupą. Jedzącym, pijącym, wydalającym, śpiącym, oddychającym, pracującym, chodzącym, mówiącym, uśmiechającym się, wymieniającym uściski dłoni automatem.

 

     Rzeczywistość nie ma mi absolutnie nic do zaoferowania. Nic, co by mnie pociągało (a co mógłbym mieć). Zamiast unosić się 40 centymetrów nad podłogą na haju, klikam w ikonę World of Warcraft i gram, aż zachce mi się spać, a kawa i guarana już nie pomaga utrzymać otwarte powieki.

 

Do czego zmierzam.

Dlaczego miałbym przez te 2 tygodnie wakacji nie robić z przyjacielem tego, co umiem najlepiej? Tego, co sprawia mi radość, sprawia, że widzę sens we wstaniu rano z łóżka. Dlaczego nie Las Vegas?

To już właściwie postanowione.

 

Boję się tylko, że odstawianie znów będzie takie okropne jak pół roku temu. Nie zniosę tego.

Boję się też tego, że tych parę działek może na dobre (nieodwracalnie) rozjebać mi ledwo wygojoną psychikę.

 

Nie chcę komentarzy w stylu „Nie rób tego! Nie marnuj sobie życia!”, bo ono już jest zmarnowane.

Jak chcesz coś napisać, to przedstaw mi alternatywę. Dlaczego nie? Co zamiast.