Archiwum styczeń 2012


SHADOWLAND OPEN
Autor: postal
Tagi: kraina cieni  
13 stycznia 2012, 12:05

Miłość czyni człowieka słabym, podatnym na ataki.
Rodzina staje się najsłabszym ogniwem.
Samemu nie da się osiągnąć pełni szczęścia, ale po co ryzykować.
Ryzyko jest minimalne, ale wciąż, po co ryzykować?

Pole grawitacyjne czarnej dziury, która otworzyła się gdzieś w pobliżu jest tak silne.
Kraina Cieni wciąga mnie, porywa, hipnotyzuje.
We livin’ in darkness, we souless and heartless and wearing a monster. Somebody hear me, somebody help me.
Niektórzy z nas boją się śmierci, wierzą, że kiedy umrą zostaną zamknięci w ciemnym pokoju, sami, nadzy i krwawiący. W tym pokoju nie ma drzwi, ani okien.
IKARUS
Autor: postal
Tagi: autobusy  
09 stycznia 2012, 21:33

 

Dzisiaj nie dotarłem do pracy.
Jestem wkurwiony.
Kilka samochodów w przód pierdolnęły się dwa autobusy - trasowy i widoczny na załączonym obrazku Ikarus komunikacji miejskiej.
Kompletnie zatarasowały drogę i ukrzyżowały moje plany na spędzenie dnia.
Nauczyli by się jeździć. Najłatwiej zwalić winę na rozlaną na drodze oleistą ciecz.

 

Jak tu nie być wkurwionym?
Na szczęście szef przyjął martwe ciała na drodze, jako usprawiedliwienie. Dość cienkie, bo mogłem po nich przejechać, ale zawsze.

WIADRO AMUNICJI
Autor: postal
Tagi: alot of ammo  
08 stycznia 2012, 16:03

 

     Nie mam w życiu szczęścia. Stop, wróć, to sobie wyedytuj. Nie mam szczęścia do gier losowych.


     W życiu jadę na farcie jak surfer na fali. Na każdym kroku jakaś potężna, niewidzialna siła, którą od niedawna nazywam Allahem, popycha mnie, pociąga we właściwym kierunku, czasami rzuci na glebę, aby uniknąć niebezpieczeństwa. Czasem poderwie w górę, miotnie na prawo bądź w lewo.

 

Nigdy niczego nie wygrałem. Aż do wczoraj.
 
     Żeby się odmulić, bo nic tak nie zamula, jak powtarzający się co dzień rytuał chodzenia do pracy, zarabiania pieniędzy, żona zabrała mnie na strzelnicę. Szybko wykorzystaliśmy skromne, dostępne środki i już mieliśmy wychodzić, kiedy instruktor (pełniący również funkcję skarbnika, ciecia, sprzątaczki oraz odźwiernego) zagadnął mnie o moją tożsamość. Okazało się, że wygrałem jedną z głównych nagród w Noworocznym losowaniu posiadaczy kart klienta.
     Tak wiec wygrałem wiaderko amunicji… Tyle pieprzonych naboi, że strzelanie obrzydło mi na kilka miesięcy. Za swoje pieniądze celebruję każdy wystrzał. Tym razem wywaliłem cały magazynek z AKM’u w 10 sekund. Orgazm się nie umywa. Opanowanie odrzutu to wysiłek większy niż sądziłem. Krew uderzyła mi do głowy i aż się zasapałem. Dymiące lufy to nie wymysł Hollywood’u. Bez kompensatora odrzutu już pewnie trzeci pocisk poszedłby w sufit.
Przez 10 cudownych sekund strzelnica była moja. Wszystko zamarło w bezruchu. Głos instruktora tłumaczącego tępej blondynce gdzie należy kierować wylot lufy, po tym jak gorąca łuska wpadła jej w dekolt, zawisł w próżni.
 
 
Klak-klak-klak-klak-klak-kla-klak-klak-klak-klak. Klik.
NEW YEAR
Autor: postal
Tagi: nowy chujowy rok  
03 stycznia 2012, 16:12

     Nowy rok zaczął się dla mnie okropnie. Nafaszerowany antypsychotykami przespałem Sylwestra, wcześniej obraziwszy się śmiertelnie na współmałżonka.
     Śmiertelne ów obrażenie przeszło mi nazajutrz rano. Dzień spędziłem na lekturze piętrzącego się na stole stosu zaległych gazet. Czytałem o rozbojach, pobiciach, gwałtach, napadach, torturach, prześladowaniach, wpadkach polskiego wywiadu, porażkach polskich służb specjalnych, najnowszych wyczynach posłów i pomysłach polskiego rządu.
     Utwierdziłem się w przekonaniu, że Polska jest żałosna a Polskość to obciach i powód do głębokiego wstydu. Utwierdziłem się również w przekonaniu, że ludzkość ze swoim całym okrucieństwem jest zła i zepsuta do szpiku kości, każdy człowiek zasługuje na rzucenie na kolana i strzał w podstawę czaszki z amunicji o dużej masie i niskiej prędkości początkowej.
     Niektórym może się wydać dziwne, że przemoc, tortury, czy wszelkie okrucieństwo postrzegam jako coś bardzo złego, natomiast pozbawioną cierpienia, natychmiastową eksterminację jako coś dobrego. Brzydzę się przemocą, ale w potylicę strzeliłbym każdemu (no może oprócz najbliższej rodziny i dawnych przyjaciół). Cóż jestem borderline i tak właśnie uważam.
     Ze szczerym smutkiem wspomniałem śmierć mojego ulubionego dyktatora Kim Jong Ila, w którym widziałem nadzieję na szybką i bezbolesną, atomową zagładę Świata. Jego syn to wyrośnięta ciota, więc jedyna nadzieja w duchowym przywódcy Iranu. Ażeby zdobył upragnioną technologię do wymazania Izraela z mapy świata i najlepiej całej reszty też, tak przy okazji. Z nieśmiałą nadzieją spoglądam na Chiny.
     Następnego dnia zepsuł mi się samochód. Mój ledwie roczny, zadbany i dopieszczony, wytwór niemieckiej inżynierii. Skurwysyn zwyczajnie się zjebał. Konkretnie to spaliła się żarówka w czołowej lampie po stronie kierownicy. Niby nic wielkiego? Zwyczajna drobnostka? Pierdoleni naziści upchali tyle elektronicznego gówna pod maską, że zwyczajnie nie zostało miejsca na to, żeby włożyć tam rękę celem wymiany tej powszechnie dostępnej części. W serwisie hitlerowcy życzą sobie 65PLN plus wywindowany koszt H7 za wymianę. Jeśli wierzyć forom dyskusyjnym to dostają się do reflektorów od spodu, korzystając z podnośnika lub też demontując najpierw zderzak, celem wyjęcia całej lampy. Zawziąłem się w sobie i nie zważając na ból, wepchnąłem dłoń w 2 centymetrową szczelinę, zdzierając dobie skórę z połowy palca. Dałem radę bez użycia łomu i młotka, które na wszelki wypadek, gdyby jednak nie dało rady, wziąłem z sobą.
     Dzisiaj natomiast jest ostatni dzień mojego urlopu. Jutro muszę na całe 2 dni wrócić do pracy. Do gięcia na zimno i prasowania blachy służącej do produkcji armii terminatorów (jeden z naszych produktów nazywa się T-53, inny T-63) na razie służących ludzkości do recyklingu aluminium.