Najnowsze wpisy, strona 5


SEN
Autor: postal
Tagi: koszmary  
08 lutego 2009, 18:05

A może…

Może ja…

Czy ja…

 

Może ja wcale nie opuściłem pokoju 221…

Może tu utknąłem? Utknąłem na zawsze.

Rzeczywistość jest jak sen, sny są tak realne.

 

     Han Łasica miał nadjechać z południa, leśnym traktem prowadzącym na wschód. Wraz z drużyną zasadziliśmy się w zaroślach na łagodnym wzniesieniu. Czekaliśmy, nie ważąc się rozmawiać. Nikt się nie posilał, nikt nie ostrzył broni, polerował tarczy. Czekaliśmy w ciszy, bezruchu i skupieniu. Spięci, wyczekujący.

     Czuliśmy, że się zbliża. Powietrze zgęstniało, las zamarł, zaległa martwa cisza, ucichł nawet wiatr. Drzewa przestały się poruszać, ustał szelest liści i igieł.

     Wiedzieliśmy, jak potężny i niebezpieczny jest nasz przeciwnik. Było nas troje, dwóch mężczyzn i kobieta, nieustraszona Walkiria. Zaprawieni w boju, wyposażeni, przygotowani. Wspólnie zabiliśmy już setki, gardziliśmy tym światem, a jednak teraz czuliśmy strach. Baliśmy się. Ludzie mówili, że to demon. Na pewno nie człowiek.

     Pojawił się z nikąd, bez ostrzeżenia. Nie słyszeliśmy podków ogromnego, bojowego rumaka, którego dosiadał. Żaden dźwięk nie zdradził jego przybycia. Po prostu pojawił się na trakcie, wyjechał z ciemnego tunelu sklepionego zielenią liści. Zdjęła nas zgroza. W ciszy nikt się nie poruszył, nie zaszeleścił, nie zaszeptał, nikt nawet w miejscu nie zadreptał. Wszyscy czekali, oczy w niego wlepiali…

     Nikt nie poderwał się na nogi, nie uniósł broni, nie napiął łuku. Czekaliśmy, aż minie naszą kryjówkę, przejedzie przez odkrytą część traktu i ponownie zniknie w lesie. Czekaliśmy, aż odjedzie, nie mieliśmy zamiaru z nim walczyć, nazbyt nas przerażał. Demon, na pewno nie człowiek. Przejechał powoli, jakby tryumfalnie przedefiladował, kilkanaście jardów on naszej pozycji. Już miał zniknąć pomiędzy drzewami, kiedy nagle zatrzymał konia. Z kilku piersi wyrwało się ciche westchnienie.
     Powoli zawrócił w miejscu konia i stępa ruszył w naszym kierunku, wprost na nas. Nikt nie poderwał się na nogi, nie wzniósł broni, nie nałożył strzały na cięciwę łuku. Spinając konia wjechał na wzniesienie kilkadziesiąt stóp po naszej lewej, okrążył łukiem, podjechał od tyłu. Najpierw padł na nas ciemny cień jego wielkiego wierzchowca. Potem padł na nas paraliżujący strach.

     Han zeskoczył pomiędzy nas. Między mnie a Walkirię. Demon, na pewno nie człowiek. Płomienno czerwona łasica w ozdobionym piórami hełmie na głowie, w skórzanym ozdobnym napierśniku, z krótkim mieczem legionisty u boku, który zdawał się być wielkości noża do masła. Odezwał się nieludzkim, mrożącym krew w żyłach głosem.

- Boicie się mnie? Co może wam złego zrobić 30 centymetrowa łasica?

     Pyszczek zwierzątka pokryty był świeżą, jeszcze nie skrzepniętą krwią serdeczną. Ostre jak igły zęby bieliły się złowieszczo. Jednym niezauważalnym ruchem dopadł Walkirii, wbił ząbki w jej nie opancerzoną dłoń, pomiędzy prawym kciukiem, a palcem wskazującym. Ani ja, ani mój towarzysz nie mogliśmy się poruszyć. W głowach dźwięczała nam zgrzytem piosenka Łasicy „Bronią łasicy, są ząbki jej długie, wkrótce się nauczy jak ich ma używać. Wkrótce się nauczy, jak śmierć nimi zadawać”. Walkiria jęknęła. Z bólu, strachu, lub obydwu na raz. Czerwona gęsta krew popłynęła spomiędzy zębów Łasicy, obficie zrosiła wyschniętą ziemię.

- Przestań, proszę…

- Jeszcze trochę! JESZCZE TROCHĘ!!

     Walkiria wywróciła oczami i osunęła się na ziemię.

 

Obudziłem się przerażony, bojąc się poruszyć.

ROOM 221
Autor: postal
Tagi: pokój 221  
08 lutego 2009, 14:59

Zostawiłem coś w pokoju 221, a może to pokój 221 coś mi zabrał…

Agnieszce kiedyś oddałem serce... Pustkę w duszy czułem do tej pory.

Po wizycie w pokoju 221 odczuwam dodatkowo, może już tylko, pustkę w umyśle. Jakbym spuścił w toalecie razem ze stolcem kawałek mózgu, cały ośrodek.

Jestem jak zombie, żywy trup, trup nieumarły. Nieumarły do końca, a jednak martwy.

Niczego nie chcę, niczego nie pragnę. Nigdzie się nie śpieszę, nigdzie nie chcę iść. Niczego nie chcę posiadać, nic nie jest mi potrzebne. Może za wyjątkiem czekolady. Chcę czekolady. Słodkiej, z bąbelkami.

 

Muszę wrócić do pokoju 221.

Może kawałek, mojego mózgu leży gdzieś pod łóżkiem, kopnięty w kąt. Może nie kawałek, może ośrodek, może płat, cała półkula.

 

Czekolada… Słodka, z bąbelkami…

OBROT O 180 STOPNI
Autor: postal
Tagi: zwrot  
07 lutego 2009, 17:25

Totalna, wszechogarniająca, niepodzielnie panująca, pustka emocjonalna.

 

Tępe pulsowanie w głowie, spokój, bezwład.

Tak różne od towarzyszącego mi ostatnio pobudzenia, niepokoju, chaosu, natłoku myśli.

 

Nic tylko lód i śnieg.

LAS VENTURAS
Autor: postal
Tagi: las vegas  
06 lutego 2009, 16:33

 

     Do Las Vegas dostałem się najtańszymi liniami lotniczymi „SkwarekWings”. Właściwie to za przelot nie zapłaciłem ani grosza. Był gratis, jak wszystko w Las Vegas.

     Nie poleciałem sam, w psychodelicznym plecaku znalazł się mój najlepszy przyjaciel.

Zameldowaliśmy się w posiadającym trzy gwiazdki hotelu Flamingo. Po krótkiej negocjacji ceny, która za sprawą mojej charyzmy i zniecierpliwienia w oczach mojego towarzysza spadła o 20%, dostaliśmy przytulny, ustronny pokój w niezamieszkałym skrzydle. Z dala od ludzi, z dala od problemów.

     Kiedy ja zwiedzałem i wyrażałem krytyczne uwagi pod adresem PRL-owskich reliktów w postaci ceramiki, umeblowania, tandetnych malowideł oraz zarzyganej w wielu miejscach wykładziny, mój kompan zabrał się na rozpakowywanie bagażu. Po chwili na PRL-owskim stoliku znalazła się cała gama przymulaczy, odmulaczy, rozweselaczy, uspakajaczy, odurzaczy, przerażaczy, krzykaczy, przeczyszczaczy, alkoholizowaczy.

     Nie zdarzyłem rozstawić audiowizualnych wspomagaczy, a już żuliśmy wysuszone na pieprz grzyby. Mój przyjaciel jest naprawdę w gorącej wodzie kąpany. A mówiłem, ostrzegałem, tłumaczyłem: „Rozstawmy to najpierw, bo potem nie będziemy wiedzieli jak”. No i nie wiedzieliśmy. Udało się metodą prób i błędów przerywanych napadami śmiechu, turlania się po zarzyganej wykładzinie, wspinania się po meblach, chowania w szafach, aranżacji wnętrza i innych ekscesów, jak zwiedzanie korytarza (najpiękniejszego, jaki widzieliśmy w życiu) na gumowych, uginających się nogach, czy zakończonej paniczna ucieczką wyprawą do hotelowej kawiarni, w wyniku której z głowy spadla mi cała srajtaśma, którą się przyozdobiłem.

     Nie obyło się bez perturbacji, dywagacji, życiowych problemów jak np. to, że utknęliśmy w pokoju, nie możemy wyjść, ani nikt nie może dostać się do nas, albo właśnie może, w każdej chwili wejść ktoś, nienazwany, bezimienny, straszny ktoś.

     Jak wytłumaczyć naszemu pilotowi, który miał nas odwiedzić, że nie może sobie tak po prostu wejść do hotelu, jak do mieszkania, że nie wpuszczą go strzegące szklanych drzwi dobermany, że pokój, w którym jesteśmy znajduje się w nieistniejącym skrzydle, za ostrym kątem zakrętu na pierwszym piętrze, schodami w bok, i że w ogóle, to nie chcemy go widzieć, bo jest mały i brzydki, ale jak to powiedzieć koledze, żeby się nie obraził? Nie dokończyliśmy tej kwestii, bo zajęliśmy się oglądaniem wyścigów wózków inwalidzkich za oknem, a może to były elektryczne quady, albo pneumatyczne gokarty? Pukanie do drzwi opatrzonych zawieszką „nie przeszkadzać” całkowicie nas naskoczyło. Sparaliżowani strachem gapiliśmy się na klamkę myśląc chyba o tym samym „Przyszli po nas! Musimy uciekać przez okno!”. W końcu w przypływie heroizmu otworzyłem drzwi. Jakąż ulge odczuliśmy, kiedy okazało się, że to tylko nasz pilot z zamówionym litrem soku porzeczkowego, do którego nie mieliśmy wódki, całkiem niepotrzebną paczką papierosów i torbą białego proszku. Tak więc trzeba było zmienić zawieszkę z „nie przeszkadzać” na bardzo sugestywny wizerunek odkurzacza.

     W następstwie tego (i faktu, że mamy przepojkę) pojechaliśmy po wódkę, którą to dobiliśmy się na śmierć paląc jakieś chwasty i inne papierosy. Jeszcze chyba gdzieś wyszliśmy, rano na fotelu znalazło się puste pudełko po pizzy, nie pamiętam skąd i jak, ale poranna sraczka niezbicie świadczyła o tym, że takową jadłem.

     No i wróciliśmy do domu, każdy swojego. Nie czuje się najgorzej, biorąc pod uwagę, że wczoraj przyjąłem w siebie tyle pscyhoafektywnego badziewia, właściwie to czuję się całkiem dobrze.

     Tylko te szare bloki, ta blada trawa i nagie drzewa przygnębiają mnie swoją dekadencją.


Jak się odnaleźć mam w tym smętnym cztero wymiarowym świecie…

TRAAH! NAGLE COS PEKA, TO CHYBA WYTRWALOSC...
Autor: postal
Tagi: las vegas  
04 lutego 2009, 17:29

Spałem 18 godzin. Nie wiem, dlaczego. Nie opiłem się, nie naćpałem. Może to z przemęczenia. Od 2 tygodni wstawałem o 7 rano, spałem po kilka godzin, może musiałem odespać.

Śniłem. Sny, które mnie nawiedzały były straszne, jednak nie budziłem się z krzykiem, zlany zimnym potem. Spałem dalej. Nie mogłem się obudzić, byłem za bardzo zmęczony. Jeden koszmar się kończył, zaczynał kolejny.

Teraz już nie śpię, ale śnię dalej.

 

Nadchodzi stuletnia noc.

Boli mnie głowa.

 

Perspektywa jutrzejszej przygody wcale mi się nie podoba.

3 gwiazdkowy hotel w lesie, psychodeliczny plecak, laptop, Las Vegas parano i mój chemical brother.

WHAT WILL BE NEXT?
Autor: postal
Tagi: psylocybina  
04 lutego 2009, 00:13

Moje relacje z trzema kobietami legły w gruzach.

Z dwoma się pokłóciłem, z jedną się pobiłem (dosłownie, wcale nie żartuję).

 

W czwartek mam w planach katharsis, chemiczno-toksyczny reset mentalny.

Psylocybina.

KAMYK, PAPIER, NOZYCE
Autor: postal
Tagi: dziewczyny  
31 stycznia 2009, 19:28

Tik-tak, tik-tak, tik-tak…

Czas… Czas… Czas…

Sztuka dla sztuki, dopóki 26 lat cię nie dopadnie.

 

KAMYK, Papier, nożyce.

W moim życiu są trzy kobiety. Każda odwzajemnia moje bardziej lub mniej szczere zainteresowanie. Każda zachęca do dalszej interakcji zmierzającej do kumulacji emocji dysocjacji.

 

KAMYK aka TNzK. Chyba się zakochałem. Jeśli jeszcze nie, to jest to kwestią dni. Super, tylko ona ma chłopaka i 19 lat.

Papier. Bokserka wagi papierowej. Polubiłem ją od chwili, kiedy poskładała mnie w 20 sekund na pierwszym treningu. Nie kocham jej, musiałbym się zmusić.

Nożyce. Dziewczyna z grupy. Ostra jak nożyczki krawieckie. Tnie i kłuje. Wyzwanie, twarda sztuka. Intrygująca.

 

Co się teraz stanie?

Co będzie dalej?

PRAWIE DOSKONAŁY DZIEŃ
Autor: postal
Tagi: niesamowite  
29 stycznia 2009, 22:00

Agnieszka zaprosiła na kawę.

Gosia mnie przepraszała i była zaskakująco miła.

Umówiłem się z Agatką do kina.

 

To byłby niesamowity dzień, gdyby nie okrutna awantura z matką.

TRIUMPH
Autor: postal
Tagi: sukcesy  
29 stycznia 2009, 13:50

     20 minut rozmowy. Bez scenariusza, bez punktów, bez pomocy naukowych. Zamiast beztroskich tematów, tematy trudne. Pod koniec zrobiło się ostro, krzyczała na mnie. Zawsze najbardziej się ożywiała, kiedy się kłóciliśmy. Powiedziałem, że nie będę więcej dzwonił, że zrobiłem, co mogłem. Pomyślałem sobie to koniec. Definitywnie.

Zgadnijcie, kto mnie dzisiaj zaprosił na kawę.

Ot, taki dodatek do dobrego dnia. Pogadaliśmy kilkanaście minut, okazało się, że mamy o czym. Szybko musiałem się jednak wycofać, tyłem jak rak, albowiem przyszedł jej były narzeczony. Przyszedł, bo byliśmy u niego, mniejsza o to.

Nie wiem, co będzie dalej. Osiągnąłem swój cel, wystarczy.

 

Spławiłem Gosię.

     Studiujemy razem. Od jakiegoś czasu tak dla hecy, na „pół gwizdka” próbowałem się do niej zbliżyć. Próbowałem na różne sposoby, im bardziej się starałem, tym bardziej anty była ona. Jakiś zawód miłosny z przeszłości. Tłumaczyła mi, że się boi, że chciałaby, ale nie może. Ja się przekonałem, że mogę, ale mi się nie chce jej oswajać. Nie mam czasu.

 

     Zaproszę dzisiaj na kawę moją pierwsza sparing partnerkę z krav-magi.

Mogę, wystarczy chcieć.

TRY AGAIN
Autor: postal
Tagi: again and again  
28 stycznia 2009, 12:39

Nikt mi nie powie, że nie próbowałem.

 

Zadzwonię też dzisiaj, zresztą powiedziałem, że zadzwonię.

Trzeba dotrzymywać słowa.

 

Nikt mi tego nie powie.

Zwłaszcza ja sam.

 

Trzeba było się w to nie angażować.

Poprzestać na uzyskaniu wybaczenia.

 

I koniec.

FUCK NO, FUCK YOU AND SHUT YOUR FUCKIN'...
Autor: postal
Tagi: poddaję się  
27 stycznia 2009, 22:35

Socio, zrób mi przysługę i nie czytaj tego.

 

     Odbyłem z Agnieszką inspirującą, poruszającą do głębi, zniewalającą i urzekającą jak to, że podczas wojny z Vietkongiem cztery miesiące chowałem się pod wodą oddychając przez słomkę, rozmowę. Pierwszą w zamierzeniu prawdziwą od 4 miesięcy.

     Godzina przygotowywania się, sporządzania listy beztroskich tematów, schematu rozmowy, planu działania.

     Cztery i pół minuty starannie prowadzonego monologu, ważenia i uważnego dobierania słów, przerywanego jej „mhm” i „ehem”. Głową ją bolała.

     Mhm, takiego chuja.

 

- Spotkamy się? Pójdziemy na kawę?

- Nie wiem.

- Od czego to będzie zależało?

- Nie wiem.

 

Pierdolę, wysiadam. Poddaję się.

Nikt mi nie powie, że nie próbowałem.

Naprawić się nie da tego, co znikło.

 

Czas zebrać w sobie pospolite hordy.

DZIENNIK MISJI ZAKTUALIZOWANO
Autor: postal
Tagi: nowe zadania  
26 stycznia 2009, 15:53

Odprawa 26.01.2009.
Cele do zrealizowania od zaraz.

 

1. Nie pić alkoholu.
2. Zaliczyć sesję.
3. Poznać lepiej Agatę, nie kopać jej więcej tak mocno.
4. Pracować nad sobą intensywnie.
5. Iść do kościoła, pomodlić się.
6. Budować i wzmacniać relacje interpersonalne.
7. Zapomnieć o Agnieszce!!

MISJA ZAKONCZONA ODSLONA 2
Autor: postal
Tagi: witaj w domu  
26 stycznia 2009, 13:39

25.01.2009, niedziela, godzina 23:14

 

„Tym razem wiem czego chcę. Chcę być Twoim kolegą, z którym czasem będziesz chciała pogadać.”

 

26.01.2009, poniedziałek, godzina 00:12

 

„Jesteś moim kolegą, z którym mogę czasem pogadać. Możesz dzwonić, kiedy chcesz. Jak nie mam ochoty albo czasu gadać, to mówię, chyba zauważyłeś…”

 

     To było za proste. Miesiąc trucia dupy i tak z dnia na dzień, nagle… W jednej chwili… I już?

MISJA ZAKONCZONA
Autor: postal
Tagi: bez happyendu  
25 stycznia 2009, 22:18

Znalazłem ją.

Szukałem długo. Prościej byłoby podejść i zapytać, ale kolejny raz bym się nie odważył.

Wiedziałem, w której sali ma zajęcia we wtorek o 11:30. To wiedziałem od początku, i w tym punkcie na długo utknąłem. Za dużo kierunków, za dużo roczników. Myślałem, kombinowałem, poddałem się.

Tydzień temu nie było jej na korytarzu. Na drzwiach sali wisiała karteczka. Doktor taka, a taka odwołuje zajęcia z kierunkiem takim, a takim, rokiem takim, a takim z powodu.

Deus ex machina. Miałem gotowy scenariusz na taką okoliczność. Pościągane plany zajęć. Na tej podstawie bez trudu wywnioskowałem grupę. Jak tajny agent pojawiłem się na uczelni z aparatem. Uczelnia nie dba o bezpieczeństwo danych osobowych studentów, w gablocie wiszą listy, a może tak być powinno? Nie mnie to oceniać. 25 nazwisk, zacząłem od tyłu. Błąd. Trafiłem za 22 podejściem. Nasza-klasa, powinni tego zabronić.

Następnego dnia rozmawialiśmy już na Gadu-gadu. Trzeciego dnia wyrok. Ma chłopaka.

 

Kiedy nie będzie lekko, stawiaj czoło inwazji. Powiedz nie takie piekło pokonaliśmy w Azji.

 

Zrobiłem sobie po znajomości komplet badań krwi. Siadła mi trzustka i wątroba. Nie dobrze, pierdole, nie piję już za Twoje zdrowie. W ogóle musze przestać.

 

Jest wiele możliwości. Jest wiele opcji.

Co się teraz stanie? Co będzie dalej?

COS O HOMO SAPIENS
Autor: postal
Tagi: homo sapiens  
17 stycznia 2009, 22:59

„Ludzie jako gatunek mają wrodzoną skłonność do autodestrukcji.

Jeśli umieścić 2 ludzi w zamkniętym pokoju, już po jednym dniu zaczną szukać pretekstu, żeby się pozabijać…”

CZESC
Autor: postal
Tagi: cześć  
16 stycznia 2009, 13:45

- Cześć.

- Cześć.

<nie wiem, co więcej mogę ci powiedzieć. ty też milczysz. dobra przyjmuje wyzwanie, kto pierwszy coś powie, ten frajer. nie mrugnę! nie mrugnę. kurwa ile ty możesz nie mrugać?? nie mrugnę… kurwa, mrugnąłem! dobra mamy impas, patowa sytuacja. to ja pójdę w lewo, a ty w prawo… aha! to było mrugnięcie! psychika ci siada!>

- Dobrze wyglądasz.

<ha! wygrałem!!>

- Ty również. Nawet lepiej niż ja, bo mi pryszcz na czole wyrósł.

<poszedłem w prawo, kierunki mi się pomyliły>

WE ALL BLEED THE SAME
Autor: postal
Tagi: na moje podobieństwo  
12 stycznia 2009, 14:07

     Jeśli mówię, że Cię rozumiem, bo też przez to przechodziłem, to nie kłamię, wcale nie chce Cię pocieszyć, ani zmniejszyć dystansu.

     Może nie w takiej sytuacji, może nie w tym czasie, ale naprawdę też to czułem, też przez to przechodziłem.

     Wszyscy czujemy podobnie. Tak już jesteśmy skonstruowani. Nie jesteś wyjątkiem.

     Wyjątkowi są szaleńcy i psychopaci.


- Proszę pana, mogę pożyczyć ten nóż?

AMAZING MAZE
Autor: postal
Tagi: labirynt  
09 stycznia 2009, 17:43

- Panie i panowie! Witamy w dzisiejszym wydaniu Niesamowitego Labiryntu! Mam na imię Jeff Nipples.

- A ja jestem Jimbo Jizym. Do Niesamowitego Labiryntu prowadzi ponad 5 tysięcy wejść i nie ma ani jednego wyjścia! Dzisiejszym ochotnikiem jest Rick.

- Będziemy go nazywać Rick the Dick.

- Dickface jest bezrobotnym, bezużytecznym społecznym pasożytem, który jak popije bije swoją żonę.

- Zobaczymy jak pan twardziel poradzi sobie w naszym Labiryncie!

 

- Co tam cipko? Jestem Violent J, będę twoim przewodnikiem na dzisiejszy dzień, okay? K. Jest tu dożo drzwi, podłoga jest śliska, gdyby nie ja, mógłbyś samotnie błądzić korytarzami przez wiele dni. Skręć w lewo zawsze zanim skręcisz w prawo, a twoja lewa powinna być po prawej. Zgadza się? Dobrze, więc zacznijmy show, idź i otwórz pierwsze drzwi! Witam w pokoju tortur, poznaj Jacka Tobiasza, seryjnego mordercę! I jego piłę spalinową. O cholera, odciął ci ramię w łokciu! Po co się witałeś?! Zamierzasz tak płakać cały dzień? Zabieraj swoją dupę z powrotem do korytarza! Musisz być mężczyzną! No chyba, że nie jesteś… Wszystko, co znajdziesz w labiryncie jest twoje. Biegnij, nie zatrzymuj się! Masz Jacka na swojej szóstej! Miałeś skręcić w lewo, co z tobą? Trafiłeś do pokoju totalnej zagłady. To nie przelewki. Prawie milion czołgów w pokoju, który nie ma prawa ich pomieścić. Jeśli utrzymasz się na nogach będzie okay. Oh, pole minowe na twojej drodze…

 

- O jejku, Rick the Dick ma poważne kłopoty.

- Całkowicie się z tobą zgadzam Jimbo! Wygląda jak kretyn kręcąc się i wirując w powietrzu.

- Za każdym razem można się zadziwić oglądając Niesamowity Labirynt. Zawsze należy oczekiwać nieoczekiwanego.

- Dość gadania, zobaczmy jak dalej potoczą się losy tej gnidy.

 

- Hahaha! Więc przestraszyłeś się tych kilku czołgów mierzących ci z armat prosto w jaja? Znowu uciekłeś na korytarz! Chyba nie zapomniałeś o Tobiaszu? Co to? Ślepy zaułek, drzwi zamknięte? Długa droga z powrotem, po prostu zapukaj! O matko! Pułapka. Pięć karabinów maszynowych zrobiło ci kilka dodatkowych otworów w ciele! Trzeba było zawrócić, nie ma wątpliwości! Ruszaj się, z życiem! Lewo, prawo, lewo! Otwórz drzwi!

- Witaj kochasiu! Połóż się z nami, zrelaksuj, pozwól nam się tobą zająć. Labynynt to niesamowite miejsce. Teraz spełnią się twoje najskrytsze marzenia.

- Nie wierzę! Nabrałeś się na to? Co za kretyn! Labirynt to niesamowite miejsce, ale nie aż tak! Tak leż sobie, pozwól żeby cię rozebrały, ale masz włochatą klatę… Zaraz! Słyszałeś to? Co się dzieje? Ściany się przesuwają! Wstawaj! Uciekaj, szybko! Uhhh… Nic mu nie będzie.

 

- Jak ci się to podobało Jimbo? Najpierw od przodu przewierciły go kule, teraz od tyłu kolce.

- Uwarzam Jeff, że to pieprzony idiota. Kto przychodzi w takie miejsce, żeby spełniać swoje seksualne fantazje? Trzeba być skończonym perwersem, żeby przedkładać to nad własne życie.

- Masz absolutną rację Jeff. Zobaczmy, co jeszcze Dick kompletnie spieprzy.

 

- Już w porządku, nie ma się czego bać. Powiew świeżego powietrza, wyjście musi być blisko. Patrz! Telefon! Ciągle masz jedną rękę, więc zadzwoń! Co słyszysz? Aaaa, słuchawka odgryzła ci ucho! Zjedź zjeżdżalnią! Jedź szybciej! Gwoździe! Co za nieszczęście! Przestań już wrzeszczeć. Otwórz te drzwi! Drzewa, las! Jesteś na zewnątrz! Mgła… Świetne miejsce do ukrycia się… Dla istot z sennych koszmarów. Uważaj, po czym stąpasz. Pułapka na niedźwiedzie! Złapała za kostkę, odcięła stopę! Co to za żyłka? Upadłeś prosto na nią. Setki młotków i kowadeł spadających z drzew dopełnia obrazek. Znowu w budynku! Uratowany, wreszcie! Spójrz, za szybą! To twoja rodzina! Uuu, śmieją się z ciebie i pokazują palcami! Wyglądają dziwnie, chyba coś mówią? Posłuchaj! „Zdychaj śmieciu, już po tobie”. Przynajmniej wiesz, że zawsze miałeś rację, nigdy cię nie kochali. Kolejne drzwi. Teraz wrócisz do domu, albo… Albo bawimy się dalej!

WSZYSKO SIE ZMIENIA SZYBKO WOKOL
Autor: postal
Tagi: flow  
08 stycznia 2009, 00:33

     Jest ciemno. Absolutnie ciemno. Zgasł telewizor, zgasło światło, zgasły gwiazdy, zgasł księżyc. Kiedy wyglądam przez okno nie widzę niczego. Nie wiem, czy 30 metrów niżej ciągle jest ziemia. Nie widzę jej… Jest tak cicho. Nieruchome powietrze przeszywa jedyna świdrująca czaszkę częstotliwość. Wołam, ale nie słyszę swojego głosu. Boli mnie głowa, tak bardzo boli, atak migreny?

     Latarka! Powinna być gdzieś tu, na parapecie. Nie ma! Nie ma parapetu!! Co się dzieje??!! Moja głowa!! Jest! Jest!! Gładka, owalna, chłodna w dotyku. Wielkości długopisu.

     Aaaaaaaa!! Ból rozsadza mi czaszkę! Upuściłem ją! Wypadła mi z ręki, kiedy chwytałem się za głowę. Nie słyszałem gdzie upadła! Nie słyszę jak krzyczę, a krzyczę na pewno!! Szukam po omacku. Mój pokój nie może być taki duży! Gdzie są ściany? Gdzie jest dywan?

<klik>

     Podłoga delikatnie wibruje. Coś ogromnego i ciężkiego przesuwa się z miażdżącym metalicznym zgrzytem, zupełnie jakby pękał kadłub gigantycznego statku. Wszystko w około drży, powietrze porusza się w chaotyczny sposób. Faluje i wiruje. Wibruje.

     Ściany… Przesuwają się!! Pokój… Mieszkanie! Cały blok się zmienia. Tasuje, jak talia kart!

     Mooja głowa!!

<klik>

     Cisza…

                  Bezruch…

                                   Ciemność…

PFF-KKAA-ANANA
Autor: postal
Tagi: opiłem się  
04 stycznia 2009, 19:46

     Bóg się stara. Naprawdę się stara, niemalże czuję jego obecność.

     Obudziłem się dziś rano i zamiast znajomego otępienia, jakie nieustannie czułem od roku poczułem, że mogę.

     Jest wieczór, a ja nie bałem się ani minuty. Nawet napisałem pracę zaliczeniową. Jedną z pięciu, jutro napiszę kolejną.

 

     Co się dzieje? Jak to, tak? Chcę więcej. Nie zostawiaj mnie teraz!!

 

     Wczoraj miałem napad. Napad gniewu. Zasnąłem nienawidząc, sen przyniósł zapomnienie.

     Miałem jeszcze tyle napisać, ale myśli umknęły. Słowa rozlały się w fali alkoholu, jaką serce wpompowało mi właśnie do mózgu.

 

Hala-mele-bule… Amagada-tasata-patata…

Humpff-kkhnn..

 

     Myślę obrazami…