Archiwum 13 grudnia 2004


DON’T KILL SANTA CLAUSE
Autor: postal
13 grudnia 2004, 20:57

- Ho, ho, ho! Wesołych Świąt! Proszę to wziąć, mamy najniższe ceny na rynku!

- Ho, ho, ho, że kurwa co?

- Że jak?

- Czy nie powinieneś czasem zapierdalać w saniach ciągniętych przez stadko zapyziałych reniferów i wkładać dzieciom prezentów do brudnych, śmierdzących skarpet? Co z ciebie za Mikołaj do kurwy nędzy?

- No chyba tak…

- To zapierdalaj do garażu, czy gdzie tam trzymasz swój zaprzęg, a nie będziesz bogu ducha winnym ludziom wciskał jakieś farmazony, zabieraj to gówno ode mnie…

- Weź pan, daj dorobić do zasiłku!

- Spierdalaj, nawet nie jesteś prawdziwy, broda ci się odkleja, poduszka spod płaszcza wyłazi…

- Zlituj się pan, kumple z flaszką czekają!

- Taak? To dawaj te papiery i już cię tu nie ma.

- Zara, jedna sztuka na osobę! Co pan robisz? Boże nie strzelaj! Jezu miłosierny, co ja panu zrobiłem? Mam żonę i dzieci!

- I kurwa co z tego? A psa masz?

- Mam! Kota też, nie zabijaj, błagam!

- Łżesz.

- Mówię prawdę, przysięgam!

- To jak ma na imię?

- Mruczek!

- Co to kurwa za imię? I mam ci niby uwierzyć? Pojednaj się ze stwórcą, masz hmmm… 20 sekund…

 

WESOŁYCH ŚWIĄT KURWA MAĆ…
WESOŁYCH...

SCIANA MGLY... A CO ZA NIA?
Autor: postal
13 grudnia 2004, 01:17

     Upiorny krzyk rozrywa niezmąconą niczym ciszę, tak gęstą, że niemal namacalną.

Przyspieszam kroku. Z coraz większym niepokojem rozglądam się na boki.

Ktoś lub coś od dłuższego czasu idzie za mną, przystaje, kiedy ja przystaję, przyspiesza, kiedy ja przyspieszam.

Gdyby nie mleczna mgła mógłbym zobaczyć co to jest…

     Wiem jedno strasznie śmierdzi.

Przystaje nagle. Światło lampy rtęciowej sprawia, że tuż przede mną mgła tworzy białą ścianę. Wytężam słuch, zdawało mi się, że słyszę zgrzyt pazurów na betonowym chodniku.

     Cisza.

Ruszam ponownie, przekraczając barierę mgły.

     Podświetlone metalicznym blaskiem opary gęstnieją wokół mnie, białe ściany zamykają mnie w pułapce.

Znów ten dziwny dźwięk przypominający wściekłe brzęczenie roju os. Odwracam się szybko do bólu wytężając wszystkie zmysły.

     Znów mi się zdawało…

W którą stronę ja właściwie szedłem?

Zaczynam biec. W panice jak ślepiec wymachując rękoma.

     Wielki, podłużny kształt przebiega mi drogę na wyciągnięcie ręki. Zastygam w bezruchu.

Widzę tylko kłębki mgły, słyszę jedynie bicie własnego serca.

- Uciekaj… Uciekaj stąd…

- Mam cię...

TAK SZEFIE
Autor: postal
13 grudnia 2004, 00:33

Czy można pozostać sobą będąc pod kontrolą kogoś obcego?
Czy można wogule poddać się czyjejś kontroli?
Czy może być jeszcze gorzej?
Czy może będzie lepiej?

Moja dusza Twoją jest, Ty wyznaczasz czas.
Na twój znak opuszcze świat.
Morderca dzieci, sługa zła.

 

I must obey my master