SEN 2


Autor: postal
05 stycznia 2004, 06:30

Znów moją głowę nawiedziły koszmary...

     Wypiłem trochę więcej niż zazwyczaj i nawet nie wiem kiedy zapadłem w sen. Wtedy koszmarne wizje z przeszłości wypełzły z ciemnych czeluści mojej podświadomości i nawiedziły mnie potwornymi wizjami.

     Byłem znów w moim rodzinnym domu. Mama siedziała przed kominkiem w bujanym fotelu, robiła jak zwykle na drutach uśmiechając się czarująco. Obok ojciec czyścił swoją ulubioną dubeltówkę - Remingtona '69. Byłem małym chłopcem bawiącym się nieopodal na dywanie ołowianymi żołnierzykami w desant na plaży w Normandii. Cała tą idylle obserwowałem oczyma trzeciej osoby unosząc się jak niematerialny duch w przeciwległym kącie salonu. Na ścianach wisiały pamiątkowe obrazy i wyprawione zwierzęce skóry i trofea ojca. Dom wyglądał dokładnie tak jak go zapamiętałem. Nagle ogarnęła mnie ciemność. Towarzyszyło jej uczucie panicznego strachu, na szczęście nie trwało to długo, po chwili trwającej kilka uderzeń serca znalazłem się przed wykonaną z kutego żelaza bramą wjazdową do rodzinnej posiadłości. Nie byłem już duchem, wyciągnąłem przed siebie rękę, moja dłoń była sina, knykcie pokrywała zasuszona, łuszcząca się skóra. Z poczerniałych i zeschniętych konarów wysokich wiązów opadał deszcz suchych pomarańczowo-brązowych liści. Wszędzie unosiły się strzępki mlecznej mgły. Słyszałem głosy - ciche szepty podobne do żałobnej pieśni wiatru należące do nieznanych mi osób, co chwilę z mgły wyłaniały się zamazane kształty przemykające w różnych kierunkach. Złapałem za klamkę, która odłamała się i obróciła w proch w moich palcach, jakby oparzony cofnąłem rękę. Po chwili wahania pchnąłem skrzydło bramy. Rozwarła się z przeraźliwym zgrzytem. Zaczerpnąłem tchu i wszedłem na usłaną liśćmi ścieżkę. Liście szeleściły pod moimi bosymi stopami, równie martwymi jak dłonie. Szedłem i szedłem, ścieżka zdawała się wydłużać przy każdym kroku. Zacząłem biec, nagle z mgły wyłoniła się frontowa ściana mojego domu, potknąłem się o stopień i upadłem na ganek. Chciałem tak leżeć, ale upiorny krzyk należące do mojej matki poderwał mnie na nogi. Z bijącym w oszalałym tempie sercem podszedłem do drzwi. Dużymi płatami odłaziła z nich farba, małe szklane okienka leżały w setkach fragmentów na drewnianej podłodze. Drżącą ręką pchnąłem drzwi, które zamiast się otworzyć nagle znalazły się za moimi plecami - byłem w holu. Zrobiło się okropnie zimno, z moich ust buchały kłęby gęstej pary. Wszystkie sprzęty w domu były zrujnowane i przykryte białymi narzutami. Ze ścian odchodziła farba, parkiet wypaczył się, na suficie pojawiły się ciemne plamy pleśni. Z zimna owinąłem się suchymi rękami i powoli wkroczyłem na schody. Przy każdym kroku trzeszczały i skrzypiały dźwiękiem przypominającym płacz dziecka. Zatrzymałem się nasłuchując. Panowała martwa cisza. Wznowiłem wspinaczkę. Z każdym pokonanym stopniem robiło mi się coraz zimniej, gruba warstwa lodu zaczęła skuwać najpierw balustrady, później ściany wraz z wszystkimi obrazami i kinkietami lamp. Kiedy znalazłem się na szczycie schodów rozległ się głośny śmiech ojca przypominający chichot szaleńca, po czym nastąpiły dwa głuche strzały. Zacząłem biec niesiony na skrzydłach lęku. Na piętrze skręciłem w prawo, zmierzałem w kierunku salonu-biblioteki, w którym jeszcze nie tak dawno byłem. Korytarz wydłużał się i zakręcał pod dziwnymi kątami. Biegłem po spleśniałym niegdyś bordowym teraz brunatnym dywanie mijając wciąż te same portrety, te same uschnięte kwiatki w popękanych wazonach, te same wypaczone szafki. Nagle zderzyłem się z ciężkimi dębowymi drzwiami padając na podłogę. Zawilgocona tapeta zsunęła się ukazując gołą ścianę, z futryny złuszczyła się niemal cała farba, drzwi jednak stały nietknięte postępującym rozkładem toczącym resztę domu. Ponownie rozległ się histeryczne śmiech i rozległ się kolejny tym razem pojedynczy wystrzał. Ręce drżały mi do tego stopnia, że minęło sporo czasu zanim udało mi się pochwycić klamkę, nacisnąłem na nią. Drzwi rozwarły się bezgłośnie. Na podłodze w kałuży ciemnej krwi leżała moja matka, obok niej leżało martwe dziecko - to byłem ja!! Chciałem podbiec do nich, ale w momencie kiedy moje palce znalazły się za progiem z głośnym łoskotem spaczone deski zagrodziły mi drogę. Zacząłem za nie szarpać, ale zardzewiałe ćwieki nie chciały puścić. Zamknąłem powieki wydając z siebie potępieńcze wycie i znów znalazłem się przed bramą. Zamrugałem powiekami stojąc niepewnie z wyciągniętymi przed siebie dłońmi, dłońmi z których zaczęła odpadać sucha skóra. Obraz zawirował, poczułem silne szarpnięcie i w szaleńczym tempie zacząłem oddalać się od bramy, po chwili była już tylko jasną plamą w czarnym tunelu.

     Obudziłem się z krzykiem zalany zimnym potem...

10 stycznia 2004
ejjj serio, spodobalo mi sie, swietnie napisane, mroczne, zajmujace,nie trzeba sobie tego wyobrazac, bo samo staje przed oczyma. No Postal, zadzwiwiasz, jeszcze troszke i sie od tego Twego bloga uzaleznie:)
06 stycznia 2004
postal! ty masz tupet! widziałeś na jakiej notce sie dopisałeś? holera co sprawia że ja tu zaglądam to nie wiem.. ale kurde lubie ten twuj klimacik. może podświadomie też mam w sobie takiego mordercę.. ale proszę... następnym razem ...trochę taktu. wpisz się notkę niżej... ja zaglądam zawsze do 3-4 ostatnich... ok. spox. mam nadzieje że mnie zrozumiałeś i z majchrem za mną chodzić nie będziesz... choć? fajnie by było sobie nawzajem poskracać niektóre rzeczy..ręce, nogi ... buahhhahhahah!!!! :<>
06 stycznia 2004
postal..wampirze... ten twój "desert eagle" to trochę wygląda jak ze szrotu... ale tak sie zastanawiam ..czy kule z wytartej lufy robią więcej spustoszenia....? ;)
06 stycznia 2004
ehh..ciekawie sie toczy...wlasciwie bloga zaklada sie dla siebie.a.le z czasem chyba to sie troche zmienia...zobaczysz duszyczko...a wy przestancie sie juz klocic..nie pora na to!spac :] a postal no coz...marzy sobie i dadaje odwagi..ale kazdy radzi sobie jak moze..mamy prawo..nasze blogi...
05 stycznia 2004
postal sorki że robie tu prywatną"kłutnie" z secret...ale ona w sumie właśnie ciebie dotyczy. ktoś tu coś pomylił... blog nie jest dla czytających tylko dla prowadzących go. dziwi mnie to że ktoś kto prowadzi bloga od tak dawna jeszcze na to nie wpadł... hmmm może ich troje przyćmiło ci umysł? nie mów do mnie skarbie bo to brzmi jak syczenie węża.... co do wieku...hmmm wpadnij do mnie na bloga i sama oceń.to nie ma sensu.tej bitewki nie da się wygrać.prymitywnie zaczęta ale mam nadzieje że przynajmniej skończymy ją jak ludzie... co ty na to garden? zapraszam do mnie...
05 stycznia 2004
drogi postalku :) nie denerwuj sie.piszesz cos dla ludzi i oni maja prawo ciebie komentowac.a ja wiem ze zla krytyka boli.zawsze mozna pisac do szuflad-one nie komentuja.pozdrawiam. a co do bratniej_duszy-->skarbie,ile masz lat??zaczynasz dojrzewac ze sie tak podniecasz? tak w ogole to nie jestem "kolo".buziaki i papunie.
05 stycznia 2004
pisz kryminały, bo to mi sie podoba..
05 stycznia 2004
tak twój blog ma cos w sobie. czasem tu zajżę jak będę miał ochotę... jest na swój sposób ciekawy.
bratnia dusza -bartek
05 stycznia 2004
chżanić sekret garden! bądz sobą! chcesz pisać w klimatach krwi i śmierci to pisz! to twój blog i nikomu do niego! widać ten kolo nie zna Cie za dobrze bo nawet ja wiem że potrafisz być inny... ale po co skoro dobrze ci w tej skórze -póki co? trzymaj brode wysoko! masz sprzymieżeńca! ...lets kill them all! :)
05 stycznia 2004
jesteś... dziwny. ale ja cenie takich ludzi. tylko zastanawia mnie czy tyto robisz by sie popisać czy to ci poprostu sprawia przyjemność. czy to jest twoja droga na odstresowaniae się..? jeszczę to sprawdzę... w cichej, głuchej nocy, podkradnę się niepostrzeżony... usłyszysz tylkoświst... i własny jęk...
05 stycznia 2004
jeju,ja nie moge wytrzymac.ze smiechu.ja wiem ze to ma byc prawdziwe i ma robic wrazenie.ale od takiego ciaglego gadania,ktore jest o tym samym to mozna zasnac.kolego,wez pisz inaczej,wez przestan gadac jak pistolet czy karabin wygladal i jaka mial lsniaca duza lufe.pisz innym jezykiem.bardziej tajemniczym,a nie jak z taniego kryminalu.zmien powtarzajace sie slonictwo.i jak wszystko u ciebie bedzie takie straszne,takie wynaturzone to nikt w to nie uwierzy ani sie nie wzruszy.jedynie przeczyta kawalek i nawet nie skomentuje.trzymaj sie :)

Dodaj komentarz