THERE WILL BE...


Autor: postal
31 maja 2004, 13:41

LICEUM ZAWODOWE IMIENIA GEN. JOZEFA HAUKE-BOSAKA, LEKCJA FIZYKI, GODZINA 15:40

Dosyć!!
Wkuriają mnie ludzie, wkurwiaja zwierzęta, wkuriają rośliny. Wreszcie wkurwiją mnie przedmioty...

Co można powiedzieć o kimś, kto w plecaku nosi siekierę (tak na wszelki wypadek)?

Wydaje mi sie, że osuwam sie w szaleństwo, popadam w jakiś rodzaj psychozy...

MAYBE SOMEBODY CAN HELPS ME...

*linka*
01 czerwca 2004
Jako że dotrzymuję obietnic i swoich postanowień (niektórych :P), zapoznałam się z Twoimi notkami z ubiegłego roku i tymi z maja 2004 (resztę zostawię sobie na później :)). I w pewnym momencie niemal automatycznie nasunęły mi się na myśl pewne skojarzenia. To, co opisujesz i w jaki sposób to robisz, świadczy o tym, że inteligencji Ci nie brakuje, i że swoje myśli umiesz ubrać w słowa, co wcale takie proste nie jest :). Ale nie o tym miałam mówić. Czytałeś może \"Zbrodnię i karę\" Dostojewskiego i \"Mesjasza\" Borisa Starlinga? Te dwie książki przyszły mi na myśl, kiedy czytałam niektóre fragmenty Twoich zapisków. Uderzające podobieństwo w niektórych momentach - zwłaszcza jeżeli chodzi o tę pierwszą książkę (m.in. postrzeganie owej rumunki jako pasożyta, śmiecia, za którym nikt nie będzie rozpaczał). Tak poza tym im bardziej się w to wszystko zagłębiam, tym coraz więcej pytań rodzi się w mojej głowie (m.in. skąd ta niechęć do kobiet w ciąży, co Ci
*linka*
31 maja 2004
*linka*
31 maja 2004
Heh... po prostu staram się zrozumieć innych ludzi, czy to takie dziwne? A czy aby na pewno Twoja zabawa, Mrrs, ma polegać na udawaniu psychiatry, czy może raczej ta siekierka, którą próbujesz \"odebrać\" ;) Postalowi, potrzebna Ci jest w innym celu :P?
31 maja 2004
o, pani psycholog zawitała... to ja sie zabawie w psychiatrę, mogę? Oddaj ta siekierkę, no oddaj!
*linka*
31 maja 2004
Wiesz... jedno nie daje mi spokoju. Zastanawiam się, co takiego wydarzyło się w Twoim życiu, że jesteś tam pesymistycznie do wszystkiego nastawiony... Co Cię skłoniło do tego, żeby sięgnąć po narkotyki... Czy Twoje życie naprawdę jest takie beznadziejne, że miałeś ochotę skończyć ze sobą? Widzę, że zupełnie utraciłeś nadzieję... Ja bez niej nie potrafiłabym żyć... W ogóle różnimy sie od siebie jak ogień i woda. Czy to ja miałam takie szczęście, czy Tobie go zabrakło? Dlaczego ja tak bardzo kocham życie i jestem do niego przywiązana, a dla Ciebie ono nic nie znaczy...? Tyle pytań, a pewnie nie poznam na nie odpowiedzi. Chociaż może częściowo wszystko stanie się bardziej zrozumiałe, kiedy wczytam się w Twojego bloga... No nic, zobaczymy.
*linka*
31 maja 2004
Kurcze, jakiś nerwowy z Ciebie człowiek :>. Zajrzałam tutaj z ciekawości i aż zadrżałam ;) kiedy przeczytałam kilka Twoich ostatnich notek :P. Tak w ogóle chciałam zauważyć, że bardzo łatwo jest lekceważyć i umniejszać problemy innych ludzi... Ale co innego, kiedy człowiek sam przez to przechodzi... To tak a propo Twojego wpisu na blogu Niktusi. Ty prawdopodobnie jesteś dużo starszy od niej i takie problemy masz dawno za sobą. Nic dziwnego, że z obecnej perspektywy wydają Ci się niczym. Ale przypomnij sobie, jak było kiedyś... Czy to czasem nie jest tak, że problemy rosna wprost proporcjonalnie do naszego wieku? Hmm... chyba raczej powinnam powiedziec inaczej - kiedy pewne sprawy masz już za sobą, wydają Ci się błahostką, czymś mało istotnym w porówaniu do aktualnych trosk i zmartwień... A jak widzę Ty w tej chwili masz ich całkiem sporo... No cóż, mam nadzieję, że uchronisz się przed szaleństwem. Liczę na to, że znajdzie się ktoś, kto zdoła Ci pomóc. I życz

Dodaj komentarz