Bez tytułu


Autor: postal
25 kwietnia 2005, 01:38

     Nagle podłoga się skończyła. Postąpił o krok za daleko albo schody szlag trafił, nie był pewien. Zaczął spadać, a drzwi zamknęły się z głuchym pluskiem.
     W nieprzeniknionej ciemności poczuł, że się dusi. Chciał zaczerpnąć tchu, ale w ustach miał wodę. Odruchowo wyciągnął ręce, kurczowo schwycił krawędzi wanny, gwałtownym szarpnięciem wyrwał głowę spod czarnej tafli gęstej, śmierdzącej wody. Podniósł się z wysiłkiem, przełożył nogę przez krawędź wanny i spadł. Podłoga żarzyła się gdzieś daleko w dole.
     Upadkowi towarzyszyło mlaśnięcie i uczucie chłodu. Wyciągnął twarz z kałuży błota, przetarł oczy i rozejrzał się w panicznym strachu. Nad okopem świszczały pociski. Dwóch ludzi z krzyżami na opaskach schwyciło go za ręce i zaczęło ciągnąć, chciał zapytać, ale hałas zagłuszał słowa. Coś upadło przed nimi. Pstryknęło, podskoczyło i rozerwało głowy ciągnącym go ludziom. Krew i miazga chlusnęła mu w twarz zalewając oczy. Nie mógł wstać, mógł tylko krzycze.
     Podbiegli następni, wciągnęli go do pomieszczenia. Pełnego krzyków i jęków.
Chirurg stał nad ciałem z krwawiącą okrągłą dziurą w boku. W prawej ręce ściskał zakrwawiony skalpel. Przygotowywał cięcie, kiedy pomieszczeniem wstrząsnęła potężna eksplozja, światło przygasło na chwilę. Ręka wykonała gwałtowny ruch. Skalpel wszedł w ciało jak w ciepłe masło. Niestety w złym miejscu. Asystująca młoda pielęgniarka nie zdążyła odwrócić głowy, zwymiotowała na wnętrzności, które wylały się na podłogę. Chirurg zaklął, po czym osunął się na wciąż żywe zwłoki z kawałkiem drzwi wystającym groteskowo z czoła. Dopiero teraz zrozumiał dlaczego nie może wstać, zamiast nogi miał krwawiący kikut. Do schronu wpadł granat, za nim grad pocisków.

Gęsta woda zamknęa się nad nim.

25 kwietnia 2005
Hmmm, całkiem możliwe jakby tak teraz na to popatrzeć z takiego punktu widzenia... Tak, chyba masz rację.
POSTAL
25 kwietnia 2005
MORAL:
Nie isc spac na kacu?
Była_masochistka...
25 kwietnia 2005
Ciekawe co by ze mna bylo, gdyby kiedys takie bajki, zamiast jakichs bzdur o szczesciu, opowiadala mi moja babcia...
25 kwietnia 2005
I jaki z tego morał?
25 kwietnia 2005
hmm przerazajace... ale msye sobie ze koniec swiata bede ejscze gorszy...
wiesz... czasem tka sobie siedze i slysze rone odglowy z dworu... i czasme myse ze to juz teraz... w tej chwili, ze zaraz zgine i niebedze nic... ogarnia mnie panika, zaczynam plakac... i okazuje sie ze swiat nadal istnieje...
InnaM napisala o snie... a jako ze ja lubie sie rozpiwywac to bedac dzis na waksach z kumpela opowiedzila mi co jej sie snilo... stlain powedzil jej ze koniec swiata bedze w 2109 roku.... potem wiedizla busza stalina i kogos tam jeszcze... a ludze jak kamienie wystrzeliwane z procy wylatywali z budynkow i roztrzaskiwali sie o ziemie... nie bylo scian nie bylo morow... poprostu leciales... wiesz.. dziwi mnie to ze w czasie snu mozan przezyc tak sielne emocje...
pozdrawim
25 kwietnia 2005
Sweet. Ostatnio śniło mi się coś w ten deseń.

Dodaj komentarz