TWELVE


Autor: postal
01 grudnia 2006, 21:53

Zbudź się… Otwórz oczy…
Czas na zemstę…
Obudź się…
     Dzisiejszej nocy 12 ludzi musi umrzeć…
Niegrzeczny, niegrzeczny…
Zabijać, zabijać…
Niegrzeczny, niegrzeczny…
Zabijać, zabijać…
     Czuję się jak nowo narodzony, mogę zacząć swoje dzieło.
Pamiętam każdą jedną twarz, zjawa pokazała mi wszystkie miejsca.
     Pierwszy smacznie śpi w swoim łóżku. Wystarczy położyć palce na jego głowie.
Teraz ścisnąć mocno, aż dłonie połączą się razem.
     Następny kocha się z moją żoną. Jedyne życzenie odebrać mu życie.
Zanim jego rodzina stoczy się na dno, a on zastawi dzieci w lombardzie. Kazałem pani opuścić pokuj, chyba że chce wziąć udział w jego zagładzie. Zdjąłem strzelbę z regału i podziurawiłem jego gardło.
     Czas ucieka, muszę dobrze wykorzystać swoją szansę, następni dwaj pracują na nocnej zmianie. Popijają kawkę na zapleczu, posłucham o czym mówią. Rozmawiają o mojej śmierci. Każde zdanie kończy wybuch śmiechu, ale śmiech ten szybko cichnie, kiedy ich głowy przetaczają się po posadzce.
     Teraz mój gniew staję się silniejszy. Następna pracuje jako pielęgniarka. Musiała zadzwonić do chłopaka, zostawiła moje ciało żebym się wykrwawił. Złapałem skalpel i piłę do kości, czas zabawić się w narkozę. Zoperowałem ją trzy razy, zanim ktoś zaczął wołać o basen. Siostra nie mogła podejść, więc ja pomogłem, sąsiad z łóżka obok był niechcący.
     Mam już niewiele czasu, zostało jeszcze czterech. Ten jeździ taksówką, był pijany, kiedy na mnie wjechał. Zaczął wrzeszczeć, kiedy mnie zobaczył, przecież wyrzucił mnie przed drzwiami szpitala. Wybierzmy się na przejażdżkę za miasto. Chyba jedziesz złym pasem, kobieta z dzieckiem w brązowym kombi zasłoniła oczy. We wraku pogiętej stali z kierownicą się zespali.
     Ten mężczyzna ogląda telewizję. Z nudów skacze po kanałach. Zaciekawił go pewien program. To chyba cyrk. Klaun żongluje, klaun tańczy, klaun wyciąga swoje ręce. Zahipnotyzowany patrzy jak wypełzam z ekranu, ściskam jego szyję, aż staje się zielony na twarzy.
Czas… Czas…
Czas… Czas… Czas…
Czas… Czas…
     Myśl, że został już tylko jeden dodaje mi siły, mimo to czuję jak moje ciało coraz bardziej sztywnieje. Bez celu krążę po ulicach, zjawa mnie opuściła. Kawałki ciała odpadają mi jeden za drugim, usta, uszy lądują na asfalcie. Ale wciąż mam parę minut do świtu, moja następna ofiara właśnie nadchodzi. Szybko zachodzę go od tyłu, zarzucam wędkarską żyłkę na jego szyję, trzymam go mocno i ciągnę za linkę widząc jak jego głowa zmienia kolor.
Ogarnia mnie błogość. Wiem, że popełniłem straszliwe zbrodnie, ale teraz to już nie ma znaczenia. Zbawiłem swoją duszę, mogę iść do światła.

POSTAL_DUDE
11 grudnia 2006
powrut w wielkim stylu
na takie histerie czakałem

Dodaj komentarz