GLOD


Autor: postal
Tagi: głód  
16 stycznia 2008, 21:29

     Trzeźwienie boli. Boli jak skurwysyn. Boli somatycznie, boli psychicznie.

     Już ani trochę nie dziwię się panom spod sklepu. Piją, bo dla nich jest już za późno, żeby wytrzeźwieć. Ból by ich zabił. Żaden człowiek by tego nie wytrzymał.

     Kiedy zaczynasz pić rusza zegar. Któż nie zna „kaca”, który pojawia się następnego dnia po piciu? No to teraz wyobraźcie sobie, że z każdym dniem, kiedy się klinuje „kac” się podwaja.

     Wyobraźcie to sobie i zapamiętajcie dobrze, bo to prawda. Ja piłem bez dnia przerwy przez jakieś 3 miesiące. 90 dni. „Kaca” mam do dzisiaj, a przestałem pić 15 dni temu. Oczywiście mój „kac” wygląda inaczej niż ten z następnego dnia. Jest 90 razy bardziej okrutny. 

     Myślę, że po jakimś czasie przekracza się granicę, zza której nie ma już odwrotu. Dlatego panowie spod sklepu piją, trzeźwienie by ich zabiło, albo skruszyło psychikę.

 

     Głód alkoholowy jest straszny. Organizm na przemian bólem fizycznym i psychicznym próbuje mnie zmusić do napicia się. Kusi wizjami przyjemności i ulgi, jaką odczuje.

     Napady głodu są coraz gwałtowniejsze i boleśniejsze, ale trwają coraz krócej.

     Nerwobóle serca, uczucie duszności, drżenie mięśni, nieznośne pobudzenie motoryczne, zawroty głowy. To da się przeżyć, ale od kiedy skończyły mi się leki uspakajające (nie mogę ich brać dłużej, bo silnie uzależniają) psychika mi siada. Irracjonalne lęki, napady paniki, myśli ksobne i te jakby nie swoje, halucynacje wzrokowe i słuchowe, urojenia, krótkotrwałe psychozy. Takie jazdy łapią mnie kilkanaście razy dziennie, w najmniej odpowiednich momentach (w autobusie, na zajęciach…). Nigdy nie wiem, kiedy się pojawią i kiedy się skończą. Paradoksalnie gdyby nie to, że wieloletnie eksperymenty z narkotykami niejako mnie na to „zahartowały” mógłbym podczas takiego ataku zrobić sobie lub komuś krzywdę.

 

Mam nadzieję, że kiedyś to minie.

Kiedy nadejdzie to kiedyś?

17 stycznia 2008
dobrze, aby tak dalej
wu
17 stycznia 2008
wszyscy wiedzą, że zrobiło Ci się niezwykle miło z powodu mojej obecności.


hehehehhehehehehehehehhehehehe

a i ja się deko....rozerwałam.
no.
adieu.
postal
17 stycznia 2008
wu byla mila, czy nie? nie jestem pewien :-
wu
17 stycznia 2008
ja pierniczę.... to już zaczyna być Regularne Bywanie. straszne.

dzisiaj czwartek, nie....? a czwartek to Dzień Spełnionych Życzeń. możesz skorzystać, taki bonus ode mnie hehe.

uzupełnij, a się spełni:

"Spierdalaj Wu - ...pi....pi...pi...piiipiiipii......pi.piiiii...."*

i załatwione. bo mi się Ciebie wczoraj zal zrobiło :D A jak nie skorzystasz, to i tak zawijam żagle.

a dzisiaj? 90 razy kac. i co z tego? kazdy ma coś 90 razy.

myslę, ze Avi wyrywa za bardzo z tymi gratulacjami. za 90 miesięcy to co innego....

a w przypływie szczerości: wszystko to ode mnie za jedno zdanie w długiej historii Twojego blogowania.
strasznie szybko i łatwo mi poszło.


wsjo.
pa.


p.s.

* - miejsce na epitety, jeśli najdzie Cię ochota.
16 stycznia 2008
Imponujesz mi. Skąd bierzesz siły? Co Cię trzyma w trzeźwości? Ja nawet palenia nie umiem rzucić. Jesteś WIELKI Pawlenko. Zawsze to mówiłam ;)
16 stycznia 2008
The power is yours ;)
16 stycznia 2008
...zawsze jest możliwość odwrotu...sporo to tylko kosztuje ... ale i wiele można zyskać...brzmi jak banał ale nim nie jest....

Dodaj komentarz