Archiwum luty 2008


RUNDA 1, PRZEGRANA PRZEZ NOKAUT
Autor: postal
Tagi: nokaut  
29 lutego 2008, 16:59

Dzień później wziąłem prawdziwe narkotyki.

Dużo, musiałem odrobić zaległości. Dwa dni na haju.

Nie chciałem tego. Od pomysłu do realizacji minęło może 15 minut, przez które nie wiedziałem, co czynię. Pomroczność jasna.

Zostałem znokautowany przez swój nałóg, przegrałem rundę z uzależnieniem.

Nie poddam się jednak. Wstaję i próbuję od początku.

CHEMICAL PROCESSING PLANT
Autor: postal
Tagi: zakład przetwórstwa chemicznego  
25 lutego 2008, 20:53

Nigdy nie udaje się za pierwszym razem. Czasami nie udaje się wcale.

Naćpałem się.

W całkowicie legalny, społecznie akceptowany sposób. Dwa miligramy alprazolamu i trochę tramadolu.

Już ani trochę nie dziwię się pigułożercom. To może lepsze, a na pewno tańsze od narkotyków.

A teraz będę czytał i śmiał się z moich delirycznych notek.

Jestem chodzącą fabryką chemiczną, jebaną oczyszczalnią ścieków, filtrem powietrza, zakładem uzdatniania wody.

GOING POSTAL
Autor: postal
Tagi: nienawiść   gniew   frustracja   furia  
24 lutego 2008, 22:45

Zabijaj....Rań.....Krzywdź........Katuj...Strzelaj..

Tnij.....Rąb.....Atakuj......Bij...Morduj....Dźgaj......

......Zabijaj......Krzywdź..Rań....Niszcz......Morduj....

Pal.......Gwałć...Katuj..Gryź.......Skacz.....Krzywdź

...Rwij.....Szarp........Strzelaj....Nienawidź........

Opluwaj....Gardź....Morduj........Krzywdź....Dewastuj

...Miażdż....Strzelaj......Skacz....Tnij.........Ćwiartuj

.....Zabijaj....Rań...Morduj...Katuj..

FROM THE DARK SIDE
Autor: postal
Tagi: przez ciemne zwierciadło  
23 lutego 2008, 23:40
I'm just a toy to you, I bring no real joy to you.
The way I see it you don't want me here no more.
You want a hole in my forehead and blood pouring on the floor.
Cause i'm so dirty, fuckin' dirty and shoddy.
I wanna cut up this body that's hated by everybody.
It is so much easier to die than to get by.
And to get by, and to get by...
SO HIGH
Autor: postal
Tagi: she is so high  
23 lutego 2008, 10:49

She's so high.
High above me.
She's so lovely.

WHEN I DIE I GO SMILE, IT IS GOOD THING TO...
Autor: postal
Tagi: nie umieram  
20 lutego 2008, 23:05

     Z trudem otwieram lewe oko, sklejone wyschniętą ropą. Pierwszym, co rejestruje mój budzący się umysł jest ból. Znowu, kolejny dzień z rzędu. Z powrotem zamykam powiekę, chcę jeszcze chociaż na krótką chwilę wrócić do miękkiego, ciepłego snu. Intensywnego, rzeczywistego, bez bólu.

     Muszę wstać. Muszę zmusić się do otwarcia oczu. Przebudzenie na myśl przywodzi mi kąpiel w przerębli. Wskoczenie do lodowatej wody. Zwykłe ubranie się sprawia mi trudność, gdyby nie ból pomyślałbym, że wciąż śnie. Ręce są wiotkie, jakby nie moje, palce reagują nienaturalnie, z opóźnieniem, ich chwyt jest niepewny, obcy. Jedyne, co wychodzi mi bez kłopotu to kupa, którą robię przed wyjściem. Nawet nie myślę o umyciu zębów, ta banalna czynność nie ma teraz absolutnie żadnego znaczenia.

     Kompleks szpitali zajmuje olbrzymią powierzchnię. Szukam onkologii, muszę dwukrotnie pytać o drogę. Mózg rejestruje niesamowity jak na polskie warunki luksus i przepych panujący w monumentalnych rozmiarów budynku. Nieskalana czystość, staranne wykończenie, estetyka, sterylność. Przyćmiony bólem nawet się nie dziwię. Idę wijącym się korytarzem kierowany podwieszonymi pod sufitem eleganckimi tabliczkami. Mijam dziesiątki identycznych, wyglądających na całkiem nowe drzwi, pieczołowicie opatrzonych plakietkami. Nie wiedziałem, że w moim niewielkim mieście jest tak dobrze wyposażony szpital. Wciąż nie mam siły się dziwić. Rezonans magnetyczny, akcelerator liniowy, elektroencefalograf, lasery, wreszcie tomograf.

Reakcja personelu zaskakująca. Zainteresowanie, chęć pomocy, zrozumienie, współczucie. Procedura cito. Naprawdę tak przekonująco wyglądam? Widać, że bardzo cierpię?

     Leżę na ruchomej platformie, owinięty ołowianym ekranem. Ile ważę? Po co wam ta informacja? Pielęgniarka zakłada mi dojście dożylne, coś wstrzykuje, nawet nie pytam, co i dlaczego. To nie ma znaczenia, umieram. Pierścienie tomografu kręcą się w szaleńczym tempie, buczą obracające się łożyska i napędzające je silniki. Dalmierz laserowy kalibruje się na moim czole, na chwile oślepia prawe oko. Pierścienie obracają się coraz szybciej. Leżanka przesuwa się do przodu i w tył. Myślę o umieraniu, o terminalnym stadium nowotworu, o bólu, na który nie ma antidotum, o cierpieniu, jakie jest przede mną. Po policzku spływa mi łza, łożyska szumią, pierścienie wirują. Wybijają mechaniczne stakato. Ból tłumi wszystkie inne bodźce, zagłusza myśli. Umieram.

     Godzinę później jest diagnoza. Najgorsza z możliwych, nie pozostawiająca nadziei, nie rokująca poprawy. Jestem zdrowy. Miażdżący umysł ból nie ma podłoża somatycznego. Nie można leczyć czegoś, czego nie ma. Neurolog na izbie przyjęć szpitala neurologicznego rozumie. Zapewnia, że to częste, że to się ludziom zdarza. Minie, przejdzie…

     Tramal domięśniowo i Ketonal dożylnie. Ulga, nie pamiętam, kiedy ostatnio czułem się tak dobrze. Kiedy ostatnio nie cierpiałem.

     Nie umieram. Czuje się zawiedziony.
GETTO ZABRALO MI MOZG, A JA KURWA MAC CHCE...
Autor: postal
Tagi: getto zabrało mi mózg  
19 lutego 2008, 15:09

     Po przeszło dziewięciu latach chronicznego, cyklicznego, permanentnego wymigiwania się od uczestnictwa w życiu, ukrywaniu się przed rzeczywistością, śnienia na jawie, obudziłem się z ręką w nocniku.

     Bez przyjaciół, bez stylu, bez miejsca gdzie mógłbym pójść. Bez zabawek, które do tej pory zastępowały mi więzi z ludźmi, które zaspakajały moje potrzeby wyższego rzędu. A może tylko je znosiły.

     Zabawki leżą w kącie, leżą i szczerzą do mnie swoje groteskowo wykrzywione twarze, w ohydnej parodii uśmiechu. Czar prysł, oczom moim ukazał się prawdziwy kształt i forma, ukrywany pod iluzją przyjemnych doznań. Pluszowy miś o smutnych oczach okazał się brudną, zardzewiałą strzykawką o ułamanej igle, klocki żyletkami i poskręcanymi kawałkami drutu brzytwiastego. Nie chcę już się nimi bawić, nie mógłbym teraz wziąć ich do ręki.

     Mam 24 lata, biologicznie. Aparycje jak najbardziej adekwatną do rozwoju emocjonalnego, społecznego, posiadanych umiejętności interpersonalnych. Piętnastolatek o oczach starca.

     Straconego czasu nie da się odzyskać, ale zawsze można kontynuować to, co się przerwało. Proces nadrabiania braków będzie trwał latami. Jeśli wytrwam, jeśli będę żył.

     Wielkie podziękowania dla tych niewielu, którzy przy mnie są. Bez względu na to, jakim dupkiem się okazuje. W byciu dupkiem zawsze potrafiłem przejść samego siebie.

CISZA
Autor: postal
Tagi: niemy krzyk  
18 lutego 2008, 15:07

Nauczyć się żyć z bólem, dopóki choroba nie stanie się wymówką, żeby umrzeć.

Kto z Was, tu zaglądających, ma zaplanowaną własną śmierć? Krok po kroku, dzień po dniu, od momentu diagnozy, będącej odroczonym, ale pewnym wyrokiem śmierci.

Trzymana w pogotowiu karta kredytowa z limitem wystarczającym na spełnienie ostatniego marzenia, będącego zarazem narzędziem spełnienia aktu ostatniej woli, zakupu piły spalinowej.

Świadectwo leczenia psychiatrycznego usprawiedliwieniem dla rodziny. Wybielaczem dla opinii społecznej.

No i lista. Lista z dwoma nazwiskami.

 

Może to wcale nie choroba, a rozpaczliwe wołanie umysłu o stymulację. Jakąkolwiek.

SALVATION
Autor: postal
Tagi: zbawienie  
12 lutego 2008, 20:58

Ja zdrowy na ciele i umyśle zabijam się w służbie organizmu, który odmawiał mi posłuszeństwa, jak i w celu destrukcji umysłu niemogącego zrozumieć otaczającą rzeczywistość w sposób umożliwiający szczęście doczesne.

Moje poświęcenie traktować trzeba jako uwolnienie się od ciężaru, jak i uwolnienie od ciężaru, jakim jest ma osoba dla mojego otoczenia. Swoim postępkiem zmniejszyłem poziom ludzkiej niedoli, choroby, kalectwa, bezrobocia, przeludnienia itp.

Żegnam wszystkich z nadzieją na rychłe zbawienie.

WIEZI
Autor: postal
Tagi: złamana abstynencja  
06 lutego 2008, 21:58

Nie wypiłem, nie zaćpałem, a mimo to złamałem dzisiaj abstynencję.

Terapeuci mówią, że to uzależnienie jest dobre. Odkąd to uzależnienie może być dobre? Może… Może nie jest złe… Może tak trzeba…

Czuję głód. Tęsknie…