Archiwum grudzień 2003


I PO SWIETACH...
Autor: postal
29 grudnia 2003, 19:08

Nareszcie koniec tych pieprzonych świąt!!

Chociaż z drugiej strony polubilem to leżenie w lóżku i nicnierobienie... No poza drapaniem się po dupie, piciem wódki (i pochodnych różnej maści), oglądaniem starych horrorów (zainspirowała mnie "Teksańska masakra piłą mechaniczną") oraz obżeraniu się pizza i innymi takimi świaństwami.

Czas wracać do pracy...

Jeszcze dzisiaj zginą dwie osoby...

CICHA NOC, SWIETA NOC... KREW, WSZEDZIE DOOKOLA...
Autor: postal
24 grudnia 2003, 23:46

Cicha noc, świeta noc, psychol piłę ciężką niesie...

Silnik równomiernie powarkuje, łańcuch prowadnicę smaruje - zaraz cieplą krew poczuje.

Cicha noc, święta noc, zimny wietrzyk wrzaski niesie...

Psychol dopadł kogoś w lesie, teraz głowę w worku niesie...

WESOLYCH SWIAT... I BOLESNEJ SMIERCI!!!
Autor: postal
24 grudnia 2003, 13:08

Dzisiaj świeta... Nienawidzę świat! Zabiłem z zimną krwią już 4 karpie, ale mimo to chumor wcale mi się nie poprawił. Ci wszyscy szczęsliwi ludzie budzą we mnie odrazę. Dzisiaj sie cieszą, jutro konają w mękach wzywając boga na pomoc... Hipokryci. Dzisiaj jednak dam wam spokój. Właczę sobie telewizor, pośpiewam kolędy.

Życie jest krótke, gdzie w nim czas na radosc?

PIERWSZA OFIARA
Autor: postal
22 grudnia 2003, 01:39

Moja pierwsza ofiara - rumunka stara…

 

     To było wczoraj albo przed wczoraj, nie pamiętam zbyt dobrze, w każdym razie było późno w nocy, zresztą to nie jest istotne. Istotne jest to, że to zrobiłem i to, że ciągle nie mogę zmyć krwi z dłoni i doczyścić ubrania. Wziąłem siekierę a raczej powinienem rzec topór, przeciwdeszczową pelerynę i hokejową maskę, po czym wsiadłem w samochód i ruszyłem przed siebie. Nie wiedziałem jeszcze gdzie jadę, ale z całą pewnością wiedziałem po co…

     Przez dobrą godzinę krążyłem po zawiłych ulicach osiedli. Szukałem odpowiedniej osoby – kogoś z marginesu, pasożyta społeczeństwa, śmiecia po którym nikt nie będzie płakał, taka mała przysługa dla świata. Prawie wyjechałem za miasto, miałem właśnie zawrócić, kiedy moją uwagę przykuł jakiś ciemny kształt majstrujący przy furtce cmentarza. Po krótkiej szarpaninie postać zostawiła kłódkę w spokoju i przeczołgała się pod kratą. Zaintrygowany zatrzymałem samochód, założyłem maskę, zaciągnąłem na głowę kaptur od peleryny, wziąłem w dłoń stylisko topora i powoli ruszyłem w stronę muru, który w jednym miejscu posiadał sporą wyrwę, o czym najwyraźniej owy osobnik nie wiedział. Pomimo ciemności bez trudu znalazłem owo miejsce i wszedłem na teren cmentarzyska. Po chwili zauważyłem swoją ofiarę odłamującą krótkim łomem mosiężne krzyże i okucia z nagrobków. Hiena cmentarna, to będzie dobry uczynek – pomyślałem. Moje serce zaczęło bić szybciej, poczułem nasilającą się fale przyjemnego podniecenia. Zacieśniłem uchwyt na stylisku topora ujmując go obiema dłońmi.

     Powoli zacząłem zmierzać w stronę niskiej przygarbionej sylwetki majaczącej kilkanaście metrów przede mną. Pracowała powoli, nie rozglądając się nerwowo na boki, ani nie przejmując się w ogóle potencjalnym wykryciem. Oderwany złom beztrosko wrzucała do leżącego na ziemi worka. Kilkanaście uderzeń serca później byłem już na wyciągnięcie ręki za jej plecami. Teraz mogłem usłyszeć jak cicho pogwizduje sobie jakąś skoczną melodię. Zaczerpnąłem głęboko tchu i uniosłem topór ponad głowę. Postać nagle zdała sobie sprawę z mojej obecności, bo przerwała pracę i powoli zaczęła odwracać się w moją stronę. Wbrew moim przypuszczeniom była to jednak kobieta…

     Kiedy mnie zobaczyła zbielała na twarzy, łom wypadł jej z dłoni z głośnym brzęknięciem upadając na marmurową płytę nagrobka, posiniałe usta rozchyliły się w niemym krzyku. Topór opadł szerokim łukiem głośno tnąc powietrze. Trafił prosto w głowę rozłupując czaszkę, zatrzymał się dopiero gdzieś w okolicach mostka. Krew trysnęła na wszystkie strony, zalała mi dłonie i zrosiła obficie pelerynę (dobrze, że to przewidziałem i ją włożyłem). To mnie nie usatysfakcjonowało. Po wielu szarpnięciach wreszcie udało mi się wyrwać obuch z trupa. Wpadłem w szał. Uderzałem chaotycznie na oślep, odrąbując kończyny, miażdżąc tkanki i łamiąc kości. Kiedy się opamiętałem nie dało się nawet zidentyfikować gatunku denata. Wszędzie w promieniu dobrych kilku metrów leżały fragmenty ciała – mięsne ochłapy z wystającymi pod dziwnymi kątami kośćmi. Narządy wewnętrzne walały się po płytach pobliskich nagrobków. Panowała martwa cisza.

     Nie pamiętam jak dotarłem do samochodu, ani jak znalazłem się w domu. Obudziłem się późnym popołudniem następnego dnia. Na nogach wciąż miałem buty, a na sobie zakrwawione ubrania. Topór jak gdyby nic spoczywał pod ścianą w mojej sypialni, obok leżała peleryna i maska. Nie mam mowy, żeby to był tylko jeden z moich chorych snów…

 

Jestem głodny, chyba zamówię sobie pizze…

I'M ALIVE... AGAIN!!!
Autor: postal
17 grudnia 2003, 11:17

Myślałem, że już mi przeszło...

Bardzo się pomyliłem...

I'M ON POSTAL AGAIN

 

Dzisiaj znów zabije, pytanie tylko kogo, gdzie i jak...

Kobietom w ciąży nie polecam dzisiaj wychodzić z domu.

SHIT
Autor: postal
06 grudnia 2003, 02:08

WIECIE CO...

SPUDŁOWAŁEM...

 

Kurwa, czy ja niczego nie potrafię zrobić dobrze?? Spudłowałem z odległości 1 milimetra...

     Śrut jakimś cudem ześlizgnął się po czaszce lądując w szafce z zabutkową kolekcją porcelany należącej kiedyś do mojej prababki. Światło na końcu tunelu było tylko żarówką w lampie na suficie, a uczucie ciepła... Nie ważne skąd się wzięło, a po firankach nie spływał mój mózg, tylko resztki pizzy, która gdzieś mi się zapodziała (teraz się znalazła, ale chyba już nie jest jadalna).Cóż, to chyba jakiś znak - bóg nie chce mnie do siebie, diabeł też... Teraz mam brzydką ranę na prawej skroni, pewnie zostanie mi blizna, bo samemu się trudno dobrze zszyć.

Niech to chój, idę skopać dupę jakiemuś Mikołajowi (albo elfowi jak się nawinie).

Wesołych kurwa twoja mać świąt!!!

DA FUCKIN END
Autor: postal
05 grudnia 2003, 08:25

WSZYSTKO CO MA KONIEC MA TEŻ SWÓJ POCZĄTEK

WSZYSTKO CO MA POCZĄTEK MA TEŻ JAKIŚ KONIEC...

 

     Siedzę w fotelu, na mych kolanach spoczywa załadowany obrzyn (wyczyszczony i nasmarowany specjalnie na tą okoliczność).

Jestem zupełnie trzeźwy, co nie zdażało mi się od wielu tygodni...

     Po mych policzkach spływają gożkie łzy. Zaciągam się dymem i gaszę ostatniego papierosa. Jest 08:13 rano, to dobra pora aby umrzeć. Prawą dłonią ujmuje strzelbę, lufę przykładam do skroni.

Czuje zimny metal. Nie jestem zły, jest mi tylko strasznie smutno...

     Zamykam oczy, na usta przywołuję ciepły uśmiech (Boże, kiedy ostatnio się śmiałem?). Naciskam jednocześnie obydwa spusty. Boli tylko przez ułamek sekundy. Ostatnia myśl: "PRZEBACZ MI".

Widze światło na końcu ciemnego tunelu, jest mi ciepło, czuję spokój, niczego mi nie trzeba... Umrzeć to jednak fajna rzecz

     Kawałki mózgu ześlizgują się po firankach (ciekawe kiedy mnie znajdą - pewnie jak zacznę śmierdzieć), ciało zastyga w bezruchu. Obrzyn z głuchym stuknięciem osuwa się na podłogę.

 

TO JUŻ NAPRAWDĘ KONIEC. TAK KOŃCZĄ WSZYSCY POMYLEŃCY - WCZEŚNIEJ CZY PUŹNIEJ...

I WILL KILL YA ALL!!
Autor: postal
03 grudnia 2003, 09:42

OGŁASZA SIĘ ROZPOCZĘCIE SEZONU ŁOWIECKIEGO!!

SEZON ŁOWIECKI DOTYCZY:

- Mikołajów (grubych siwych facetów z brodami, wszystkich ubranych w ponad 80% na czerwono, wszyskich mających na głowie czerwone czapki z białymi pomponami, dźwigających worki). Występowanie: hipermarkety, domy towarowe, banki, ulice śródmieścia, osiedla.

- Elfów (obojga płci, wszystkich ubranych w ponad 80% na zielono, wszystkich mających na głowie zielone szpiczaste czapki, wszystkich w szpiczastym obuwiu, wszystkich szpiczastouchych dendrofilów). Występowanie: zazwyczaj kilka sztuk towarzyszy Mikołajowi, hipermarkety, domy towarowe, banki, ulice śródmieścia, rynki.

- Reniferów (dorosłych, młodych jak i samic w ciąży, dotyczy również psów i innych zwieżąt przebranych za renifery oral ludzi z porożem na głowach i czerwonymi nosami). Występowanie: mogą występować w towarzystwie Mikołaja, hipermarkety, osiedla, lasy, parki.

- Aniołków (wszystko co białe ze skrzydłami, bociany, pielęgniarki). Występowanie: hipermarkety, szpitale, kościoły, przedszkola.

- Śnieżynek (dziewczynki ubrane w ponad 70% na biało, w szczególności niebieskookie blondynki w białych puchowych czapkach i białych rękawiczkach). Występowanie: hipermatkety, domy towarowe, szkoły, przedszkola, kościoły, żłobki, osiedla, sklepy, bamki

- Postaci z szopki (wszystkiego, co choc troche pszypomina zawartosc szopki, od owiec po noworodki). Występowanie: kościoły, obszary wiejskie (chlewy, kurniki, stajnie, chałupy), hale w Tatrach, oddziały położnicze, żłobki, pałace królewskie, domy żemiosła, ulice miast i wsi.

- Księży po kolędzie (grubych ubranych w czarne sukienki facetów, niekoniecznie po kelędzie). Występowanie: kościoły, plebanie, przeciwna strona twoich drzwi, obszary zurbanizowane.

- Ministrantów (śpiewające falsetem gnojki w białych pelerynach). Występowanie: zazwyczaj kilku porusza się w eskorcie Księdza po kolędzie, kościoły.

- Ozdoby świąteczne (choinki, kolorowe lampki, bombki, łańcuchy). Występowanie: hipermarkety, domy towarowe, banki, sklepy, urzędy, szkoły, ulice śrudmieścia, osiedla.

ZAPRASZAMY WSZYSTKICH CZŁONKÓW POLSKIEGO ZWIĄZKU ŁOWIECKIEGO POSIADAJĄCYCH WAŻNE LIGITYMACJE DO UDZIAŁU W KONKURSIE NA NAJCIEKAWSZE TROFEUM. BROŃ I SPOSOBY ZABIJANIA DOWOLNE!!

WIZJA
Autor: postal
03 grudnia 2003, 03:11

Otrzymałem przekaz!!

     Już wiem jakie zadanie mnie czeka, wreszcie wiem co jest kulminacja mojego życia. Chcecie wiedziec?? Pssstt - to tajemnica... O wszystkim usłyszycie w swoim czasie z gazet i telewizji, o tak będzie o mnie głośno...

Zaczynam przygotowania, sen musi zaczekac. Nie mam czasu do stracenia. Muszę się śpieszyć.

 

A JA CIĄGLE WIDZĘ ŚMIERĆ, CIAŁA OFIAR DO OKOŁA, NIKT NIE PRZEŻYŁ, NIKT STĄD UCIEC NIE ZDOŁA.

CISZA
Autor: postal
01 grudnia 2003, 00:28

     Co się dzieje?? Wszystkie głosy ucichły, zniknęły wszystkie obrazy, świat przestał istnieć. Jestem w pustce, tonę w ciemności, nie czuję gruntu pod stopami, spadam...

Po chwili wszystko wraca do normy. Znów siedzę przed komputerem, na mych kolanach spoczywa zabutkowy obrzyn, którego przed chwilą czyściłem i smarowałem.

     Co się dzieje z moją głową?? Trace zmysły...

Muszę się śpieszyć, mój czas dobiega końca. Jeszcze tyle żeczy zostało do zrobienia...